Akcja Bollwerk

Armia Krajowa działała na terenie całej okupowanej Polski, także na terenach wcielonych do III Rzeszy, gdzie działalność konspiracyjna była szczególnie trudna. Wielkopolska stała się częścią Kraju Warty, którego namiestnikiem był Arthur Greiser. Zasłynął on z wyjątkowego okrucieństwa, jego celem było wyniszczenie wszystkich Polaków na terenach mu podległych. Mimo tego, wiosną 1940 roku, utworzony został Poznański Okręg ZWZ.

Pierwszym komendantem Okręgu został płk Rudolf Ostrihansky ps.”Ludwik” Prowadzono działalność organizacyjną i prace operacyjno-sztabowe, tak jak w całej okupowanej Polsce przygotowując się do powstania zbrojnego, a szczególny nacisk położono na działalność wywiadowczą. Prowadzono także walkę bieżącą. Wydziałowi III ZWZ, kierowanemu przez por. rez. Tadeusza Janowskiego ps. „Wojnar”, podporządkowane zostało Wielkopolskie Kierownictwo Związku Odwetu.

Wielkopolskie Kierownictwo Związku Odwetu posiadało własne zaplecze badawczo-produkcyjne środków walki sabotażowo-dywersyjnej, którym kierował dr Franciszek Witaszek ps. „Warta”, Oddział Dywersji Bojowej pod dowództwem st. sierż. Michała Garczyka ps. „Kuba” oraz wydzieloną siatkę łączności konspiracyjnej, kierowaną przez Edmunda Norbeckiego ps. „Edek”. Ważny trzon kadrowy stanowili przedwojenni oficerowie Wojska Polskiego zatrudnieni w niemieckiej firmie wartowniczej Wach-und Schliessgesellschaft.

Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej działalność sabotażowa wzmogła się, co nie uszło uwadze Gestapo. Wzmogły się aresztowania, które znacznie utrudniały działalność konspiracji. Mimo tego przygotowania do akcji bojowych trwały nadal. Planowano m.in. sabotaże pozorujące działania opozycji niemieckiej. Rozpoznawano zakłady przemysłowe i magazyny. Zajmował się tym Oddział Dywersji Bojowej, zwany też Oddziałem Lotnym.

Oddział kierowany przez Michała Garczyka ps. „Kuba” liczył ok. 35 osób, głównie zawodowych podoficerów Wojska Polskiego, zorganizowanych w pięć sekcji bojowych. Specjalnością oddziału był sabotaż przemysłowy i transportowy, głównie podpalenia. Największą akcją bojową oddziału była akcja Bollwerk, czyli spalenie całego kompleksu magazynowego portu rzecznego w Poznaniu, w nocy z 20 na 21 lutego 1942 roku.

Akcja została przeprowadzona na rozkaz Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego. Jej celem było przede wszystkim zniszczenie zgromadzonych w magazynach portu niemieckich zapasów, które miały być wysłane na front wschodni. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej port rzeczny w Poznaniu stał się ważnym ogniwem w transporcie niemieckiego zaopatrzenia na front wschodni.

Akcja Bollwerk - Port rzeczny w Poznaniu

Port rzeczny w Poznaniu, który został spalony podczas akcji Bollwerk.

W magazynach portowych zgromadzone było m.in. ponad 5 tys. kompletów ogumienia dla pojazdów bojowych, broni, żywności, a także wielkiej ilości zebranych na apel Adolfa Hitlera koców i ciepłej odzieży dla żołnierzy walczących na froncie wschodnim. Port zabudowany był gęsto, w większości budynkami o lekkiej, drewnianej konstrukcji, a niektóre magazyny przylegały do siebie. Taka konstrukcja umożliwiała, zdaniem wywiadowców, jednorazowe zniszczenie całego kompleksu portowego.

Dla powodzenia akcji ważne było rozbudowanie komórki ZWZ na terenie portu. Istotnym dla akcji okazało się włączenie w szeregi ZWZ, na początku stycznia 1942 roku, znanego na Chwaliszewie (poznańskiej dzielnicy), Antoniego Gąsiorowskiego „Ślepego Antka”. Był on zatrudniony jako woźnica i magazynier w firmie Hartwig. Znany był przede wszystkim jako przywódca „eki” (grupa, banda), cieszącej się złą sławą, zwłaszcza wśród poznańskiej policji.

Nazywany był „Ślepym Antkiem”, ponieważ przed wojną w jednej z bójek stracił oko. Kiedy rozpoczęła się II wojna światowa, Antek Gąsiorowski wypowiedział Niemcom swoją prywatną wojnę. Wraz z kolegami napadał na podpitych Niemców, którzy znaleźli się na Chwaliszewie i rozbrajał ich. „Ślepy Antek” wprowadził do ZWZ swoich kolegów: brata Władysława Gąsiorowskiego, Stanisława Kaliszana i Stanisława Sztukowskiego, a także Mariana Aniołę i Leonarda Kolanka, którzy pracowali jako robotnicy w porcie rzecznym.

W portierni portu, w której dyżurowali plut. Tomasz Prymelski oraz plut. Edmund Jankowiak, odbywały się spotkania instruktażowe wytypowanych do udziału w akcji żołnierzy ZWZ. Prowadził je Michał Graczyk, który omawiał plan oraz przydzielał konkretne zadania. Ważnym elementem planu było upozorowanie przypadkowego zapłonu, tak by policja niemiecka nie miała podstaw do podejrzenia o sabotaż. Do wywołania zapłonu wykorzystano specjalnie spreparowany piecyk elektryczny, uruchamiany przez mechanizm zegarowy.

Uczestnicy akcji wynieśli też z magazynów ok. 150 kg mąki, cukru i grochu, które zostały przekazane do najbardziej potrzebujących rodzin uczestników wielkopolskiej konspiracji. 20 lutego 1942 roku, Henryk Golimowski i Henryk Zielazek, wykonali przełączenie instalacji elektrycznej w jednym z magazynów, po czym włączyli do niej przygotowany piecyk elektryczny, który po automatycznym włączeniu za pomocą mechanizmu zegarowego spowodować miał zapłon zgromadzonych przy nim materiałów łatwopalnych.

Władysław Laube miał pod swoją pieczą magazyn Posener Gummiwerke, z którego był możliwy dostęp do pozostałych magazynów, wprowadził uczestników akcji Bollwerk na teren portu. Antoni Gąsiorowski miał z kolei dorobiony klucz do magazynów firmy Hartwig. Tomasz Maćkowiak, pełniący służbę jako strażnik, zapewnił dostęp do magazynów firmy Mewes.

Wieczorem 20 lutego uczestnicy akcji w składzie: Michał Graczyk, Antoni Piechowiak, Edmund Jankowiak, Władysław Laube, Edward Silski, Marian Anioła, Czesław Ławicki, Stanisław Sztukowski, Stanisław Piotrowski, Stanisław Kaliszan, Władysław Gąsiorowski, Józef Przybylski, Leonard Kolanek, Roch Piątkowski i Antoni Gąsiorowski, udali się do wyznaczonych magazynów. Przy pomocy parafiny, kalafonii, spirytusu, wełny do czyszczenia i szmat stworzyli w każdym magazynie 3-4 punktów zapalnych przy łatwopalnych materiałach.

Ogień podłożono nad ranem w sześciu magazynach: firmy Toepfer, Bromberger Schleppschiffahrt, Hartwig, Posener Gummiwerke, Behrendt i Schultz, Gerlach-Tantow oraz Mewes. Po wycofaniu się uczestników akcji z terenu portu i upewnieniu się, że pożar odpowiednio się rozprzestrzenił, Tomasz Prymelski, pełniący służbę jako nocny portier, wszczął alarm. Pierwsze jednostki straży pożarnej miały pojawić się na miejscu o 7 rano.

Pożar do popołudnia 21 lutego gasiło 6 jednostek straży pożarnej, działających z lądu, a także z rzeki Warty, skąd czerpano wodę. Zniszczone zostały ogromne ilości artykułów żywnościowych i pasz, materiałów budowlanych, chemikaliów, papieru, mebli, a przede wszystkim ok. 5 tys opon samochodowych. Straty wyniosły według danych oficjalnych ponad 1 mln marek, ale faktycznie mogły być nawet trzy razy większe.

Następnego dnia po pożarze rozpoczęły się aresztowania i brutalne przesłuchania zatrudnionych w porcie rzecznym Polaków, w sumie ok. 60 osób. Dochodzenie prowadziła niemiecka policja kryminalna. 27 lutego została sporządzona opinia niemieckich biegłych, z której wynikało, że przyczyną pożaru było zwarcie przestarzałej instalacji elektrycznej. Natomiast rozmiary pożaru przypisano gęstej, drewnianej zabudowie, w której magazynowano materiały łatwopalne. Nikt z zatrzymanych nie przyznał się do winy i po kilku dniach wszyscy zostali zwolnieni.

Gestapo podjęło jednak własne dochodzenie. Wiosną 1942 roku, na skutek m.in. działalności konfidentów nastąpiła masowa dekonspiracja. Masowe aresztowania objęły wówczas 175 żołnierzy w Poznaniu i Gnieźnie. M.in. Gestapo ujęło por. Tadeusza Janowskiego, dr Franciszka Witaszka, por. Zenona Plucińskiego. 24 października 1942 roku został aresztowany st. sierż. Michał Garczyk. Pozostali uczestnicy akcji zostali aresztowani 25 i 26 maja 1943 roku.

Akcja Bollwerk - Pomnik

Pomnik upamiętniający akcję Bollwerk, stojący w miejscu, gdzie znajdował się spalony podczas akcji port rzeczny w Poznaniu.

Wszyscy aresztowani przeszli okrutne śledztwo w siedzibie poznańskiego Gestapo w Domu Żołnierza. W Forcie VII zmarł po przywiezieniu z przesłuchania skatowany chor. Stanisław Kwaśniewski. 26 czerwca, w czasie jednego z przesłuchań, został zamordowany Antoni Gąsiorowski, który katowany, mając skrępowane ręce, rzucił się do gardła prowadzącego przesłuchanie gestapowca, poważnie go raniąc.

Represjom poddana też została rodzina „Ślepego Antka”. Aresztowani zostali: jego brat Władysław, żona Józefa, siostra Helena Kwiatkowska i jej syn Henryk. Dzieci zostały wyrzucone z mieszkania. Władysław Gąsiorowski i Henryk Kwiatkowski zostali straceni, Józefa Gąsiorowska przeżyła obóz koncentracyjny Ravensbrueck.

14 marca 1942 roku generał Władysław Sikorski wydał dyspozycje ambasadorowi RP w Moskwie Stanisławowi Kotowi: „Niech Pan powie [Stalinowi], że spalenie w Poznaniu olbrzymich magazynów ciepłej odzieży oddało chyba przysługę sowieckiej armii.” Także generał Władysław Anders, dowódca formującego się w ZSRS polskiego wojska, w rozmowie ze Józefem Stalinem z 18 marca, zwrócił uwagę na fakt, że „spalenie olbrzymich magazynów ciepłej odzieży w Poznaniu, zebranej w całej Rzeszy na progu tej zimy przysłużyło się poważnie sprawie.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *