Afera madrycka (2014)
[Powrót do afer III RP]
Wybuchła na początku listopada 2014 roku, po publikacji w dzienniku Fakt artykułu opisującego wyjazd czterech posłów Prawa i Sprawiedliwości do Madrytu. Artykuł dotyczył awantury w samolocie, jaką rozpoczęły żony posłów będące pod wpływem alkoholu. Posłami, którzy wybrali się do Madrytu byli: rzecznik PiS Adam Hofman, Mariusz Antoni Kamiński, Adam Rogacki i Dawid Jackiewicz. Oficjalnie wybrali się tam na konferencję.
Jak ujawniły media, posłowie Adam Hofman, Adam Rogacki i Mariusz Antoni Kamiński dostali na służbową podróż kilkanaście tysięcy złotych zaliczki z sejmowej kasy, ponieważ zgłosili podróż prywatnymi samochodami. Jednak parlamentarzyści polecieli znacznie tańszym samolotem. Europoseł Dawid Jackiewicz zapłacił za podróż z własnych pieniędzy.
Jeżeli chodzi o udział w konferencji to ujawniono, że Mariusz Antoni Kamiński pojawił się na spotkaniu w Madrycie tylko rano. Z kolei Adam Hofman i Adam Rogacki podpisali listę obecności późnym popołudniem. Odrzucili też propozycję obsługi, która chciała wręczyć im kopie dokumentów dotyczących debaty i opuścili budynek bez wejścia na salę spotkań.
Trójka posłów, czyli Hofman, Kamiński i Rogacki została wydalona z PiS. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia popełnienia oszustwa przez posłów. Sprawa została ujawniona tuż przed wyborami samorządowymi w połowie listopada 2014 roku. Została ujawniona lista wydatków posłów, które zostały pobrane z państwowych pieniędzy i przeznaczone na podróże służbowe.
Z podanych kwot wynikało, że przypadek posłów PiS nie był odosobniony i miał miejsce w praktycznie wszystkich opcjach politycznych. Niektórzy z posłów pobierali pieniądze na wyjazdy służbowe, po czym nigdzie nie wyjeżdżali. Rekordzistą okazał się poseł SLD Tadeusz Iwiński, który na 72 podróże służbowe wydał 402 895 złotych i 19 groszy. Łącznie podatnicy za wyjazdy posłów w VII kadencji zapłacili 8,6 mln złotych. Sejm zaczął więc rozważania nad wprowadzeniem obowiązkowych lokalizatorów GPS. Dzięki nim dałoby się kontrolować, w jaki sposób i gdzie rzeczywiście udają się posłowie zgłaszający wyjazdy służbowe.