Mam dość polityki!
„Wszędzie ta polityka”, „skończmy z tą polityką„, „nie mieszajmy z polityką muzyki czy sportu” – takie opinie są powszechne. Pytanie tylko gdzie polityka się kończy, a gdzie zaczyna? Zaczyna w Sejmie i kończy w wieczornych „Wiadomościach”? Niestety nie.
Polityka (a ściślej: jej skutki) jest wszędzie dookoła nas. Na stacji benzynowej (większość ceny paliwa stanowi akcyza, czyli ustalony przez władzę podatek!) i na ulicy (zasady ruchu drogowego są ustalone przez władzę), w szkole (program edukacji ustala… już wiesz kto) i poza nią (to, w jakiej odległości od szkoły można otworzyć bar z alkoholem ustala…).
Dlaczego zatem ludziom, którym nie podobają się niektóre prawa miałoby się zamykać usta i nie pozwalać np. przedstawiać swoich oczekiwań, pretensji czy roszczeń w piosence? Dlaczego na obiektach sportowych (gdzie przecież prowadzone są transmisje telewizyjne, dzięki czemu mają one szerszy odbiór), nie miałyby pojawiać się transparenty przeciwko ograniczaniu wolności słowa?
Przy okazji ważnych rocznic z historii Polski (w tym świąt narodowych) pojawia się regularnie złowroga wróżba, iż ktoś „zamierza wykorzystać dany dzień politycznie”. Po 1 sierpnia 2012r. media tzw. głównego nurtu zawrzały, bo grupa uczestników uroczystości ośmieliła się „buczeć” na przedstawicieli aktualnej polskiej postkomunistycznej władzy. „Nie powinno się łączyć takiej daty z polityką!” – cytowano „autorytety” na telewizyjnym żółtym pasku. A niby dlaczego nie?!
O co walczyli powstańcy warszawscy z 1944 roku, jeśli nie o konkretne cele polityczne? Całkowite wyzwolenie miasta było marzeniem odległym, ale przede wszystkim chciano, by nadchodząca sowiecka, komunistyczna Armia Czerwona za gospodarzy miasta musiała uznać Polaków, nie Niemców!
Medialny przekaz chce nam wmówić, że postawa patriotyczna to: przyjść na uroczystość, złożyć wieniec, pomilczeć, wrócić do domu i włączyć telewizor. Nic bardziej mylnego! Świadomy Polak obchodzi rocznice w ich konkretnym kontekście! Wie, że Bitwa Warszawska (15 sierpnia 1920 roku) to nie tylko – jakaś ogólna, bliżej niesprecyzowana – „bohaterska walka polskiego żołnierza”. To przede wszystkim powstrzymanie inwazji komunizmu. I oczywiście trzeba uszanować śmierć bohaterów oddając im należny hołd, ale patetyczne uroczystości nie mogą przesłonić nam rzeczywistości – i odniesienia poświęceń naszych poprzedników do kontekstu dnia dzisiejszego.
Polacy od wieków walczą (głównie z sąsiadami) o własną niezależność. Położenie geopolityczne między Niemcami a Rosją było, jest i zapewne będzie źródłem konfliktów (militarnych, ale także np. ekonomicznych, gdyż rywalizacja czy wojna nie zaczyna się i nie kończy na walce zbrojnej). Miliony Polaków poniosły śmierć walcząc o niepodległe, suwerenne Państwo. Jesteśmy im winni nie tylko pamięć, ale również weryfikację czy to Państwo takie jest! Oni tego sprawdzać już nie mogą, nie mogą dla nas Polski zmieniać. To jest dziś w naszych rękach.
Dlatego też hasło „skończmy z polityką” wrzucamy do śmietnika, jako kolejny element ogłupiającej nas propagandy. Naród, który nie jest świadomy kogo do władzy wybiera, po co wybiera i przede wszystkim czym się kieruje wybierając (tzn. czy głosuje na podstawie telewizyjnych spotów czy wskutek realnej wiedzy na temat kandydatów) jest ogromnie podatny na manipulację i niekorzystne dla siebie wpływy z zewnątrz.
Zapewne tym, którzy „od polityki stronią”, „w politykę się nie mieszają” i „nie chcą mieć z polityką nic wspólnego” nie jest wszystko jedno ile płacą za gaz (a wpływ na jego cenę ma m.in. fakt skąd on do domowego kurka płynie) ani jak wygląda przedszkole ich dzieci. Ma to być jednak – pozytywnie – załatwione „samo”, bez ich udziału, mają to zrobić politycy, „w końcu od tego są, do tego zostali wybrani”. Nie jest istotne, że może wybrani politycy dzieci lubią średnio (bo np. ich część preferuje związki ludzi tej samej płci, które to relacje dzieci nie dają), a za gaz na wiele lat nasi wybrańcy przepłacili – naszymi pieniędzmi.
A jeśli ktoś się tej niesprawiedliwości przeciwstawia, to jego sprawa: droga wolna, można protestować… Byle tylko nie przeszkadzał w jedzeniu lodów w letnich ogródkach. Taka jest bowiem mina wypełnionej słodkościami twarzy ludu spoglądającego na manifestacje, które legalnie zorganizowane (już nie na rocznicach, nie na koncertach, nie na stadionach) maszerują przez miasto prezentując i wykrzykując wolnościowe hasła. Na szczęście już i tym zajęła się postkomunistyczna władza w Polsce, ograniczając w 2012r. prawo do manifestacji i zgromadzeń, utrudniając ich rejestrację i przeprowadzenie. Będzie zatem jeszcze „mniej polityki na ulicach”…
Idealnym byłoby dla tych, którzy życzą nam źle, aby szeroko rozumianej polityki w głowie Polaka nie było wcale. Ani w telewizji, ani w sztuce, ani w sporcie. Tym bardziej na narodowych rocznicach. Przyjść, odbębnić, wyjść. A w domu posłuchać piosenek o pośladkach lub obejrzeć film o Spidermanie. Na meczu (bez słowa) klaskać, nawet jeśli zawodnicy prezentują się kompromitująco. Niech się Polak nie zastanawia, niech niczego nie domaga. Politycy wiedzą lepiej, czego on potrzebuje. Na przykład przymusowej szczepionki – ustawę taką przegłosowano „po cichu” w czasie Euro 2012. Mało kto się o tym wtedy dowiedział – na szczęście „wolne media” zadbały by nie łączyć polityki ze sportem…
III RP nie potrzebuje obywateli. Potrzebuje konsumentów. Zatem nie czytaj, nie myśl, nie mów. Po prostu płać.