Radosław Sikorski, Jacek Rostowski – zapis rozmowy

Powrót do Afery podsłuchowej

Afera taśmowa

Zobacz skrót rozmowy

Radosław Sikorski (Minister Spraw Zagranicznych), Jacek Rostowski (były Minister Finansów).

Rozmowa miała miejsce wiosną 2014 roku w warszawskiej restauracji Amber Room.

Została opublikowana w numerze tygodnika „Wprost” 26/2014.

Fragmenty nagrań:

O premierze Wielkiej Brytanii Davidzie Cameronie.

Jacek Rostowski: On myśli, że pójdzie, wynegocjuje i wróci, żaden polski rząd nie może się na to zgodzić. Tylko w zamian za górę złota.
Radosław Sikorski: Albo bardzo zły nieprzemyślany ruch, albo to taka, nie po raz pierwszy, jego niekompetencja w sprawach europejskich. Pamiętasz? Spierdolił pakt fiskalny. Spierdolił. Po prostu. Bo się nie interesuje, bo się nie zna, bo wierzy w tę całą głupią propagandę, próbuje głupio manipulować systemem.
R: Jego problem jest taki, jemu nie o to chodzi. Tylko o krótkotrwały efekt propagandowy.
S: Wiesz co, cała jego strategia dawania im ochłapów, żeby ich usatysfakcjonować, de facto, tak jak przewidywałem, obróciła się przeciwko niemu, trzeba było powiedzieć: spierdalajcie, przekonać ludzi, tamtych odizolować. A tak dał im pole, na którym oni go upokarzają.
R: Żeby polski rząd się zgodził, to ktoś musiałby nam dać jakąś górę złota. Brytyjczycy nam złota nie dadzą, a Niemcy, żeby trzymać Brytyjczyków, też nam gór złota prawdopodobnie nie dadzą. Wobec tego więc będzie: spierdalajcie.
S: Nie, to nie. […]
R: Ja myślę, że paradoksalnie, wiesz, jaki będzie paradoksalny skutek dla nas tego?
S: No?
R: Nie dla nas specjalnie dobry, […] ogólnie niedobre dla nas, bo my chcemy, żeby Wielka Brytania została. Ja myślę, że będzie tak, on przegra te wybory. Wielka Brytania wyjdzie. Oni wraz jak wyjdą, utrzymają otwarte granice. Nie dla żebraków, ale otwarte w sensie…
S: Tak jak Norwegia.
R: Tak, w sensie takim, że nie będą wpuszczali cygańskich żebraków.
[głośna muzyka]
S: Dosyć tego! Tak jak oni spieprzyli Europę Wschodnią i parę innych rzeczy. [parodiuje Brytyjczyka:] Jak Europa się nie zreformuje, to źle skończy! Niech oni się martwią swoją gospodarką. Jak się nie zreorganizują, to będzie miała tak złą gospodarkę jak Niemcy.

O PiS, Macierewiczu i operacji ZEN.

S: Ty, ja uważam, że można zajebać PiS komisją specjalną w sprawie Macierewicza.
R: No a co innego jest dzisiaj?
S: No taaak. Kaczyński się przyspawał do Macierewicza i teraz trzeba Macierewiczem ich obu na dno pociągnąć. To, co jest w materiałach prokuratorskich, jest miażdżące. Można zrobić dwuletni cyrk. I niech oni się tłumaczą. Tam są straszne rzeczy. Wiem, bo byłem przy tym.
R: Dobrze, tylko trzeba namówić. Musisz Donalda namówić.
S: Robię, robię.
R: Musisz, no. [niezrozumiałe]
S: Już jest Palikot, SLD i PSL.
R: Tylko Donald…
S: Donald się waha, ale lekko za. Powiedział: niewykluczone. Niech oni, najpierw będzie skarga do sądu na prokuraturę. […] No tak, bo to jest skandal, kurwa. Skandaliczne. […]
R: To w takim przypadku powinien iść za to do więzienia.
S: I tak mógł produkować dokumenty ściśle tajne.
R: Wtedy to powinien za to pójść do więzienia, że ujawniał dokumenty.
S: Ta. Agenturę.
R: Za to. Jeżeli był osobą prywatną.
S: To jest ewidentny deal Seremeta z Tuskiem. To, co robią. […] Wiesz, na czym polegała operacja ZEN, którą Macierewicz ujawnił? To była operacja, nadzorowałem ją osobiście, zlokalizowania Al-Zawahiriego. Stary komuch. Oczywiście.
R: Oczywiście, ten, Malinowski.
S: Nie… Nie Malinowski, ale podobne […], ten, który tam dla talibów lokował walutę, jakieś szmaragdy, coś, i miał dość. I to była o tyle fajna operacja, że była samoweryfikująca się. My daliśmy tylko kasę na drobne wydatki, 20 tys. dolarów. I to, co oni chcieli od nas, Afgańczycy, że my zaświadczymy, przypilnujemy, że jak oni wystawią Al-Zawahiriego, to Amerykanie na pewno im wypłacą nagrodę. Wszystko było samoweryfikujące się. Bo chodziło tylko o to, żeby podać współrzędne, potem Amerykanie przypierdolili i potem albo jest ZEN, albo nie ma. I tam jedna próba nie wyszła, druga próba nie wyszła i miała być trzecia próba i jakby ta nie wyszła, to OK, kończymy operację. I ten skurwysyn ujawnił operację.

O sojuszu polsko-amerykańskim.

S: Wiesz, że polsko-amerykański sojusz to jest nic niewarty. Jest wręcz szkodliwy, bo stwarza Polsce fałszywe poczucie bezpieczeństwa. […]
S: Bullshit kompletny. Skonfliktujemy się z Niemcami, z Rosją, i będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom. Frajerzy. Kompletni frajerzy.

O układaniu list.

S: Rozumiem, że ambasadorstwo w Paryżu cię nie interesuje.
R: Nie, na tym etapie dziękuję.
S: Bo prezydent zgłasza mi swój pomysł i jak się już na niego zgodzę, nie będzie odwrotu.
R: Może być, że by mnie zainteresowało, jeśli nie będę [niezrozumiałe]. A kiedy musisz, bo ty mi rok temu mówiłeś, że musisz taką decyzję podjąć?
S: Teraz.
R: Wtedy mówiłeś, że teraz.
S: Przedłużyłem Orłowskiemu, ale nie mogę mu przedłużać w nieskończoność.
R: A mogę do momentu ustalenia list?
S: A, to tyle dam.
R: W najgorszym to miesiąc.
S: Tyle mogę.
R: OK.
S: Nie no, masz to jak w banku. No listę. […] Słyszę nawet, że jesteś rozważany do mojego okręgu. […] W tej sprawie będę miał trochę do powiedzenia, nie wiem, czy chcemy cię w naszym…
R: Nie, nie, ja słyszałem, jeśli chcesz mnie […] jako konkurenta, to najlepszy sposób, żebym ja miał stuprocentową pewność w parlamencie.
S: No, możesz wejść do parlamentu i nadal być kandydatem.
R: Mogę, ale gdybyś ty mi pomógł w tym, to ja byłbym gotów, ja też dotrzymuję swoich zobowiązań.
S: Nie mogę w to uwierzyć [zanosi się śmiechem]. Mówię ci tak, nie masz dużo do stracenia.
R: To był skandaliczny pomysł ze starą komuszką. [chodzi o Danutę Hübner, której przyznano pierwsze miejsce w Warszawie na liście w wyborach  do Europarlamentu – red. Blisko Polski]
S: Niesympatyczną.
[…]
S: Żebym zrozumiał dobrze – proponujesz taki deal, jeśli ci pomogę być na pierwszym miejscu na liście gdzieś.
R: W Warszawie.
S: W Warszawie.
R: Gdzieś to ja mam zagwarantowane.
S: W Warszawie. Tego ci nie mogę obiecać.
R: Nie obiecasz mi, że to załatwisz.
S: Ale mogę ci obiecać, że cię poprę. Wtedy ty mi nie będziesz wadził w komisji? [dłuższa cisza]
S: Deal?
R: Deal.
S: No dobra, to jesteśmy po słowie.
R: Słucham?
S: Jesteśmy po słowie.
R: Nie, nie, chcę bardziej precyzyjnie, bo nie chcę, no wiesz. […] Mogę ci zagwarantować, ale pozwól mi się jeden dzień zastanowić, no wiesz, to są poważne sprawy. Podejmuję się czegoś, to przecież… To powiem ci tak, że gdyby to miał być ten portfel energetyczny.
S: A dla Polski byłoby dobrze.
R: To jest inna sprawa, ale gdyby to miał być, daj mi te parę dni, ja się zastanowię, żeby ci zagwarantować, że gdyby to był ten portfel, to tutaj bym ci nie podziałał przeciw, wręcz przeciwnie, bo cię lubię, ale przeciwko Lewandowskiemu, który się, wiesz… OK.
S: Po angielsku.
R: Dokładnie. Ale daj mi te parę dni. Do weekendu, do poweekendu. Pozwól mi sobie przemyśleć. […] Pozwól mi się troszkę zastanowić, ale jak się zobowiązuję, to oczywiście na fest…
S: A ja z kolei oczywiście nie aspiruję do innych jakichś tam finansowych czy gospodarczych. Ale przebiera nogami też Jan Krzysztof.
R: Nie.
S: Nie? Jesteś pewien?
R: On może na coś. Ale raczej nie. Ja się go pytałem i powiedziałem, ale to jest między nami, nie. […] Zdaje sobie, że jest więcej konkurentów…

Toast za Tuska.

R: Za nas, za naszego ukochanego…
S: Najwyższego przywódcę, oby żył wiecznie.

O szpadzie dla Rostowskiego

[Na początku nagranego fragmentu Radosław Sikorski wyraża żal wobec Jacka Rostowskiego, że nie przyszedł do Pałacu Prezydenckiego odebrać „szpadę dyplomatyczną”, wyróżnienia przyznawanego osobiście przez szefa MSZ. Jacek Rostowski przeprasza, tłumacząc się niewiedzą, że to taki zaszczyt. – red. Blisko Polski]

O Danucie Hübner wietrzeniu europosłów i szukaniu następcy Sikorskiego.

S: Czy ona jest na w ogóle potrzebna? [o Hübner – red. Blisko Polski]
R:
W ogóle.
S:
Nadęte babsko.
[…]
S:
Kontynuowanie komisarza jest takie, takie nieestetyczne.
R: Musimy przewietrzyć.
S: Europosłów trzeba przewietrzać?
R: Wszystkich.
S: Wszystkich trzeba przewietrzać.
R: Oczywiście, oczywiście. Jeżeli mam kogoś popierać na komisarza energetycznego, w moim interesie bezpośrednim jest, żebyś był ty…
S: W moim interesie byłoby, żeby po mnie przejął ktoś rozsądny, żeby nie rozpierdolił tego wszystkiego.
R: Oczywiście. Trochę będzie mniej szampana, trochę więcej będzie prosecco, ale ogólna zasada będzie ta sama. Rodzinnie, spokojnie [śmiech] […].
S: Zalewski byłby OK, ale też utopiony. A ty byłbyś postrachem [śmiech]. […] Byłbyś taki jak ja, tylko jeszcze bardziej… Kiedyś cię komplementowałem, nie wiem, czy pamiętasz, to był największy komplement w moich ustach, że jesteś tak dobry, że mógłbyś być dyplomatą, nawet ministrem spraw zagranicznych.

Dalsza część nagrań, nie jest jeszcze dostępna publicznie. Poniżej wszystkie stenogramy tej rozmowy udostępnione w tygodniku „Wprost”:

Polska murzyńskość.

S: Problem w Polsce jest, że mamy bardzo płytką dumę i niską samoocenę.
R: Taki sentymentalizm.
S: Taka murzyńskość.
R: Jak, jak?
S: Murzyńskość.

O dwóch naszych w Europie.

R: To nie jest w naszym interesie realnym [śmiech].
S: Nie, to może być w naszym interesie. Z jedną oczywistą, dla Donalda jedynie słuszną zmianą. Nie na szefa komisji, po chuj mu to.
R: No dobrze, na szefa rady.
S: Na szefa rady. I wtedy mamy dwóch [dwa stanowiska w Europie], a nie jednego. Bo szef rady nie jest komisarzem.
R: A, w tym sensie, szerokim.
S: I mamy dwóch.
R: Zresztą on uważa, że ma lepsze szanse na szefa rady. Nie musi po angielsku dobrze mówić.
S: No ta. A czysta polityka to jest jego żywioł, a tam zarządzanie, wiesz, jakimiś pierdołami.
R: Komisja to jest prawdziwa władza.
S: To prawda, ale to jest też prawdziwe administrowanie. […] Ale to nie jest największa siła Donalda. On nie jest geniuszem administrowania. Wiesz, on nam dał dużo swobody…
R: I dobrze, i super.
S: Ale ja bym swoim ministrom tyle nie dał. [śmiech]
R: Ja daję ludziom dużo swobody, ale wiesz co?
S: Ale ja monitoruję na bieżąco, co robią. [szepty o problemach w rządzie]
R: Szambo. Tam jest szambo.
S: Tak, ale to dlatego, że komitet nie działa.

[Ostatnie zdanie dotyczy Komitetu Stałego Rady Ministrów, którego szefem jest jeden z najbliższych współpracowników premiera Jacek Cichocki. – red. Wprost]

O Grzegorzu Schetynie.

R: On może cicho siedzieć. Ale co on może potencjalnie?
S: Wiesz co, ja rozmawiałem o tym z Donaldem. On… znaczy teraz może cicho siedzieć, czekać, aż Donaldowi powinie się noga, czyli dokładnie to, co mógł robić od lat, tylko na niższym poziomie.
R: Dokładnie.
S: No to głupio.
R: Bardzo.
S: W indyjskiej polityce jest takie powiedzenie: jak nie możesz być lwem, to nie znaczy, że musisz być komarem.
R: Ale dygresja piękna, piękne, ale to piękne, piękne, piękne.
S: [śmiech] Głupia decyzja o niekandydowaniu, bo przecież jakby kandydował, toby dostał 40 procent i byłby kimś. [chodzi o wybory wewnątrz PO i start przeciwko Tuskowi – red. Blisko Polski]

Dowcipy ministrów.

S: Znasz to? Przychodzi pan Jacek do burdelu.
R: Pan Jacek?
S: Tak.
R: A może pan Radek? [śmiech] No, mówisz.
S: A burdelmama mówi: Panie Jacku, pan już dzisiaj trzeci raz.
R: [śmiech]
S: Kurwa, przez tę sklerozę to się zapierdolę na śmierć.
R: Piękne. [śmiech]
S: Słyszałem dziś kawał. Agencja towarzyska, oferta promocyjna, cennik. Szef agencji mówi „Panowie: blow job – 25 złotych. Anal job – 35 zł. To bardzo przystępnie”.
R: To bardzo przystępnie.
S: Klient pyta: a klasyczne pierdolenie? A szef burdelu odpowiada: klasyczne nie jest jeszcze w ofercie, bo niestety jestem jeszcze sam.
R: [śmiech] Ja bym taki właśnie opowiadał, że przychodzi do burdelu facet i prosi o najchudszą dziewczynę. Jedną z najchudszych, wysoką… Gdy dziewczyna się pojawia, klient mówi: proszę jej włożyć obrożę.
S: Obrożę?
R: Obrożę. Reks! [woła psa] A ta cała zdenerwowana. Burdelmama zdenerwowana. Reks, widzisz? Jak nie będziesz jadł, będziesz tak wyglądać.

Dodaj komentarz