Elżbieta Bieńkowska, Paweł Wojtunik – zapis rozmowy
Elżbieta Bieńkowska (wicepremier i minister infrastruktury), Paweł Wojtunik (szef CBA)
Rozmowa miała miejsce 5 czerwca 2014 roku w warszawskiej restauracji Sowa&Przyjaciele.
Została opublikowana 18 maja 2015 roku w tygodniku Do Rzeczy, w artykule autorstwa Cezarego Gmyza.
Nagranie całej rozmowy:
O Pendolino i Januszu Piechocińskim
Elżbieta Bieńkowska: Teraz mamy cały czas jazdę z tym Pendolino, nie… Ale wiesz… Ja mówię no nie, utną mi język w grudniu, bo ja cały czas mówię: w grudniu Pendolino pojedzie po polskich torach… Według mnie… Z naszej strony nie ma wyjścia… A głupi Piechociński po prostu to chyba wiesz… Debil jeden… Ale stary, on się o tym pięć razy wypowiedział, wiesz, i podkręca temat, rozumiesz? Podkręca temat, że za mną gonią z mikrofonami co z Pendolino… I to jest no niestety najgorsze.
Paweł Wojtunik: Pendolino, tak nie badając sprawy, to jest jedna rzecz słaba. Generalnie Alstom ma problemy wszędzie i Alstom już miał problemy.
O ośrodku CBA w Lucieniu (były ośrodek prezydencki przejęty przez CBA)
PW: My byliśmy z Anetą [żona Wojtunika – red. Do Rzeczy] z dziećmi… Mam taki ośrodek wypoczynkowy w Lucieniu. O! to ci polecam z rodziną, jezioro, od Warszawy 150. Mam domek Kaczyńskiego, można się wykąpać w jacuzzi Kaczyńskiego, nad samym jeziorem, nie ma nikogo, nie ma żadnych mediów, jest na miejscu wyżywienie, kajak, łódka, strefa ciszy, wędki, kort tenisowy. To jest mój ośrodek i możesz z tego korzystać, co prawda odpłatnie za 10 zł za dobę.
EB: 10 zł?
PW: Taką opłatę wprowadziłem dla funkcjonariusza i gości funkcjonariuszy… Rewelacja, w miarę komfortowy domek.
Za 6000 zł pracuje „albo złodziej albo idiota”
EB: A ona jest z Gdyni i jeździ co tydzień w ogóle, wiesz, z tymi dziećmi (…) bo tam ma wykłady. Ten jej mąż zginął tragicznie. Gdzieś się utopił, czy no… No utopił się, dwa lata temu czy ileś. I jest wdową z dwójką dzieci, takich no w wieku, zdaje mi się późnopodstawówkowym, nie gimnazjalnym, na pewno jeszcze. I ona te dzieci ma tutaj ze sobą. Czyli ona prowadzi normalne gospodarstwo.
PW: Dwa domy. Bo jeszcze tam…
EB: Tak, dokładnie tak. Mówi: i wiesz ile mi w zimie zostawało, jak dochodziło za ogrzewanie, tam wiesz tego…
PW: A dzieci tam jeszcze do jakiejś szkoły…
EB: Mówi: ja dostawałam pensji 6 tys. 6 tys. zł! No rozumiesz to?
PW: Nie, nie…
EB: No albo złodziej, albo idiota. To jest niemożliwe tak? Żeby ktoś za tyle pracował. Ona mówi, że jej koledzy z uczelni to w ogóle się w głowę pukają, bo nie wierzą. Jak uwierzą, to się w głowę pukają – co ona tu jeszcze robi?!
PW: Kiedyś w Polsce było tak, że bycie wiceministrem to jest już kamień milowy w CV. Że po tym już jesteś autorytetem, guru, czeka cię tylko lepsza kariera. A tu po prostu każdy patrzy. Mnie też się tak kiedyś wydawało… A teraz podsekretarzem stanu, tak? Zobacz jak wiceministrowie mają. Teraz albo otwierają, są open-doorsami albo gdzieś klepią biedę.
EB: Tak, tak…
Spalona budka pod ambasadą Rosji
PW: Do mnie się nie odzywał, jak na koordynatora dwumiesięczna cisza w rozmowach.
EB: Tak.
PW: Mnie jest z tym dobrze…
EB: Tak, tak.
PW: Bo mam czas. Nie muszę nigdzie jeździć. Widzę, jak on gania Łuczak… [Dariusza
Łuczak, szef ABW]
EB: Tak, tak, tak.
PW: W piętkę, ledwo się wyrabia, jak co pięć minut telefon…
EB: Tak, tak.
PW: Znaczy Bartek ma ze mną taki problem, że Bartek się nauczył zarządzać wszystkim przez telefon. Nawet jak siedzieliśmy na tej trybunie, to szef BOR-u do niego telefonem, czy śmigłowiec nie może dalej latać. No ja pierniczę. No to minister. Jak on do mnie zadzwonił, czy może śmigłowiec dalej latać czy nie. Jakbym go pierdyknął telefonem.
EB: Ha, ha, naprawdę?
PW: Stołeczny dostaje telefon, żebyśmy…
EB: Ale jaja, ale jaja, ale jaja.
PW: Widzisz, ale facet nauczył ich, że on dzwoni i on im rozkazuje. I tak samo poszli, spalili budkę pod ambasadą, bo minister osobiście wymyślił taką… wiesz z takiego…
EB: Taką koncepcję, tak, tak.
PW: Z takiego zarządzania ręcznego są same problemy. Tym bardziej dla ministra, który nie ma takich uprawnień, on nie ma uprawnień.
O żonie Pawła Wojtunika, pracującej w MSW
PW: Ale wiesz niestety, u nich jest moja żona, to jest po prostu już…
EB: Gdzie? W MSW?
PW: Jestem po prostu już tak zły, nawet z Włodkiem [Włodzimierz Karpiński, minister Skarbu Państwa, który może delegować funkcjonariuszy podległych MSW do spółek Skarbu Państwa] o tym rozmawiałem… I prosić Włodka, żeby jej gdzieś nie delegować, wiesz dlaczego? Dla mnie to bardzo niezręczne, ale ona przeze mnie, kiedyś Ci mówiłem, ale ona przeze mnie… Ale teraz oni wiedzą, że ona tam jest, a dziewczyna, która ma dwa fakultety, w porównaniu z nią to ja jestem młotem, bo to ona jest ode mnie lepiej wykształcona i co.
O „bandzie na bandzie” w górnictwie
EB: Zadzwoniłam do Włodka, czy skończyły się sprawy górnicze, przy których szarpią nam, mieszają… Ponieważ nie chcę się nimi zajmować, a chcę, bo mieszkam, i chciałabym, żeby jakoś tam szło, ale było wczoraj spotkanie i Włodek mówi „Skończyliśmy, ale siedzimy jeszcze w ministerstwie”. A ja pomyślałam, kurde, może i pojechałam do tego ministerstwa, a tam normalnie siedzą i piją w ogóle wódkę (śmiech) cztery osoby i skończyłam z nimi ten dzień świąteczny… Mówię ci, żenada z tym całym górnictwem i z tą gospodarką, po prostu takie zaniedbania… Prawda jest taka, że właściciel, czyli Ministerstwo Gospodarki, generalnie w dupie miało całe górnictwo przez całe siedem lat. Były pieniądze, a oni, wiesz, pili, lulki palili, swoich ludzi poobstawiali, sam wiesz, ile zarabiali i nagle pierdyknęło. A ja to słyszałam naprawdę od roku, to na pewno. Tylko to nie jest moja kompetencja… Jest Tomek, który ma się tym zajmować, Tomczykiewicz. Tak zaczęli do mnie z tą kompanią chodzić, no to jest kwestia wszystkich spółek, nie tylko kompanii, która jest w sytuacji tak tragicznej…
PW: Masz pomysł, jak z tego wyjść?
EB: Nie ma żadnego dobrego pomysłu. No pomysł jest taki… Włodek przy tym też pracuje, chcą wyrwać to z gospodarki, są tam jakieś drobne rzeczy finansowe, a to może im ulżyć odraczania ZUS-u, a to żeby firmy energetyczne im przedpłacały… Jak Baniak szacuje, pięć, sześć miesięcy jeszcze pociągną dłużej, ale właśnie to jest czas, żeby zrobić restrukturyzację.
Tam trzeba zrobić drugi krok restrukturyzacji, tej z połowy lat 90. O wiele mniejszą, bo wtedy odeszło siedemdziesiąt, osiemdziesiąt tysięcy ludzi, teraz trzeba…
PW: Dwadzieścia tysięcy…
EB: Nie skarbie, osiem do dziesięciu tysięcy… To jest półtora miliarda, co im brakuje rocznie… Trzeba zrobić dobrowolne odejścia… I skądś tam trzeba na to pieniądze znaleźć albo sprzedać jeszcze jedną… Pierwotny pomysł inicjalny sprzedania kopalni Szczygłowice był taki, że sprzedajemy kopalnie, bo nie ma innego wyjścia, i przeznaczamy te pieniądze na program dobrowolnych odejść, ale oni tego nie zrobili. No więc jakby restrukturyzujemy
poważnie spółkę i to jest afera ze związkami… Zwalniamy ludzi, deputaty, koszty zarządu administracji… Ja przez jeden miesiąc czy więcej przez całe weekendy w moim biurze senatorskim na zmianę słuchałam ludzi od górnictwa. I tam są normalnie bandy. Tam jest, kurwa, banda na bandzie i bandę pogania. Jest jedna banda profesorów, druga związkowców, trzecia banda zarządzających, czwarta banda…
PW: Podwykonawców.
EB: Firm, które z tego żyją świetnie…
PW: Są rozpuszczeni i dlatego tak…
EB: A z drugiej strony znowu przez jeden weekend słuchałam energetyków. No i energetycy mówią, co byśmy nie zrobili w górnictwie, to jeśli nie będziemy mieli takich naprawdę z jajem służb zagranicznych, które będą rozczytywać te unijne rzeczy związane z energetyką, to nikt nam nie pomoże. W komisji idą absolutne cięcia węgla. Pokazywali mi taką prezentację, jeden z dyrektorów z energetyki mówił, że jak robił tę prezentację, to przyszło mu do głowy, że mógłby ją nazwać „teoria spisku”. Regularnie, głównie Niemcy, wychodzenie z węgla, wychodzenie z węgla, wychodzenie z węgla… Nas koszą, jeśli chodzi o węgiel strasznie, a Niemcy na przykład brunatny u siebie… Budują cały czas kopalnie nowe… Taki kraj jak Niemcy na „wietrze” naprawdę się nie utrzyma. Myśmy cieszyli się przez chwilę, że od nas będą kupować, ale gówno prawda… To nie jest nic takiego trudnego, skoro ja przez pięć weekendów bez poziomu eksperckiego, bo ja się na tym nie znam, ale na poziomie zarządzającym ja mniej więcej wiem, o co chodzi. To, co jest strasznego, że jak jest ministerstwo odpowiedzialne za energetykę, już tam pieprzyć górnictwo, ma całościowy obraz. Po co jest surowiec, kurwa? Po to, żeby robić energię. Jeżeli energii nie trzeba będzie robić, to ten surowiec, nawet jeśli się ich tam ogoli do kości, co trzeba zrobić absolutnie, bo tam jest rozpasanie, to za pięć lat się okaże, że jeśli pieprzymy cały czas na węglu, ładny węgiel – to może coś zróbmy, nie?… Najlepiej powoływać ludzi, których znasz, taka jest prawda, to się nazywa nepotyzm, ale ludzi
znasz, a jak bierzesz gości z tego, to nie.
Korupcyjne powiązania na Podkarpaciu
PW: A jak twój zastępca?
EB: Który?
PW: Rynasiewicz. Czytałaś to, co wysłaliśmy?
EB: Tak, tak, no czytałam, ale jest nadal. Chyba w ogóle mam z nim małe kontakty, to jest dla mnie bolesny temat.
PW: Ja pytam tylko tak, nie oczekując… Nie po to, abyś go wyrzuciła.
Podejrzane umowy
PW: Są sprawy, których nie złapiesz za rękę, bo musiałabyś mieć dowody, faktury, dwóch świadków, że ukradli… Jedyne, co można zrobić, to pokazać im, że wiesz, że tak robili i już nie będą robić. A jeśli tego nie zrozumieją, to po prostu wywalasz gości. Nie masowo, ale tych najbardziej kluczowych. Tylko w ten sposób, by po pierwsze: podnieść koszty funkcjonowania, jeżeli kradną, bo muszą znaleźć kogoś innego, po drugie: utrudnić kradzież na przyszłość. Po trzecie wreszcie: pokazać, że z tymi gośćmi już nie będziecie kradli… Wiesz, co żeśmy wymyślili z Włodkiem? Rozmawialiśmy kilka razy o spółkach Skarbu Państwa i o różnych takich patologiach, o których ja też słyszałem… PZU na przykład w ciągu dwóch lat czy trzech – dwieście pięćdziesiąt baniek z wolnej ręki na doradztwo, którego nie chcą pokazać komuś, kto im świadczył. Jak spojrzałem na KGHM, to tam milion euro to jest dwumiesięczna umowa, jakaś obsługa. Milion euro dla kancelarii, która ma trudno powtarzalną, zagraniczną nazwę. No to sorry, za co? A tu członek zarządu z palca smaruje i Włodek mówi: „Nie no, syf, syf, syf”. A ja mówię: „Włodek, wyślij do mnie kwit, tylko pytanie, czy to wytrzymasz politycznie, bo za chwilę wszystkie telefony będziesz miał, się na ciebie rzucą”, „A ja ich postraszę”. I robię taką akcję, że pytamy spółki, jak one to robiły. Nic z tego nie wyniknie, oprócz tego, że odkryje Sienkiewicza i innych gości, których znam, ale to nie przestępstwo, ale na przyszłość… Już Wojtek Brochwicz nie dostał kolejnej umowy, bo miał na zasadzie tradycji, od zawsze. Bo jeśli oni muszą się tam powyliczać, pokazywać, to mają świadomość, że my się temu… Jak się raz na dziesięć spraw czegoś wystraszą i nie zrobią, to już 10 proc. Skarb Państwa ma więcej pieniędzy. Nie da się udowodnić zawsze, bo inaczej można czekać, aż się złapie jakieś dowody, wysłać do prokuratury. Prokuratura za trzy lata umorzy, a jak nie umorzy, to za pięć lat uniewinnią gościa.
Lobbing o zwiększenie budżetu dla CBA
PW: Nie chcę tego poruszać, ale wiesz, dzisiaj niechcący rozmawiałem z Tomkiem Siemoniakiem i rozmawiałem też ze Szczurkiem, jak mu tam na imię?
EB: Mateuszem
PW: I rozmawiałem też z Sienkiewiczem. Jakbyś mogła szepnąć, jakby cię pytali, ciepłe słowo na temat naszego budżetu…
EB: No.
PW: To bym Ci był niezmiernie wdzięczny… Ja w tym roku ludziom nie miałem jak zapłacić premii na święta 200, 300 zł. Po prostu jesteśmy w sytuacji zerowej… Ja już wystąpiłem do Szczurka o zwiększenie budżetu, natomiast Sienkiewicz rzucił
takie hasło: „Wiesz, konsultuj to ze mną, bo bez mojej zgody to żadnej zmiany nie będzie”. Premier podchodzi do tego, no wiesz, dostałem walcem po głowie, bo mi powiedział, że myśli pan, że co – przedszkolom mam zabrać dofinansowanie…
EB: Ile tam chcesz?
PW: 10, 20 milionów, to nie jest w skali państwa wielka kwota.
EB: Nie ma sprawy.
O planach na przyszłość
PW: A masz już taki pomysł za rok, dwa? Widzisz się gdzieś?
EB: Nie, nie mam w ogóle. Dałby Bóg, żebym nie była zmuszona gdzieś startować w jakichś wyborach.
PW: Zostań prezesem jakiejś małej, fajnej firmy, a ja będę Twoim doradcą do spraw rzeczy trudnych.
EB: Ja się na tym nie znam.
PW: Ech, na to coś wymyślimy, a przepraszam, a ci, którzy są, pokaż mi z tych dużych prezesów, który się na tym zna?
EB: Wiem, wiem.
Przeszukania CBA w MEN
PW: Jakie ja przeszukania zrobiłem dwa dni temu… W ministerstwie… U Kluzikowej [Joanna Kluzik-Rostkowska].
EB: Kluzikowa mnie działa na system…
PW: Ona jest w porządku, tylko ma jedną wadę polityczną, ona się z tym Burym [Jan Bury] zadaje.
EB: Ona się zadaje z Burym?
PW: Teraz może mniej, ale Buremu się wydaje, że ona się zadaje, że go słucha. Ma skurwiel…
EB: Mnie się wydaje, że ona wie, kto to jest Bury.
PW: On się na nią powołuje…