1943 r.: Pacyfikacja Boru Kunowskiego
[ Powrót do historii Polski ]
Bór Kunowski jest do dzisiaj istniejącą wioską na terenie Polski, która znajduje się zaledwie trzy kilometry od przystanku kolejowego w Stawie Kunowskim. Podczas II wojny światowej, w okresie niemieckiej okupacji administracyjnie przynależał on do gminy Kunów w powiecie opatowskim. W malowniczo położonej wiosce mieszkało ponad 400 mieszkańców, a ona sama liczyła ponad 60 gospodarstw. Miejscowa ludność prowadziła spokojne życie rolników i pracowała przy wyrębie okolicznych lasów.
Ponadto praktycznie wszyscy mieszkańcy tej wsi aktywnie wspierali polski ruch oporu i partyzantkę działającą na tym terenie – w samym Borze Kunowskim stacjonowała dwudziestoosobowa grupa AK, która trudniła się głównie wyszukiwaniem i zbieraniem broni porzuconej w gęstych lasach przez rozbite na skutek Wojny obronnej Polski oddziały polskiego wojska. Ponieważ wieś była ulokowana w głębi lasu, a jej mieszkańcy współpracowali z polskimi partyzantami i ruchem oporu Niemcy bardzo pieczołowicie, ale i dyskretnie wzięli Bór Kunowski pod swoją obserwację. Dodatkowo, we wsi mieszkało trzech członków komunistycznej Gwardii Ludowej.
W 1943 roku niemieccy naziści doszli do wniosku, że należy zaostrzyć terror wobec niepokornej wiejskiej ludności w dystrykcie radomskim. W tym celu przeprowadzili gwałtowne i brutalne pacyfikacje, które objęły zwłaszcza tereny przedwojennych powiatów: kieleckiego, koneckiego, włoszczowskiego oraz iłżeckiego. Takie okrutne pacyfikacje nie ominęły także Michniowa (Pacyfikacja Michniowa) oraz właśnie Boru Kunowskiego.
Istotnym faktem, który rzutował na fakt podjęcia Pacyfikacji Boru Kunowskiego przez Niemców było to, że 2 lipca polscy partyzanci zabili lokalnego komendanta niemieckiej żandarmerii w Iłży. Szef nadleśnictwa Marcule, niejaki Kruger, wezwał następnego dnia na przesłuchanie sołtysa Boru Kunowskiego, Józefa Klepacza, który pojawił się tam wraz ze swoim zastępcą, Janem Listkiem, gajowymi Arciszewskim i Czajką oraz leśniczym Mączką. Oskarżył ich on o nie doniesienie niemieckim władzom, że w Borze Kunowskim mieszkają „bandyci”. Po takim przedstawieniu sprawy Mączka i Czajka pozostali w nadleśnictwie, a sołtysa, jego zastępcę i Arciszewskiego sprowadzono na posterunek niemieckiej policji w Brodach. Pozostali oni tam aż do ranka, 4 lipca.
Dostali także rozkaz Krugera, na mocy którego mieli przekazać polecenie zorganizowania trzech podwodów. Kiedy wezwane na przesłuchanie osoby nie powróciły do swoich domów na noc, wywołało to niepokój czujnych mieszkańców wsi. Niektórzy mężczyźni z Boru Kunowskiego nie chcieli ryzykować wizyty Niemców i dla pewności postanowili nocować w okolicznych lasach. Ta noc minęła jednak spokojnie, w przeciwieństwie do następnej, z 3 na 4 lipca 1943 roku.
Wówczas wieczorową porą do okolicznych Brodów zwlokło się ponad 400 funkcjonariuszy niemieckiej policji i żandarmerii, którzy zostali zwiezieni tam dwudziestoma samochodami. Te posiłki nadjechały ze strony Skarżyska-Kamiennej i od strony Iłży.
Następnie Niemcy już pieszo weszli do gęstego lasu, a ich celem był właśnie Bór Kunowski.
Gdy niemiecka ekspedycja karna przedzierała się przez las natknęła sie przypadkiem na kilkunastu polskich mężczyzn, tych, którzy nie powrócili do własnych domów po spędzeniu nocy poza wsią. Gdy Polacy zauważyli Niemców podjęli ucieczkę, a ci otworzyli do nich ogień i zabili trzech braci z jednej rodziny, Klepaczów. śmierć poniósł także Jan Karwacki, Mieczysław Sajór oraz Tadeusz Listek. Jeden z chłopów, Zygmunt Aplaz oszukał Niemców ponieważ udawał trupa. Pozostałym jego kompanom udało się uciec.
Dochodzące z lasu odgłosy strzałów dotarły do uszu czujnych mieszkańców Boru Kunowskiego, jednak we wsi wybuchła panika, a część mężczyzn salwowała się prewencyjną ucieczką do gęstych kompleksów leśnych okalających wieś. Ona sama została błyskawicznie otoczona szczelnym kordonem przez Niemców, którzy wkroczyli następnie do Boru Kunowskiego i mordowali ogniem broni palnej jakiegokolwiek napotkanego człowieka. Mieszkańców mordowano także ręcznie – np. Wojciech Sikora został zatłuczony kolbami karabinów, a innych czterech wieśniaków zamordowano strzałem w głowę na skraju lasu w zorganizowanej na szybko egzekucji. Niemcy wtargnęli także do Klepacz, osady leśnej położonej tuż obok Boru Kunowskiego – tam zabili oni dwóch męskich mieszkańców Boru, którzy trafili do Klepacz uciekając z własnej wsi.
Niemieckim oprawcom wybitnie pomógł wspominany na początku leśniczy Kruger. Przedstawił on okupantom listę osób podejrzanych o aktywne wspieranie polskich partyzantów i ruchu oporu. Kiedy Niemcy wkroczyli do wsi, udawali się właśnie do domów wskazanych na liście Krugera. Należy dodać, iż ten niemiecki pachołek brał udział w mordach na mieszkańcach Boru Kunowskiego – zatrzymane osoby kierował (asystował mu nieznany z personaliów niemiecki pułkownik policji z Kielc) do pustej stodoły należącej do Stanisławy Sajór – sprowadzono tam 23 osoby, a były to członkowie rodzin Skrzydłów i Góreckich, brat Góreckiej (Piotr Pasternak), a nawet trzech junaków, którzy należeli do Baudienstu (wracali z pracy na urlop i wpadli w ręce niemieckiej ekspedycji zmierzającej przez las do Boru Kunowskiego).
Początkowo niektórzy z mieszkańców zagonionych do stodoły myślało, że Niemcy chcą ich po prostu odizolować, aby nie przeszkadzali w szabrowaniu gospodarstw, jednak po chwili dotarło do nich, w jakim celu zostali w niej zamknięci – Niemcy przypuścili zmasowany ogień karabinowy na stodołę, a następnie podpalili ją. 23 osoby, w tym kilkanaście kobiet wraz z własnymi dziećmi zostało spalonych żywcem. Piotrowi Pasternakowi prawie udało się z niej jakimś cudem uciec, jednak na progu wolności dosięgły go niemieckie kule i również padł ofiarą tej pacyfikacji.
Architekt i nadzorca Pacyfikacji Boru Kunowskiego, przywoływany Kruger, w środku nocy, o godzinie 3:00 pojechał do Brodów odebrać zatrzymaną tam wcześniej trójkę mężczyzn (sołtysa, jego zastępcę i Arciszewskiego), których furmanką zwiózł następnie do spacyfikowanego już Boru Kunowskiego. Tam dostali oni rozkaz mówiący o znalezieniu sobie pomocników i odprowadzeniu do Brodów trzody i inwentarza żywego, który pozostał po wymordowanych rodzinach Skrzydłów i Góreckich, jak i po spalonych gospodarstwach rodziny Pastuszki i Sajórowej.
Summa summarum w trakcie Pacyfikacji Boru Kunowskiego wymordowano 43 Polaków, w tym siedem kobiet i dziewięcioro dzieci poniżej piętnastego roku życia. Badaczom udało się ustalić nazwiska wszystkich ofiar oprócz jednej. W trakcie badań stwierdzono także, że 21 mężczyzn zastrzelono, a sześciu pozostałych wraz z wszystkimi dziećmi i kobietami spalono żywcem w stodole Sajórowej. Masakrę udało się niemal cudem przeżyć Stanisławowi Saletrze, który uciekł z łapanki i ukrywał się trzy dni w okolicznych lasach – ten dziarski nestor został uhonorowany wizytą polskich władz z okazji ukończenia stu lat, co miało miejsce 5 września 2010 roku.
Z 42 zamordowanych w wiosce ludzi 39 osób było jej mieszkańcami, z poza Boru Kunowskiego pochodził Jan Karwacki, który tej nocy odwiedzał swoją dziewczynę, jak i trójka młodych chłopaków z Baudienstu. Niemieccy oprawcy spalili ponadto doszczętnie dwa gospodarstwa i zawłaszczyli sobie ze wsi dziesięć sztuk bydła.
Za Pacyfikację Boru Kunowskiego odpowiadają policjanci z III batalionu 17. pułku policji SS, jak i żandarmi z posterunku w pobliskiej Iłży. Akcją dowodził leśniczy Kruger, którego trzy dni po tym akcie przemocy odstrzelili polscy partyzanci. Należy tutaj wspomnieć, iż według niektórych badaczy celem pacyfikacji byli nie tyle polscy partyzanci i mieszkańcy wsi, którzy ich wspierali, ale członkowie Gwardii Ludowej, których Kruger podejrzewał, że wspierają polsko-żydowski oddział tej formacji – pacyfikacja według zbrodniczego leśniczego miała zastraszyć miejscowych i zniechęcić ich do pomagania żydowskim uciekinierom. Na do datek po przeprowadzeniu pacyfikacji posypały się pochwały – niejaki Adalbert Mayer z 17.pułku policji SS został odznaczony nazistowskim wyróżnieniem za swoją gorliwość w „akcji przeciw bandytom”.
Zwłoki pomordowanych przez Niemców bezbronnych mieszkańców Boru Kunowskiego zostały uhonorowane wspólnym pochówkiem w zbiorowej mogile – pogrzeb wyprawiono 8 lipca 1943 roku, a miejsce spoczynku zabitych znajdowało się tuż obok kapliczki położonej na skraju wsi. Szczątki ofiar zostały w lutym 1945 roku ekshumowane i przeniesione na cmentarz w Kunowie.
Ponadto, w listopadzie 1967 roku w samym Borze Kunowskim odsłonięto pomnik postawiony ku pamięci i czci pomordowanych w pacyfikacji osób. Zajął on miejsce uprzedniej, tymczasowej mogiły, a dodatkowo same rodziny ofiar oznaczyły miejsca śmierci swoich krewnych drewnianymi krzyżami. Bór Kunowski jako miejscowość został ponadto odznaczony Krzyżem Partyzanckim co miało miejsce 7 lipca 1985 roku. Rok w rok, 4 lipca pomnik gromadzi krewnych ofiar i Polaków chcących uczcić pamięć tego dramatu.