1941 r.: Ewakuacja więzienia w Czortkowie
[ Powrót do historii Polski ]
Na skutek Agresji ZSRS na Polskę, podjętej przez sowietów 17 września 1939 roku, Czortków, który był przed wojną polskim miastem powiatowym w województwie tarnopolskim, znalazł się w rękach komunistycznego okupanta. Już 17 września, wieczorem, wojska ZSRS zajęły miasto dzielnie bronione przez ppłk Marcelego Kotarbę, ktory dowodził Pułkiem Korpusu Ochrony Pogranicza.
NKWD natychmiastowo przystąpiło do przeprowadzania masowych aresztowań elementów wrogich ustrojowi komunistycznemu, a zwłaszcza polskiej inteligencji. Tak aresztowane osoby osadzano w przedwojennym polskim więzieniu znajdującym się w pobliżu sądu grodzkiego, przy ul. Mickiewicza. Na terenie utworzonego przez siebie obwodu tarnopolskiego więzienie w Czortkowie pełniło rolę jednego z czterech takich miejsc odosobnienia, a w oficjalnych sowieckich dokumentach nazywano je „więzieniem nr. 2” – stanowisko naczelnika piastował w nim niejaki Lewczuk, funkcjonariusz NKWD.
Należy tutaj wspomnieć, iż polski ruch oporu w Czortkowie podjął próbę powstania przeciwko sowieckiemu okupantowi – w nocy z 21 na 22 stycznia 1940 roku, w rocznicę wybuchu Powstania styczniowego, grupa 200 powstańców podzielona na kilka podgrup zorganizowała Powstanie czortkowskie i próbowała przejąć kluczowe obiekty w tym stosunkowo dużym mieście (19 tys. ludności). Summa summarum powstanie się załamało, część jego uczestników została aresztowana przez sowietów, a inni rozeszli się po prostu do domów. Fakt podniesienia ręki na sowieckiego okupanta miał duże znaczenie w świetle późniejszych wydarzeń.
Bezpośrednio na skutek nieudanego zrywu, w postaci Powstania czortkowskiego, NKWD aresztowało 128 osób, z których do udziału w rebelii przyznało się 91 z nich. Iwan Sierow, sowiecki oficjel, który osobiście dopilnowywał przesiedleń ludności polskiej z zajętych Kresów Wschodnich raportował do szefa NKWD, Ławrentija Berii:
„Aresztowani to przeważnie młodzież narodowości polskiej, większość należała wcześniej do organizacji strzeleckich”
Ponadto NKWD dzięki sieci konfidentów, do kwietnia 1940 roku, w obwodzie tarnopolskim wyłapało 540 osób, głównie z ZWZ, ale także członków innych ugrupowań niepodległościowych – zasądzano im wyroki śmierci lub kierowano do łagrów w głębi ZSRS. Co ciekawe, według relacji, zachowywały się one niezwykle dumnie i honorowo – kłaniając się sowieckim prokuratorom oraz świadkom swoich procesów, co wyjątkowo rozśmieszało publiczność i jednocześnie denerwowało strażników – ci bili wówczas podsądnych kolbami karabinów. Większość z tych osób trafiła do więzienia w Czortkowie i stała się ofiarami późniejszej sowieckiej masakry.
22 czerwca 1941 roku rozpoczęła się Inwazja Niemiec na ZSRS i z racji pomyślnego przebiegu hitlerowskiej ofensywy sowieckie siły obecne na froncie wpadły w panikę i stopniowo rozpoczęły wycofywanie się przed agresorem.
Największe znaczenie w tej kwestii miał fakt, iż dywizjom Wehrmachtu udało się rozbić wojska frontowe sowietów, w postaci Frontu Południowo-Zachodniego Armii Czerwonej, które to były odpowiedzialne za zabezpieczenie Wołynia i Galicji Wschodniej – jednostki owej armii były zmuszone wycofać się na 250 km na wschód od nowej, niemiecko-sowieckiej linii frontu. Obecne na terenach, do których zbliżały się niemieckie wojska, organa bezpieki ZSRS, postanowiły przeprowadzić likwidację więźniów politycznych, którzy znajdowali się w ich rękach. Zgodnie z planem sowietów, porą letnią 1941 roku w aresztach i więzieniach na polskich Kresach Wschodnich wymordowali oni od 20 do 30 tys. aresztantów.
W chwili wybuchu konfliktu między okupantami Polski, w więzieniach i miejscach odosobnienia na polskich Kresach Wschodnich znajdowało się do 50 tys. więźniów. Sowieci nie mieli zamiaru pozwolić, aby owe osoby zostały uwolnione przez niemieckie wojska. Dlatego 24 czerwca 1941 roku, Ławrentij Beria, ludowy komisarz spraw wewnętrznych ZSRS wydał obwodowym urzędom NKGB rozkaz, który mówił o zlikwidowaniu wszystkich, przetrzymywanych na zachodnich rubieżach ZSRS więźniów politycznych. Decyzję o rozstrzelaniu więźniów motywowano tym, że nie da się ich ewakuować w głąb sowieckiego państwa. Te z osób, które zostały skazane za „działalność antysowiecką”, „sabotaż i dywersję oraz za „działalność kontrrewolucyjną miały być przeznaczone do eksterminacji. Do rozstrzelania przeznaczeni zostali także ci więźniowie polityczni, których sądzenie było w trakcie.
Co do liczby więźniów osadzonych w Czortkowie sowieckie archiwa dysponują dwoma dokumentami podającymi stan osobowy więźniów. „Wykaz odjazdów i ruchu transportów z więzień NKWD Ukraińskiej SRS” twierdzi, że 10 czerwca 1941 w czortkowskim więzieniu przebywało 1300 osób. Takie same szacunki zawiera raport na temat przebiegu ewakuacji więzień w zachodnich obwodach Ukraińskiej SRS, który sporządził Andriej Filippow, naczelnik więziennictwa NKWD USRS i kapitan bezpieki.
Wraz z Inwazją Niemiec na ZSRS ponad tysiąc aresztantów z Czortkowa zostało objętych ewakuacją przez NKWD. Jeszcze na miejscu sowieci wymordowali część z nich, w postaci więźniów politycznych, ale także innych, którzy mieli zasądzone wyroki śmierci lub długoletnie kary pozbawienia wolności jeszcze przed wybuchem konfliktu niemiecko-sowieckiego.
Los ewakuowanych w głąb ZSRS więźniów był tragiczny – około 350 osób zesłano składami towarowymi do Gorki. Podczas podróży więźniowie nie otrzymywali wody, a racje żywnościowe były minimalne. Sytuacji nie poprawiał stan wagonów – były brudne i zaplombowane na czas „podróży”. Mordercze warunki – upał, wyniszczenie organizmu i nieugaszone pragnienie było przyczyną śmierci co najmniej 63 osób. Jeden ze świadków cytowanych przez Jerzego Węgierskiego mówił, iż z jednego tylko wagonu wymarły 34 osoby. Wybuchały też różnorakie choroby, z racji tego, iż żywi więźniowie zmuszeni byli podróżować z rozkładającymi się trupami zmarłych kompanów. Nędzę i tragedię ewakuowanych doskonale uwidaczniają słowa jednej z ofiar „wywózki”, niejakiego Łozińskiego:
„Jechaliśmy już drugi dzień bez żadnych posiłków i wody, a upał był straszny, ciasnota i zaduch doprowadzały do skrajnej rozpaczy i wołania o ratunek. W końcu na jakiejś stacji, już na Ukrainie sowieckiej, zatrzymali pociąg i żołnierze NKWD poczęli wnosić do wagonów wiaderka pełne mocno solonych rybek. Wszyscy rzucili się na to pożywienie. Niestety, wody nie dali i pociąg ruszył w dalszą drogę. I wtedy zaczęła się prawdziwa tragedia. Spotęgowane słonymi rybami pragnienie doprowadziło do szaleństwa. Z wysuszonych gardzieli i krwawej piany na ustach wydobywały się niesamowite krzyki i jęki konających. Prawdziwy obraz „Piekło Dantejskiego” […] Kiedy obudziłem się z tego letargu i powróciła świadomość stwierdziłem […] że około 30% więźniów zmarło w tragicznych warunkach”
Los innych więźniów z Czortkowa nie okazał się lepszy – od 700 do nawet tysiąca aresztantów „ewakuowano” w ostatniej chwili, tuż przed wkroczeniem Niemców na te tereny. Była to osobista decyzja naczelnika, wspomnianego Lewkowicza, o czym mówi jeden z sowieckich raportów. Szlak marszu gnanych w morderczych warunkach więźniów wiódł na wschód, przez Kamieniec Podolski, Tywrow, Sitkowice i Christinówkę. „W drodze przy próbie buntu i ucieczki” – jak ujmują to same sowieckie raporty – rozstrzelano 123 więźniów (prawdopodobnie byli to Ukraińcy z OUN).
Tak prowadzona kolumna skazańców dotarła 20 lutego do Humania, gdzie major sowieckiej bezpieki, Iwan Tkaczenko, wraz z prokuratorem wojskowym zadecydowali o wymordowaniu więźniów „skazanych i będących w śledztwie za przestępstwa kontrrewolucyjne. Na skutek egzekucji zamordowano wówczas 167 osób, ocalało jedynie kilkudziesięciu (sowieckie raporty mówią o 64) więźniów kryminalnych, których następnie zwolniono. W sowieckich rękach pozostawiono 31 Polaków, których osadzono w więzieniu w Humaniu.
Kiedy około 3 lipca do Czortkowa wkroczyły wojska niemieckie mieszkańcy odważyli się wejść do więzienia – było ono całkowicie puste i pozbawione jakichkolwiek żywych ludzi, a w jego piwnicach natrafiono na rozkładające się zwłoki pomordowanych więźniów. Z kolei na dziedzińcu wewnętrznym odkryto masowy grób zamaskowany rzędami świeżo nasadzonych kwiatów. Według świadków wiele zwłok nosiło ślady brutalnych tortur, jednak podważa to Bogdan Musiał – twierdzi on, że rany były spowodowane zaawansowanym rozkładem ciał. Ponadto w jednej z cel odnaleziono trupy osób zamurowanych żywcem – według samych świadków miało to być nawet sto osób.
Obraz hekatomby do jakiej doszło w więzieniu w Czortkowie malują nawet słowa niemieckiego żołnierza, Meinrada von Owa:
„Poszliśmy o piątej rano do dużego więzienia w małym mieście, gdzie znaleźliśmy przerażające rzeczy. Wszędzie dookoła leżały ciała pomordowanych: część na pół zakopana, część pod murem, gdzie ich rozstrzeliwano, część okropnie okaleczona. W większości byli to ludzie zabici w ostatnich dniach, jednak wielu z nich straciło życie jeszcze przed 22 czerwca”
Istnieje także relacja bezpośredniego polskiego świadka i syna jednej z osób objętych sowiecką ewakuacją:
„Gdy zaczęła się wojna sowiecko-niemiecka (…) mojego ojca aresztowali. (…) Poszedłem na NKWD dowiedzieć się, co się stało z moim ojcem. (…) Nie chcieli ze mną nawet rozmawiać. Niemcy weszli do Czortkowa około 3 lipca. Sowietów nie było już wtedy w mieście (…). Pobiegłem do więzienia. (…) Okazało się, że brama jest otwarta. Wchodzę, zaczynam przegląd od suteryn. Tam było postrzelanych ok. 60 – 70 osób. Próbowałem jednego wziąć za ramię, ale nie mogłem podnieść (…), miał drut kolczasty na szyi… Przed śmiercią byli więc torturowani, jeszcze chcieli zeznań. (…) Poszedłem do domu i powiedziałem: „Mamusiu, ojca nie ma”. (…) Zanim Niemcy weszli do miasta, Sowieci wyprowadzili wszystkich prawie ludzi uwięzionych drogą przez Żytomierz, Winnicę i Humań. Jeśli ktoś nie mógł iść, strzelali do niego jak do psa. Mało kto z nich wrócił. (…) Ojciec miał 60 lat i nie mógł iść, zamordowali go pod Winnicą. (…) Tych, którzy doszli do Humania, wszystkich w Humaniu wykończyli”.
Pomimo tego, iż sowieckie dokumenty NKWD mówią o 890 rozstrzelanych osobach na terenie więzienia to świadkowie ekshumacji i ocalali aresztanci mówili o wielu setkach ofiar. Kiedy do miasta wkroczyły wojska niemieckie, podobnie jak w przypadku innych mordów dokonanych przez NKWD, naziści obwinili za nie Żydów, którzy zgodnie ze stereotypem „żydokomuny” kolaborowali z sowietami i brali aktywny udział w dokonywanych przez nich aktach przemocy. Akurat tutaj istnieją na to dowody – podczas śledztwa prowadzonego w latach 90. XX wieku w Polsce, ustalono, że w egzekucjach w samym więzieniu brali udział dwaj Żydzi, którzy intensywnie kolaborowali z sowietami, a po II wojnie światowej „dosłużyli” się w LWP wysokich stopni oficerskich.
Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Czortkowa miejscowi Żydzi zostali zagnani przez nowego okupanta do prac przy grzebaniu i porządkowaniu trupów ofiar. Przy okazji byli oni wówczas bici, upokarzani i nawet mordowani przez żołnierzy Wehrmachtu.
Pomordowanych przez sowietów więźniów uhonorowano uroczystym pogrzebem 9 lipca 1941 roku, a ich zwłoki pochowano w zbiorowej mogile na miejskim cmentarzu.
Bardzo trudno jest ustalić dokładną liczbę ofiar zamordowanych przez sowietów jeszcze na terenie samego więzienia. Milczą na ten temat raporty sowieckie, a według relacji świadków zabito kilkaset osób. Temat badała także Okręgowa Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi – w latach 90. XX wieku ten organ oszacował liczbę ofiar od stu do dwustu. Ponadto należy także ując niesprecyzowaną liczbę ofiar sowieckich grabieży i zgwałceń.
Tuż przed opuszczeniem miasta komunistyczni okupanci zamordowali ośmiu zakonników miejscowego klasztoru oo. dominikanów – miało to miejsce w okresie od 2 do 13 lipca 1941 roku. Należy tutaj wspomnieć, iż z chwilą Agresji ZSRS na Polskę sowiecki okupant przystąpił do programowej i metodycznej walki z Kościołem katolickim – usuwano ze szkół i urzędów symbole religijne, wycofano religię, zakonników inwigilowano, a majątek klasztoru rozparcelowano. Sam klasztor obłożono potężnymi podatkami, a w końcu jego budynek trafił w ręce sowieckiego wojska, aż do czasu przejścia miasta pod niemiecką okupację.