„Co robią nasi umarli” – Zbigniew Herbert
[ Powrót do poezji Zbigniewa Herberta ]
[ Powrót do tomu Hermes, pies i gwiazda ]
„Co robią nasi umarli” – Zbigniew Herbert
Jan przyszedł dzisiaj rano
śnił mi się ojciec
mówi
jechał w dębowej trumnie
ja blisko karawanu
idę a ojciec do mnie:
ładnieście mnie ubrali
i pogrzeb bardzo piękny
tyle kwiatów o tej porze
to musi dużo kosztować
niech tam się ojciec nie martwi
mówię – niech ludzie widzą
żeśmy kochali ojca
niczego nie żałujemy
sześciu w czarnych liberiach
idzie ładnie po bokach
ojciec się zastanowił
i mówi – kluczyk od biurka
jest w srebrnym kałamarzu
w drugiej szufladzie po lewej
jest jeszcze trochę pieniędzy
za te pieniądze – mówię –
kupimy ojcu płytę
dużą z czarnego marmuru
nie trzeba – mówi ojciec –
lepiej rozdajcie biednym
sześciu w czarnych liberiach
idzie ładnie po bokach
dźwiga płonące latarnie
znów jakby się zastanowił
– pilnujcie kwiatów w ogrodzie
nakryjcie je na zimę
nie chcę aby zmarniały
ty jesteś najstarszy – mówi –
z woreczka za obrazem
weź spinki z prawdziwą perłą
niech ci przyniosą szczęście
dostałem je od matki
kiedy zdałem maturę
potem już nic nie mówił
zasnął widocznie mocniej
tak to troszczą się o nas
nasi umarli
napominają przez sen
odnoszą zgubione pieniądze
starają się nam o posadę
szepczą numery losów
albo gdy tego nie mogą
stukają palcem w okno
a my im z wdzięczności wielkiej
wymyślamy nieśmiertelność
zaciszną jak norka myszy