4. Magadan
[Powrót do tekstów z płyty Wysocki według Kołakowskiego]
4. Magadan
Pewnego dnia ruszyłem w Magadan
Choć nigdy nie marzyłem o podróżach
Nad głową mroźny wicher chmury rwał
Burza, burza
Przez zaspy dwa tygodnie pociąg gnał
Stalowym cielskiem lód na torach kruszył
I marzło ciało, ale płonął żar
W duszy, w duszy
[Ref.]
I ujrzałem nogajskiej zatoki odmęty
I tonących w kipieli morderców i świętych
Aż zniknął z horyzontu stały ląd
I drzwi wagonu usłyszałem skowyt
A na peronie potępieńców rząd
Nowych, nowych
Wśród dymu, pary i bluźnierczych słów
Na ziemi niedotkniętej ludzką stopą
Budować będą sieć żelaznych dróg
I pazurami rwać spod lodu złoto
[Ref.]
Wciągnąłem w płuca haust powietrza nim
W okrętu czarną otchłań mnie wepchnięto
Tam w perły się zmieniały nasze łzy
A w żyłach krew tężała strachem ścięta
Z pamięci zniknął nam rodzinny dom
I moment gdy zabrano nas nad ranem
Wśród ludzkich resztek wędrowała już
Śmierć naznaczona krasnym pentagramem
[Ref.]
Nikt ich nie będzie chował z honorami
I nawet imion nikt nie zapamięta
I będą tak wędrować kolumnami
Na piekła dnie wykuwać swoją świętość
Nie proszą już na pomoc i ratunek
Jak wapno bladzi zrośli się z więzieniem
Ich kaci nie zapłacą za rachunek
I tylko śmierć im będzie wyzwoleniem
Bo widzieli nogajskiej zatoki odmęty
I tonących w kipieli morderców i świętych