Elżbieta Bieńkowska, Paweł Wojtunik – zapis rozmowy – skrót
Elżbieta Bieńkowska (wicepremier i minister infrastruktury), Paweł Wojtunik (szef CBA)
Rozmowa miała miejsce 5 czerwca 2014 roku w warszawskiej restauracji Sowa&Przyjaciele.
Została opublikowana 18 maja 2015 roku w tygodniku Do Rzeczy, w artykule autorstwa Cezarego Gmyza.
Fragmenty nagrań:
Spalona budka pod ambasadą Rosji
PW: Do mnie się nie odzywał, jak na koordynatora dwumiesięczna cisza w rozmowach.
EB: Tak.
PW: Mnie jest z tym dobrze…
EB: Tak, tak.
PW: Bo mam czas. Nie muszę nigdzie jeździć. Widzę, jak on gania Łuczak… [Dariusza
Łuczak, szef ABW]
EB: Tak, tak, tak.
PW: W piętkę, ledwo się wyrabia, jak co pięć minut telefon…
EB: Tak, tak.
PW: Znaczy Bartek ma ze mną taki problem, że Bartek się nauczył zarządzać wszystkim przez telefon. Nawet jak siedzieliśmy na tej trybunie, to szef BOR-u do niego telefonem, czy śmigłowiec nie może dalej latać. No ja pierniczę. No to minister. Jak on do mnie zadzwonił, czy może śmigłowiec dalej latać czy nie. Jakbym go pierdyknął telefonem.
EB: Ha, ha, naprawdę?
PW: Stołeczny dostaje telefon, żebyśmy…
EB: Ale jaja, ale jaja, ale jaja.
PW: Widzisz, ale facet nauczył ich, że on dzwoni i on im rozkazuje. I tak samo poszli, spalili budkę pod ambasadą, bo minister osobiście wymyślił taką… wiesz z takiego…
EB: Taką koncepcję, tak, tak.
PW: Z takiego zarządzania ręcznego są same problemy. Tym bardziej dla ministra, który nie ma takich uprawnień, on nie ma uprawnień.
https://www.youtube.com/watch?v=ztJ0iKvHQkk
Za 6000 zł pracuje „albo złodziej albo idiota”
EB: A ona jest z Gdyni i jeździ co tydzień w ogóle, wiesz, z tymi dziećmi (…) bo tam ma wykłady. Ten jej mąż zginął tragicznie. Gdzieś się utopił, czy no… No utopił się, dwa lata temu czy ileś. I jest wdową z dwójką dzieci, takich no w wieku, zdaje mi się późnopodstawówkowym, nie gimnazjalnym, na pewno jeszcze. I ona te dzieci ma tutaj ze sobą. Czyli ona prowadzi normalne gospodarstwo.
PW: Dwa domy. Bo jeszcze tam…
EB: Tak, dokładnie tak. Mówi: i wiesz ile mi w zimie zostawało, jak dochodziło za ogrzewanie, tam wiesz tego…
PW: A dzieci tam jeszcze do jakiejś szkoły…
EB: Mówi: ja dostawałam pensji 6 tys. 6 tys. zł! No rozumiesz to?
PW: Nie, nie…
EB: No albo złodziej, albo idiota. To jest niemożliwe tak? Żeby ktoś za tyle pracował. Ona mówi, że jej koledzy z uczelni to w ogóle się w głowę pukają, bo nie wierzą. Jak uwierzą, to się w głowę pukają – co ona tu jeszcze robi?!
PW: Kiedyś w Polsce było tak, że bycie wiceministrem to jest już kamień milowy w CV. Że po tym już jesteś autorytetem, guru, czeka cię tylko lepsza kariera. A tu po prostu każdy patrzy. Mnie też się tak kiedyś wydawało… A teraz podsekretarzem stanu, tak? Zobacz jak wiceministrowie mają. Teraz albo otwierają, są open-doorsami albo gdzieś klepią biedę.
EB: Tak, tak.