Afera paliwowa z 2002 roku
[Powrót do afer III RP]
Afera została ujawniona 25 lipca 2002 roku przez dziennik Rzeczpospolita. Dziennikarze gazety opisywali proceder nadużyć paliwowych, oszustw podatkowych i wyłudzeń kredytów, w który zamieszane są ogromne ilości ludzi oraz spółek, a który miał przynieść Skarbowi Państwa 10 mld zł strat. Gazeta podała, że prokuratura posiada dowody, iż grupy paliwowe z całego kraju tworzyły zorganizowaną i hierarchiczną strukturę, a śledztwa toczą się w kilkunastu miastach w całym kraju. Prokuratura w ponad 100 śledztwach w całej Polsce ustaliła następującą strukturę mafii paliwowej.
Na jej czele znajdowali się tzw. baronowie, czyli Arkadiusz Grochulski, Jan Bobrek, Zdzisław Marszałek, Przemysław Knaś i Artur Kawalec. Następni w hierarchii byli łącznicy, zajmujący się pośrednictwem między baronami a wykonawcami, a następnie pracze. Baronowie zlecali praczom zadanie wyciągnięcia pieniędzy z łańcuchów paliwowych. Zakładali oni spółki, które tworzyły siatkę umów. Przez wytworzenie dużej ilości faktur oraz korekt faktur wcześniej wystawionych brali pieniądze od firm będących uczestnikami procederu. Przejmowali także pieniądze z kredytów bankowych, branych na ich polecenie przez firmy. Uzyskane pieniądze przekazywali baronom paliwowym.
Mafia miała też około 800 szeregowych członków, a na samym końcu znajdowały się tzw. słupy, czyli bezdomni, narkomani, alkoholicy, którzy za niewielką opłatą zgadzali się, by na ich nazwisko zarejestrowano działalność gospodarczą lub spółkę. Mafia obracała paliwem importowanym i paliwem z rafinerii. Na zlecenie łączników członkowie grupy zakładali działalność gospodarczą, wyszukiwali tzw. słupy, dokonywali przelewów, wystawiali faktury, mające potwierdzać rzekome transakcje kupna-sprzedaży paliwa. Dokumentacja przechodziła przez łańcuch spółek, by w końcu w jednej z nich paliwo wprowadzone do Polski bez akcyzy, na papierze stawało się paliwem z opłaconą akcyzą. W rzeczywistości towar szedł prostą drogą od importera do stacji benzynowych.
Natomiast wokół rafinerii powstawała sieć spółek, często powiązanych z jej kierownictwem. Były one odbiorcami komponentów, które po mieszaniu z innymi składnikami trafiały do stacji benzynowych jako pełnowartościowy olej napędowy. Dokumentacja była tak samo fałszowana jak w przypadku paliwa importowanego. W aferę zamieszane były rafinerie w Trzebini, Jaśle i Gorlicach. W całym procederze brali często udział pracownicy organów skarbowych. Ustalono również powiązania uczestników mafii paliwowej z urzędnikami Ministerstwa Finansów. Mafia miała swoich informatorów także w policji. Część nielegalnych operacji paliwowych odbywała się w bazach PKN Orlen lub w dawnych bazach wojskowych. Wśród zamieszanych w ten proceder byli także emerytowani oficerowie wojska i WSI.
Zarzuty korupcyjne postawiono po raz pierwszy w historii polskiej policji Komendantowi Wojewódzkiemu w randze generała Mieczysławowi Klukowi, który po dwóch latach został uniewinniony. W sprawę zamieszane były 1263 firmy. Zarzuty postawiono aż 330 osobom, a 50 aresztowano.