Internowani w Głogowie – Graj Kulesza
[Powrót do piosenek z okresu stanu wojennego]
Internowani w Głogowie – Graj Kulesza [2:49]
Piosenka została nagrana podczas stanu wojennego, w ośrodku internowania w Głogowie przez osadzonych tam działaczy antykomunistycznych.
Niełatwo być komendantem
W obozie dla ekstremistów
Tak pieśń się moja zaczyna
Pieśń dla byłych czołgistów
Inaczej było w Poznaniu
W armii u Popławskiego [Stanisław Popławski]
Strzelało się do bandytów
Roboli od Cegielskiego [Poznań 56]
Ref.
Graj, Kulesza, graj
Swoje serce daj
Muzyka Twoja nagle żalem w sercu wzbiera
Graj Kulesza graj
Serce swoje daj
Niełatwe jest życie Sautera
Teraz na dziwną wojnę
Powołał Wojtek-generał [Wojciech Jaruzelski]
Na wysuniętej placówce
Umieścił czołgistę Sautera
Na wielką wojnę z narodem
Wyruszył dzielny towarzysz
Za wierną służbę komunie
Szlif generalski się marzy
[Ref.]
Swoim ośrodkiem w Głogowie
Komendant chciałby się szczycić
Oficer z obłędem w oczach
Nie może się ludzi doliczyć
Piszą obłędne podania
Śpiewają coś wrednym chórem
Aż oddziałowy w panice
Się porwał na siebie ze sznurem
[Ref.]
Nie dadzą się rewidować
Kpią sobie z władzy i z gliny
Piszą plugawe wierszyki
Więc wszystkich do kabaryny
Nie zmieszczą trzydziestu chętnych
Dwie kabaryny w Głogowie
Więc wychowawcy Pochewce
Włosy stają na głowie
Ref.
Graj, Kulesza, graj
Serce swoje daj
Muzyka Twoja nagle żalem w sercu wzbiera
Graj, Kulesza, graj
Serce swoje daj
Niełatwe jest życie gangstera
Zdzisław Bykowski opowiada historię piosenki oraz powstania zespołu internowanych „Kabaryna” (za zeszytami z tekstami piosenek śpiewanych w obozach dla internowanych: „Głosy zza muru”):
„Początek kwietnia 1982 roku. Podczas widzenia z rodziną Rysiek Kulesza chciał wnieść do obozu książki, które zdaniem władz obozowych były zakazane. Ponieważ Rysiek zaczął sie w tej sprawie gwałtownie awanturować, zamknięto go w izolatce (w języku więziennym zwanej kabaryną).
Gdy doszła do nas ta wiadomość, postanowiliśmy podjąć akcję protestacyjną. Wpadliśmy na pomysł, aby… klawiszom nie dać się policzyć. Było to możliwe, ponieważ w Głogowie znajdowało się więzienie o stosunkowo lżejszych warunkach bytowych (parterowe baraki, duże, jak w blokach mieszkalnych, okna, stosunkowo cienkie kraty, drzwi do cel drewniane, niezamykane, stalowa krata była umieszczona jedynie na korytarzu, w przejściu do części administracyjnej oddziału).
Wieczorem, podczas apelu, większość internowanych przez godzinę ciągle przechodziła z cel do cel lub spacerowała po korytarzu. Dyżurny klawisz biegał bezskutecznie po celach i próbował jakoś nas zapamiętać i policzyć. Dodatkowo, w naszej celi sprokurowałem na jednej z górnych pryczy kukłę (postać, „odwrócona” do ściany wydawała się już spać, spod koca wystawał nawet „łokieć” ubrany w koszulę więzienną). I tego” internowanego” klawisz – oczywiście – policzył. Ale ogólny rachunek wciąż mu się nie zgadzał. A przecież w kryminale policzenie podopiecznych jest najważniejsze. Czuwaliśmy też w nocy, aby nie dać się policzyć. Podobnie było nazajutrz rano.
A ponieważ przed naszym przyjazdem do Głogowa klawisze demonizowali wśród internowanych (niestety – ze skutkiem) grozę kabaryny, postanowiliśmy wraz z Januszem Sanockim ośmieszyć kabarynę przez napisanie wniosków o umieszczenie w niej także i nas. Czarno na białym udowadnialiśmy, że jesteśmy o wiele gorsi od kolegi Kuleszy i że to my powinniśmy w pierwszej kolejności trafić do izolatki. Rozpropagowaliśmy ten pomysł i podobnie postąpiło chyba z trzydziestu internowanych. Mit kabaryny runął w gruzy. Wreszcie koło południa, po gorączkowych naradach, Kuleszę wypuszczono. Nasz cios okazał się celny. Rysiowi zgotowaliśmy gorące powitanie. Po chwili sytuacja wróciła do normy. Rozeszliśmy się do codziennych zajęć.
Chyba godzinę później zajrzałem do swojej celi. W pustym pomieszczeniu siedział Rysiek Kulesza i coś sobie brzdąkał na gitarze Andrzeja Piesiaka (w dzieciństwie kilka lat uczył się gry na klasycznym instrumencie). Poklepałem go po ramieniu mówiąc strawestowanym fragmentem piosenki Andrzeja Rosiewicza z Festiwalu Piosenki Niezależnej, który odbył się w hali „Oliwii” w sierpniu 1981 roku: „Graj, Kulesza, graj, serce swoje daj. Muzyka twoja nagle żalem w sercu wzbiera.” W tej chwili do celi zajrzał Janusz Sanocki i wszedł mi w słowo kończąc frazę: „Niełatwe jest życie Sautera!” Sauter to było nazwisko komendanta naszego obozu.”