Afera 100 sekund (2004)
[Powrót do afer III RP]
Zdarzenie nazwano aferą 100 sekund ponieważ całe zdarzenie trwało około 1,5 minuty. Polegało na złożeniu dwóch, następujących po sobie zleceń sprzedaży i kupna kontraktów. Całkowite straty poszkodowanych w zajściu wyniosły 5,4 mln. 4 lutego 2004 roku o godzinie 15:15 do biura Domu Maklerskiego PKO BP zadzwoniła osoba, która złożyła u maklera Rafała G. zlecenie kupna 4 kontraktów terminowych marcowej serii na WIG20.
W trakcie rozmowy makler przerwał ją, prosząc o późniejszy kontakt. Złożył on bowiem nie zlecenie kupna, ale sprzedaży, w dodatku w ilości 4 tysięcy. W efekcie wycena WIG20 spadła o 7%. Rafał G. próbował naprawić pomyłkę przez złożenie zlecenia kupna tej samej ilości kontraktów, co spowodowało wzrost jego wyceny o 17%. Po kliku minutach wycena wróciła do normalnego poziomu.
Na tym zdarzeniu Dom Maklerski PKO BP stracił 4 mln złotych ponieważ pokrył stratę osoby zamawiającej – 3,84 mln złotych, a także zapłacił Komisji Papierów Wartościowych i Giełd karę w wysokości 0,4 mln zł. W wyniku śledztwa ustalono, że na zajściu 2,6 mln zł zarobiła natomiast spółka Cagliari z Brytyjskich Wysp Dziewiczych, której przedstawicielem w Polsce był Arkadiusz Oziębło, znajomy maklera Rafała G. Złożył on w odpowiednim momencie zlecenia kupna, spodziewając się nagłego spadku ich wyceny, a po gwałtownym wzroście natychmiast złożył zlecenie sprzedaży. Ustalono także, że osobą składającą pierwotne zamówienie była kuzynka przedstawiciela spółki Cagliari.
Arkadiusz Oziębło i Rafał G. znali się z torów wyścigowych, przez ponad dwa lata pracowali w Domu Maklerskim Banku Handlowego. Wspólnie z nimi pracuje też Bartosz Janczy, który po przejściu z Banku Handlowego do PKO BP pociągnął za sobą Rafała G. Na przeprowadzenie transakcji, która stała się przyczyną afery 100 sekund Rafał G. nie miał uprawnień. Skorzystał więc z karty maklerskiej Bartosza Janczy. Wprowadził zlecenie bezpośrednio do giełdowego systemu Warset G. pominął oprogramowanie biura, które sprawdziłoby czy na rachunku zlecającego są pieniądze niezbędne na wniesienie depozytu zabezpieczającego.
O anulowanie transakcji wystąpiło oficjalnie BM PKO BP, ale zarząd GPW zatwierdził wyniki sesji. Ówczesny prezes Wiesław Rozłucki stwierdził, że anulowanie błędnych transakcji byłoby groźnym precedensem, chociaż na rynkach rozwiniętych cofanie tego rodzaju transakcji jest normą. Dziwnym wydaje się też odruchowe wprowadzenie dodatkowych 4 zer do ilości zakupionych kontraktów.
Również po stronie Arkadiusza Oziębły następuje seria dziwnych przypadków. Dwa dni przed aferą Oziębło składa w imieniu Cagliari zlecenie na 2 tysiące kontraktów na WIG20. Michał Skowroński, makler obsługujący Oziębło odkrywa, że w umowie między Cagliari a Domem Inwestycyjnym BRE limit otwartych pozycji ustalony jest na 1 tysiąc kontraktów. Skowroński więc ręcznie przeprawia jedynkę na czwórkę, na co nie ma wymaganej regulaminem biura zgody przełożonego. Zeznał później, że uzyskał taką zgodę ustnie.
Wobec Rafała G. i Arkadiusza Oziębło wszczęto śledztwo, zamrożono konto spółki Cagliari.Wobec braku stosownych podstaw prawnych blokadę zdjęto. Akt oskarżenia wpłynął do sądu w 2005 roku, a pierwsza rozprawa odbyła się 18 marca 2011 roku. W lutym 2014 roku sprawa uległa przedawnieniu.