Afera Rywina (2002)
[Powrót do afer III RP]
Ujawniona w 2002 roku afera jest jednym z największych i nie wyjaśnionych do końca skandali korupcyjnych w III RP. Wybuchła na tle propozycji korupcyjnej, którą Lew Rywin złożył Adamowi Michnikowi 22 lipca 2002 roku. Jako pierwsi opisali aferę na początku września 2002 roku w tygodniku Wprost w rubryce „Z życia koalicji, z życia opozycji” Robert Mazurek i Igor Zalewski.
Informacja ta przeszła jednak bez echa, mimo, że pytany o to przez Monikę Olejnik ówczesny minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk, zadeklarował pilne sprawdzenie całego zdarzenia. Jednak tego nie uczynił i było to później wielokrotnie podnoszone przez parlamentarną opozycję jako dowód matactw ze strony prominentnych polityków SLD, chcących uniemożliwić rozwikłanie całej sprawy.
Rozgłos aferze nadała dopiero publikacja 27 grudnia 2002 roku w „Gazecie Wyborczej” artykułu Pawła Smoleńskiego pt. „Ustawa za łapówkę czyli przychodzi Rywin do Michnika” oraz upublicznienie niepełnego stenogramu rozmowy między Adamem Michnikiem a Lwem Rywinem. Trzy lata po tej publikacji Paweł Smoleński na łamach miesięcznika „Press” przyznał się do popełnienia błędów przy pisaniu tego artykułu.
Propozycja korupcyjna dotyczyła prac nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji. Wprowadzono przepis zabraniający jednoczesnego posiadania gazety ogólnopolskiej (dziennika) oraz stacji telewizyjnej. Przepis taki stanowił dla spółki Agora, właściciela „Gazety Wyborczej” istotną przeszkodę, gdyż jej zarząd nosił się z zamiarem kupna stacji telewizyjnej Polsat lub drugiego programu TVP w razie jego prywatyzacji.
11 lipca 2002 roku Lew Rywin pośredniczył w rozmowach między prezes Agory Wandą Rapaczyńską, a ówczesnym premierem Leszkiem Millerem mającym być reprezentantem tzw. grupy trzymającej władzę. Rywin przekazał Rapaczyńskiej warunki ustalone z Leszkiem Millerem, które należy spełnić aby ustawa miała kształt odpowiedni dla Agory. Miało to być przekazanie przez Agorę 17,5 miliona dolarów na konto Heritage Films, pieniądze te miały trafić do SLD, „Gazeta Wyborcza” przestanie krytykować premiera i SLD oraz zatrudnienie Lwa Rywina w Polsacie po przejęciu go przez Agorę. Jak ustaliła później komisja śledcza, ostatni warunek miał zapewnić pilnowanie interesów SLD w Polsacie.
22 lipca Rywin spotyka się z Adamem Michnikiem, redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej”, część rozmowy w gabinecie Michnika została przez niego nagrana. Fragment nagrania stał się bezpośrednią przyczyną wybuchu afery. Tego samego dnia Michnik rozmawia o korupcyjnej propozycji z premierem Leszkiem Millerem i prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. 23 lipca na posiedzeniu Rady Ministrów rząd przyjmuje korzystną z punktu widzenia interesów Agory poprawkę do ustawy medialnej, a 26 lipca zostaje ona skierowana do Sejmu. W międzyczasie Adam Michnik informuje o sprawie Jerzego Urbana, przecieki sprawy przedostają się do prasy, przechodzą jednak bez echa.
Dopiero publikacja w „Gazecie Wyborczej” z 27 grudnia 2002 roku nadaje całej sprawie rozgłos. Już 10 stycznia 2003 roku na wniosek Prawa i Sprawiedliwości Sejm powołuje komisję śledczą do zbadania ujawnionych w mediach zarzutów dotyczących przypadków korupcji podczas prac nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji. Tydzień później dziennik Rzeczpospolita publikuje pełen zapis rozmowy Michnika z Rywinem, ujawniając pominięte w „Gazecie Wyborczej” fragmenty, które stawiały Michnika w złym świetle.
Przesłuchania komisji śledczej były transmitowane na żywo w TVP, stały się prawdziwym przedstawieniem. Podczas przesłuchań padało wiele słów, które przeszły do historii i weszły na stałe do języka potocznego jak słynna ostra wymiana zdań między przesłuchiwanym Leszkiem Millerem a Zbigniewem Ziobrą i słowa Millera pod adresem Ziobry „Pan jest zerem.” Jednym z przykładów poziomu przesłuchań komisji śledczej jest dialog pomiędzy przesłuchiwanym Adamem Michnikiem a zasiadającą w komisji z ramienia SLD Anitą Błochowiak:
Adam Michnik: Kolorowe skarpetki to symbol walki ze stalinizmem. Wszyscy bikiniarze chodzili w kolorowych skarpetkach.
Anita Błochowiak: Mówi się, że pedały też.
Zwrotem, który wszedł do języka potocznego stały się też słowa wypowiedziane przez Lwa Rywina w czasie nagranej rozmowy z Adamem Michnikiem – „grupa trzymająca władzę”. Miała oznaczać działającą wspólnie, zakamuflowaną grupę osób, do której faktycznie miałaby należeć, w sposób jawny lub zatajony, władza w Polsce, lub też mającej na nią duży wpływ. O udział w tej grupie opozycja podejrzewała osoby związane z rządzącą partią SLD, oraz mające udział w przygotowywaniu nowelizacji przepisów ustawy o radiofonii i telewizji.
Przede wszystkim wymieniano takie osoby jak: Leszek Miller, Aleksandra Jakubowska, Robert Kwiatkowski, Lech Nikolski, Włodzimierz Czarzasty i inni członkowie KRRiT, bliżej nieokreślone osoby związane ze Stowarzyszeniem Ordynacka, a także szereg innych. Oprócz słów Rywina nie było bezpośrednich dowodów na istnienie takiej grupy, ani na przynależność kogokolwiek do niej. Istniały jednak liczne poszlaki, które nie zostały wyjaśnione.
5 kwietnia 2004 roku sejmowa komisja śledcza uchwaliła wbrew woli jej przewodniczącego Tomasza Nałęcza, głosami przedstawicieli SLD, Samoobrony i 1 niezrzeszonego raport Anity Błochowiak z SLD, stwierdzający, że żadnej „grupy trzymającej władzę” nie było, zaś Lew Rywin działał sam. Od raportu tego odcięła się grupa posłów, członków komisji, łącznie z jej przewodniczącym, którzy przygotowali mniejszościowe wersje raportu. Raport przygotowany przez posła Ziobrę stwierdzał, że taka grupa istniała i przedstawiał odmienny scenariusz wydarzeń i prawdopodobny skład tej grupy.
Ziobro postulował w nim postawienie przed Trybunałem Stanu m.in. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i premiera Leszka Millera. Jednak po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość i objęciu stanowiska ministra sprawiedliwości przez Zbigniewa Ziobrę żaden z tych wniosków nie został zgłoszony. Ostatecznie 24 września 2004 roku raport Zbigniewa Ziobry został uznany przez Sejm za sprawozdanie sejmowej komisji.
Według raportu komisji „grupę trzymającą władzę” tworzyli: Leszek Miller, Aleksandra Jakubowska, Robert Kwiatkowski, Włodzimierz Czarzasty i Lech Nikolski. 10 grudnia 2004 Sąd Apelacyjny w Warszawie skazał Lwa Rywina za pośrednictwo w płatnej protekcji, uznając tym samym, że działał on w czyimś imieniu. Nie wskazał jednak czyim. Rywin otrzymał karę dwóch lat więzienia i 100 tys. złotych grzywny.
Skutkiem afery Rywina była z pewnością dymisja premiera Leszka Millera, a także druzgocąca porażka SLD w wyborach parlamentarnych w 2005 roku z wynikiem 11%, podczas gdy w 2001 roku SLD osiągnęło wynik 41%. Dla wielu Polaków była też ona przełomowa w postrzeganiu III RP, zwanej w tamtym czasie „Rywinlandem”, krajem zepsutych i skorumpowanych polityków i tzw. salonu.