19. Epitafium dla Jesienina (Gintrowski, Kaczmarski, Łapiński)

[Powrót do tekstów z płyty Mury w Muzeum Raju]

Gintrowski Kaczmarski Łapiński - "Mury w Muzeum Raju"

19. Epitafium dla Jesienina [07:54] (muz. P. Gintrowski, sł. K.M. Sieniawski i S. Jesienin – wykonanie Gintrowski, Kaczmarski, Łapiński)

Wściekła się wielka niedźwiedzica
I lecą z pyska płaty piany
Samotny szczeniak do księżyca
Zanosi jazgot obłąkany

Po mlecznej drodze wóz się toczy
Turkocze za nim piąte koło
Sponad zodiaku o północy
Ze mną ptak, ryba i dziwoląg

I Ruś cerkiewna, Ruś dawnej wiary
Szumi pomoriem w riazańskiej duszy
Huczy po karczmach krwawym pożarem
I Twoje brzozy pali, Sergiuszu

Brzozo wędrowna, czemu się śnisz
I tak cię zrąbią dla mnie na krzyż
Chato rodzinna płyń tam, gdzie kres
Niech się dzwoneczek śmieje do łez

Ryczy lew ranny ponad głową
Bliźnięta płyną rzeką modrą
Byk galopuje łąką płową
I pręży się na wadze skorpion

Tętni przez łąki koziorożec
Strzelec go tropi nieustannie
I płynie wodnik po jeziorze
Po utopionej płacze pannie

I Ruś jak panna niech płacze po nim
Święta Łagoda zejdzie do ziemi
Na bruku Moskwy klon oszroniony
Biblijny prorok – Sergiusz Jesienin

Riazańska matko skąd w oczach łzy
Karczemne szczęście, samogon, dym
Moskwo karczemna, płyń za mną, płyń
Pokochał zodiak riazański syn

Otwórzcie mi, stróże anieli
Błękitne podwoje dni
O północy anioł w bieli
Z moim wiernym koniem znikł

Koń mój Bogu niepotrzebny
Koń mój siła ma i moc
Słyszę, gryzie łańcuch srebrny
Rży żałośnie w głuchą noc

Widzę, pędzi wśród zamieci
Targa gniewnie gruby sznur
Jak z miesiąca z niego leci
Sierść bułana w kłęby chmur

Tutaj Jesienin w najśmieszniejszej z gier
Wybiegał w błękit zza karczemnej Moskwy
Riazańską łąką zakwitł w „Angleterre”
Sen pożegnalny, ostatni oktostych

Pomódl się, pomódl za Jesienina
Przeżegnaj wszystkie dalekie drogi
Wychyl wieczorem czareczkę wina
Ostatnie grosze rozdaj ubogim

Nie pragnął krzyku, odpoczynek snił
W sekundzie się przeżywał od nowa
A potem długo waliła do drzwi
Zniecierpliwiona służba hotelowa

Podróżną sakwę zarzuć na ramię
Wyjdź na gościniec do bramy nieba
Słyszysz, jak tętni przez śnieżną zamieć
Księżyc na nowiu, bułany źrebak

Weszli, krzyknęli, a jeden się bał
Bo spoza okien milczące niebiosa
A tam na stole, gdzie Jesienin stał
Snuł się powoli dymek z papierosa

Słyszysz, jak woła każdego ranka
Wiatr myszkujący po połoninach
Leci w dal z wiatrem rżenie bułanka
Pomódl się, pomódl za Jesienina

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *