„Ostatnia prośba” – Zbigniew Herbert
[ Powrót do poezji Zbigniewa Herberta ]
[ Powrót do tomu Studium przedmiotu ]
„Ostatnia prośba” – Zbigniew Herbert
nie mogła już głową ruszać
skinęła bym się nachylił
masz tu dwieście złotych
dołóż resztę
i zamów Mszę Gregoriańską
nie chciała
winogron
nie chciała
morfiny
nie chciała
uradować ubogich
chciała Mszę
no i ma
klęczymy w upale
w ponumerowanej ławce
brat trze czoło chustką
siostra wachluje się nowenną
ja powtarzam
jako i my odpuszczamy
zapominam jak jest dalej
i znów zaczynam od początku
ksiądz
spaceruje aleją
siedmiu zapalonych lilii
organy buczą
zdaje się że otworzą
i będzie przewiew
ale nie
wszystko zamknięte
po łodydze świecy
spływa wosk
myślę
co oni robią z tym woskiem
czy zbierają na nowe świece
czy wyrzucają
może
ten ksiądz
zrobi za nas
to czego my nie możemy zrobić
może on się choć trochę wzniesie
dzwonią
a on
z czarnym tułowiem
i srebrnymi skrzydłami
wstępuje na dwa pierwsze stopnie
i ślizga się w dół
jak mucha
klęczymy w upale
w ponumerowanej ławce
przytwierdzeni do ziemi
nitką potu
wreszcie koniec
wychodzimy pośpiesznie
i zaraz za progiem
następuje akt strzelisty
głębokiego oddechu