1943 r.: Pacyfikacja Skałki Polskiej
[ Powrót do historii Polski ]
Skałka Polska obecnie jest zaledwie przysiółkiem istniejącej wsi Ewelinów. Położona w dolinie rzeki Czarnej, Skałka Polska była otoczona szczelnie lasami oraz terenami podmokłymi, a jednocześnie jej mieszkańcy żyli na stosunkowo zamożnym poziomie – zarabiali na życie pracą w tartaku, w lesie (przy wyrębie), w majątku w Lasocinie, a także z rolnictwa. Podczas II wojny światowej mieszkańcy wsi aktywnie wspierali partyzantów z AK, zwłaszcza oddział Mieczysława Tacharskiego ps. „Marcin”, ale także pomagali Gwardii Ludowej z oddziały Stanisława Olczyka ps. „Garbaty”. Ponadto wieśniacy ze Skałki Polskiej ukrywali w swoich domach Żydów, jak i dezerterom z Armii Czerwonej, którzy uciekli z niemieckiej niewoli.
W odpowiedzi na rosnącą aktywność i puchnące struktury polskiego ruchu oporu w dystrykcie radomskim niemiecki okupant w 1943 roku postanowił wydatnie zintensyfikować terror wobec miejscowej ludności. Naziści szczególnie „upodobali” sobie centralną część dystryktu radomskiego – powiat kielecki, iłzecki, konecki i włoszczowski. Przeprowadzili na tym obszarze szereg brutalnych pacyfikacji. 18 oraz 22 kwietnia 1943 roku żandarmi wymordowali 30 Polaków w Lucie, a oddział Gwardii Ludowej w ramach vendetty przypuścił atak na Antonielów, wieś zamieszkałą w XIX wieku przez Niemców, którzy do czasów II wojny pilnie starali się zachować swoją odrębność narodową. Gwardia Ludowa wzięła sobie na cel Antonielów, ponieważ podczas okupacji niemal wszyscy mieszkańcy wsi dumnie zadeklarowali się jako volksdeutsche. Sama wieś znana była także pod nazwą Skałki Niemieckiej i tu właśnie nazistowski okupant znalazł wśród swoich ziomków mocny punkt do oparcia w regionie.
Wspomniany atak Gwardii Ludowej na Antonielów spotkał się z twardą odpowiedzią volksdeutschów, summa summarum polscy komuniści zdołali zlikwidować osiemnastu obrońców i spalić trzy posiadłości gospodarskie. W świetle późniejszych wydarzeń atak oddziału Gwardii Ludowej okazał się płachtą na i tak już rozjuszonego niemieckiego byka – okupant w ramach rewanżu 24 kwietnia spalił wieś Naramów (zamordowano tam 24 mieszkańców i spalono pięć gospodarstw) oraz poczynił plany spacyfikowania Skałki Polskiej.
Niemcy mieli już doświadczenie w przeprowadzaniu podobnych pacyfikacji, więc gdy doniesiono im, że na wieść o pacyfikacji Naramowa wielu wieśniaków ze Skałki Polskiej uciekło z domostw, okupant postąpił cynicznie. Aby uśpić czujność i oszukać Polaków naziści ogłosili, że nie będą karać nikogo więcej, a nawet zezwolili, aby do szpitala w Końskich zwieźć pozostałych przy życiu mieszkańców Naramowa. Część Polaków przyjęła niemieckie zapewnienia za dobrą monetę i powróciła do swoich domów, jednakże duża część mężczyzn nadal chroniła się w gęstwinie okolicznych lasów, a we wsi pojawiali się oni tylko na czas niezbędnych prac gospodarskich. W celu ich wywabienia do swoich domostw Niemcy po raz kolejny zastosowali cyniczny fortel.
Ich narzędziem stał się sołtys wsi, Antoni Łapot, który szczególnie cynicznie postąpił ze swoimi „podopiecznymi”. Otóż Łapot był niemieckim konfidentem pracującym dla Gestapo, który poinstruowany przez swoich niemieckich mocodawców wystosował taką odezwę:
„Ludzie niepotrzebnie ukrywający się po lasach, którzy z partyzantami nie mają nic wspólnego moga spokojnie powrócić do swych domów”
Jednocześnie oprócz przysłowiowej marchewki sołtys sprezentował kij, w postaci gróźb rozliczenia się z tymi, którzy nadal będą się ukrywać – mieli zostać uznani za „wspólników bandytów”. Odezwa sołtysa poskutkowała i niemal wszyscy wieśniacy-mężczyźni porzucili swoje leśne legowiska i powrócili do gospodarstw. Chłopi cały czas wierzyli także, że w razie niemieckiego ataku wsparcia mieszkańcom udzielą komórki polskich partyzantów z Mnina i Łopuszyna.
Antoni Łapot zameldował 10 maja 1943 roku na posterunku niemieckim w Antonielowie, że mieszkańcy wsi powrócili do swoich domów. Jeszcze tego samego dnia niemiecki okupant zorganizował naradę, na której opracowano szczegóły zaplanowanej Pacyfikacji Skałki Polskiej. Została ona zorganizowana w Łopusznie, a przewodniczył jej dowódca II batalionu 22. pułku policji ochronnej, niejaki mjr. Seller. Ustalono, że w akcji wezmą udział członkowie owej formacji, żandarmi z komend w Kielcach i w Łopusznie, a wspierać ich mieli członkowie niemieckiej straży volksdeutschów z Antonielowa. Akcja miała charakter ekspedycji karnej, a na jej czele stał Gulf Mayer, który na co dzień dowodził niemieckimi policjantami w Kielcach. Okupant opracował także plan mówiący o tym, że wieś zostanie otoczona kordonem żołnierzy i snajperów rozstawionych mniej więcej co 25 metrów. Ponadto na przeciwstawnych stronach wsi planowano rozlokować ciężkie karabiny stacjonarne, z których można by masakrować uciekającą ludność. Po samej wsi miały chodzić grupy liczące po trzech policjantów, które były odpowiedzialne za „zniszczenie wroga w domach i zabudowaniach”.
Tutaj należy wspomnieć o haniebnej postawie wspominanego sołtysa, Antoniego Łopota. Otóż gdyby nie fakt, iż był niemieckim szpiclem to do Pacyfikacji Skałki Polskiej mogłoby w ogóle nie dojść, a przynajmniej byłoby mniej ofiar śmiertelnych. Jednocześnie na wyróżnienie zasługuje postawa jednego z niemieckich oficerów. Adolf Karl Landl był niemieckim funkcjonariuszem wyznaczonym do pacyfikacji wsi, ale jednocześnie z racji antyhitlerowskich przekonań współpracował z AK. Powiadomił swoją znajomą, Jadwigę Wcisło, o tym, że jego mocodawcy rozpoczną pacyfikację Skałki wraz ze świtem, 11 maja. Kobieta przekazała owe ostrzeżenie leśniczemu, niejakiemu Zawadzie, a ten kierując się dobrą wolą powiadomił o tym… Antoniego Łopota właśnie. Niemiecki konfident nie dość, że nie ostrzegł mieszkańców swojej wsi przed planowaną ich anihilacją, to dodatkowo usłużnie przekazał posiadłą informację Adolfowi Golkemu, który był komendantem niemieckich żandarmów w Antonielowie.
Na swojej drodze z Kielc do Skałki Polskiej niemiecka ekspedycja karna zbierała posiłki. I tak 11 maja około godziny 3:00 dotarła do Łopuszna i zabrała z miejscowości żandarmów, a następnie w Antonielowie do oddziału Mayera dołączyli volksdeutsche. Ich rola miała polegać na tym, aby po zniszczeniu wsi przewieźli wozami ze Skałki mienie, jakie uda się im zagrabić.
Skałka Polska została otoczona zaplanowanym kordonem policji, a w znalezieniu dogodnego miejsca na zasadzki pomagali jej volksdeutsche z okolicy. Szpicel w postaci sołtysa, przywoływanego już wcześniej Łopota, mieszkańcom swojej wsi powiedział wcześnie, że Niemcy się zjawią – oszukał ich jednak twierdząc, że ich wizyta ma mieć wyłącznie charakter inspekcji. Nieświadomi jego roli wieśniacy nie mieli podstaw nie wierzyć jego zapewnieniom. Ludność wsi zaczęła się jednak nieco niepokoić, gdy zauważyła, że sołtys zamknął się wraz z rodziną w swoim gospodarstwie, a przed nim stanęły niemieckie warty. Ponadto pojawiły się pierwsze ofiary – Niemcy zastrzelili Antoniego Fatalskiego, ekonoma, który był szefem lokalnej komórki AK. Zginął również niejaki Stefan Komisarczyk, który próbował przedostać się poza niemiecki kordon otaczający Skałkę Polską.
Sygnałem do podjęcia masakry było trzykrotne zagwizdanie przy użyciu gwizdka. Gdy Meyer dał ten znak grupy żandarmów i policjantów chodziły od domu do domu i po prostu mordowały mieszkańców. Strzelano do nich, obrzucano granatami, mordowano ręcznie i przy użyciu kolb karabinów – nawet kobiety i dzieci mordowano bez względu na wiek ofiar. Stefankowi Fijołkowi niemiecki żandarm rozłupał główkę… o kamień leżący pod płotem. Kobiety były bezlitośnie dźgane bagnetami i torturowane przed śmiercią, a sama pacyfikacja trwała ponad sześć godzin.
Po wymordowaniu wieśniaków żądni łupów volksdeutsche rozpoczęli festiwal grabieży majątku pomordowanych. Wszystko co się ruszało i przejawiało wartość zwożono do Łopuszna. Niemieccy oprawcy nawet nie pofatygowali się, aby pogrzebać zwłoki swoich ofiar – zebrano je i wrzucono do zabudowań, a te następnie podpalono i dopilnowano, aby strawił je ogień.
Ofiarami podjętej przez Niemców Pacyfikacji Skałki Polskiej zostało 91 mieszkańców wsi, z tego 29 mężczyzn, 21 dzieci w wieku 7-18 lat, 18 poniżej 7 roku życia oraz 23 kobiety. Spalono doszczętnie całą wieś, nawet gospodarstwo sołtysa, o którego późniejszych losach zaraz wspomnimy.
Gdy niemieccy oprawcy opuścili miejsce swojej zbrodni do wsi zaczęli spływać Polacy z okolicznych miejscowości. Jeszcze tego samego dnia, wieczorem 11 maja zostali oni przegnani z niej przez volksdeutschów, którzy uzbrojeni kończyli rabunek mienia ofiar. Lokalni mieszkańcy powrócili na zgliszcza Skałki Polskiej następnego ranka, ale ponowie zostali przepędzeni przez volksdeutschów. Urządzono także obławę, w wyniku której zamordowano niejakiego Tadeusza Lesiaka oraz nieznanego z imienia i nazwiska 10-letniego chłopca. Tym samym bilans ofiar Pacyfikacji Skałki Polskiej wzrósł finalnie do 93 osób.
Zadaniem zorganizowania pogrzebu pomordowanym Polakom obarczono wójta pobliskiego Ewelinowa, Antoniego Ociepkę. 15 maja trupy ofiar pochowano w zbiorowej mogile, na środku zniszczonej wsi. Już po zakończeniu II wojny światowej rodziny i krewni ofiar Pacyfikacji Skałki Polskiej postawiły na niej krzyż.
Wreszcie 9 maja 1977 roku władze PRL odznaczyły samą Skałkę Polską Orderem Krzyża Grunwaldu III klasy, „„w uznaniu patriotycznej postawy mieszkańców, za czynny udział w walce z hitlerowskim najeźdźcą oraz w walce o umocnienie władzy ludowej”.
Jeżeli natomiast chodzi o losy architektów i sprawców tej zbrodni to wracamy do wyrodnego sołtysa – Antoni Łapot po masakrze przeniósł się do Ewelinowa, gdzie jeszcze tego samego roku, w lipcu, znalazł sprawiedliwość pod lufami żołnierzy AK z oddziału Mieczysława Tacharskiego ps. „Marcin”.
Formalnie sądzono także w latach 60′ XX wieku dowódcę kompanii karnej, Gerulfa Meyera. Stanął on przed sądem w autriackim Grazie. Świadkami na jego procesie byli Antoni Sobczyk oraz Józef Fatalski, którzy przeżyli Pacyfikację Skałki Polskiej. 28 marca 1968 roku Meyer został skazany na 11 lat ciężkiego więzienia – uznano go winnym dowodzenia masakrą Skałki oraz likwidacją gett żydowskich w Chęcinach i w Chmielniku.
Ponadto jeszcze w latach 60′ XX wieku Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce przekazała Centrali Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwiksburgu dokumenty dotyczące zmasakrowania polskich wsi. Prokuratura w RFN po zapoznaniu się z ich ciężarem dowodowym wszczęła śledztwo w sprawie pacyfikacji Naramowa i właśnie Skałki Polskiej, która w dokumentach sądowych nie jest wymieniona z nazwy. Prokuratura finalnie wydała postanowienie mówiące o tym, że przeprowadzone przez Niemców pacyfikacje były usprawiedliwione faktem, iż wcześniej polscy partyzanci z Gwardii Ludowej zaatakowali Antonielów.