Przebieg Zbrodni w Palmirach 1939-41

[ powrót do historii Polski ]

[ Zbrodnia w Palmirach 1939-41 – strona informacyjna ]

[ Przebieg ] [ Pamięć ]

Masowe egzekucje dokonywane w Palmirach były przygotowywane z zimnym, cynicznym rozmysłem przez Sicherheitspolizei. Zawsze zanim przybył transport osób przeznaczonych do wymordowania przygotowywano z wielką starannością na polanie śmierci, w pobliżu Palmir głębokie doły oraz rowy, które miały pomieścić zwłoki. Zajmowały się tym oddziały Arbeitsdienstu oraz młodzież z Hitlerjugend, która obozowała nieopodal. Doły miały głębokość ok. 2,5 – 3 metrów i były długie na 30 i więcej metrów. W przypadku mniejszych egzekucji kopano zwykłe groby o kształcie podobnym do leja bomby lotniczej.

Same egzekucje przebiegały według jednolitego schematu – przyszłe ofiary dowożono na miejsce transportami samochodowymi, najczęściej z Pawiaka oraz z więzienia mokotowskiego. Przeznaczonym do eksterminacji ludziom mówiono cynicznie, że jadą do obozów koncentracyjnych. Aby utrzymać je w nieświadomości Niemcy pozwalali im zabierać ze sobą rzeczy osobiste, a nawet wydawali im paczki z żywnością na czas rzekomej podróży. Skazańcy odbierali także z depozytu więzień odebrane im uprzednio rzeczy osobiste. Wraz z kolejnymi falami Zbrodni w Palmirach, przyszłe ofiary, wiedząc, iż jadą na śmierć często wyrzucały z transportów różnorakie kartki i książeczki do nabożeństwa, aby dać znać, iż jadą na kaźń.

Już na miejscu straceń przyszłym ofiarom odbierano bagaż pozostawiając im dokumenty i osobiste drobiazgi (krzyżyki, książeczki do nabożeństwa itp.). Sanitariuszom i medykom pozwalano zatrzymać opaski Czerwonego Krzyża, a Żydom opaski z Gwiazdą Dawida. Często więźniom zawiązywano oczy oraz krępowano ręce – czasami ustawiano ich nad skrajem grobu każąc trzymać za plecami długie drągi lub drabiny, które pozwalały utrzymać „szyk” ofiar podczas wpadania ich ciał do wykopanych dołów. Ofiary były rozstrzeliwane karabinami maszynowymi, a tych, którzy dawali oznaki życia dobijano strzałami z pistoletów. Owe haniebne i brutalne masowe egzekucje były przeprowadzane przez żołnierzy niemieckiej kawalerii SS-Reiterregiment oraz policyjnych bezpieczniaków z Schutzpolizei.

Niemieccy zbrodniarze pilnowali, aby prawda o dokonywanych przez nich aktach ludobójstwa nie ujrzała światła dziennego. Świeże groby na szybko maskowano mchem oraz runem leśnym i sadzono na nich drzewa iglaste. Rodziny ofiar były powiadamiane oficjalnymi zawiadomieniami mówiącymi o śmierci krewnego, zazwyczaj z powodu ataku serca. Pilnowano także okolic miejsc kaźniteren był patrolowany przez niemieckich policjantów a robotnicy leśni pracujący w pobliżu byli często zwalniani do domów w dni zaplanowanych egzekucji. Jednakże okoliczni mieszkańcy Palmir oraz Pociechy wiele razy w ukryciu ryzykowali swoje życie obserwując nadjeżdżające transporty z więźniami oraz nasłuchując odgłosu strzałów oraz jęków mordowanych. Leśnicy często udawali się pod osłoną nocy na miejsca kaźni i oznaczali je, w celu późniejszego odnalezienia. Tym samym coraz to szersze kręgi ludności poznawały wstrząsającą prawdę o losie Polaków i Żydów wywożonych do Palmir.