Błogosławiona Poznańska Piątka

Błogosławiona Poznańska Piątka to młodzi wychowankowie Salezjańskiego Oratorium świętego Jana Bosko w Poznaniu. W jej skład wchodzą: Czesław Jóźwiak, Edward Kaźmierski, Franciszek Kęsy, Edward Klinik i Jarogniew Wojciechowski. Zmarli śmiercią męczeńską, zamordowani przez gestapo w Dreźnie.

Urodzeni w dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy mieli około 10 lat trafili do oratorium salezjańskiego przy ulicy Wronieckiej w Poznaniu, gdzie się zaprzyjaźnili. W oratorium spędzali każdą wolną chwilę, tam grali w piłkę, występowali w przedstawieniach teatralnych, śpiewali w chórze i modlili się i służyli do mszy świętych. Edward Kaźmierski zapisał w swoim dzienniku:

„Właściwie to mam dwa domy, jeden na Łąkowej, drugi przy Wronieckiej 9. Nawet trudno powiedzieć, w którym spędzam więcej czasu. Dziś, na przykład, byłem na Wronieckiej trzy razy: przed południem, po południu u spowiedzi i wieczorem na zebraniu Towarzystwa św. Jana Bosko.”

Chłopcy wiedli też zwyczajne życie nastolatków, wypełnione młodzieńczymi zauroczeniami, wyjazdami na wieś i zabawami. Z chłopcami zaprzyjaźnił się m.in. Stefan Stuligrosz, późniejszy profesor, założyciel i dyrygent słynnego chóru Poznańskie Słowiki. Poznał ich w oratorium przy ul. Wronieckiej i wspominał następująco:

„Spotykaliśmy się w zimowe popołudnia u państwa Kęsych. Robiliśmy kawały jego siostrze Irenie, przebieraliśmy się, śpiewaliśmy różne pieśni i wesołe kuplety (…). Ale zawsze na zakończenie była krótka modlitwa. Często chodziliśmy na spacery ulicą Szelągowską, brzegiem Warty w śniegu. Radość nas rozpierała – pękaliśmy ze śmiechu.”

Wychowani w patriotycznych nastrojach, po wybuchu II wojny światowej, próbowali zaciągnąć się do wojska. Udało się to tylko Czesławowi Jóźwiakowi, prawdopodobnie dlatego, że tylko on był przed wojną harcerzem. Walczył w kampanii wrześniowej, a po powrocie z wojska znalazł się w konspiracji, w Narodowej Organizacji Bojowej. Tam otrzymał zadanie stworzenia własnego oddziału, tzw. piątki. Zaprzysiągł więc swoich przyjaciół z oratorium salezjańskiego. Ich zadaniem było m.in. kolportowanie podziemnej gazetki NOB „Polska Narodowa” i gromadzenie środków opatrunkowych. Chłopcy sporządzali też szkice obiektów wojskowych i soisy Volskdeutchów.

Szybko zostali zdradzeni przez Zenona Ciemniejewskiego, który wsypał też 300 innych konspiratorów. Uwięziono ich i oskarżono o zdradę stanu, jako zdrajcy Trzeciej Rzeszy. Edward Kaźmierski tak opisywał tamten czas:

„Aresztowano mnie – wraz z kolegami z oratorium: Cześkiem Jóźwiakiem, Frąsiem Kęsym, Edkiem Klinikiem i Jaroszem Wojciechowskim – we wrześniu 1940 roku pod zarzutem przygotowań do zdrady stanu, czyli przynależności do tajnej organizacji. Smak tortur poznałem w Domu Żołnierza w Poznaniu, gdzie mieściła się siedziba gestapo. Przebywaliśmy tam niecałe dwadzieścia cztery godziny, ale były to najcięższe dni w moim życiu. Następnym miejscem kaźni był osławiony Fort VII w Poznaniu, gdzie spędziliśmy blisko cztery tygodnie.

 

 

Cztery tygodnie nieustannego znęcania się nad nami i niepewności o życie. Nikt z przekraczających bramę ponurej budowli nie wiedział, czy opuści ją żywy. Myśmy ją opuścili, by trafić do więzienia przy ulicy Młyńskiej. Otuchy do przetrwania w Forcie VII dodawały nam: wspólna modlitwa, cicho nucone pieśni i różańce, odebrane nam podczas pierwszej rewizji i wrzucone do kosza na śmieci, które dzięki nieuwadze gestapowców udało nam się odzyskać. Stały się one dla nas najcenniejszą pamiątką z czasu wolności. […] Kolejnym miejscem naszej więziennej tułaczki były Wronki, Trafiliśmy tam 16 listopada 1940 roku. Tu staliśmy się „prawdziwymi” więźniami. Ogolono nam bowiem głowy i dano więzienne pasiaki.”

Czas spędzony w niewoli stał się dla niech testem, przyśpieszonym dojrzewaniem, zbliżeniem z Bogiem i drogą do świętości. We Wronkach zostali osadzeni w osobnych celach, gdzie mierzyli się z własnymi słabościami oraz budowali relację z Bogiem. Edward Klinik pisał w liście do siostry: „Kiedy Bozia pozwoli, że będę mógł się znowu z Tobą zobaczyć? Lecz jakże inny. Dzisiaj, mając już za sobą duży okres szkoły życiowej, patrzę inaczej na świat, gdyż więzienie bardzo zmienia człowieka. Dla niejednych staje się szkodliwym, dla innych zbawiennym. Ja i moi koledzy możemy powiedzieć, że dla nas jest i będzie tym drugim.”

Z więzienia we Wronkach przewieziono ich do Berlina, gdzie Jarogniew Wojciechowski trafił do Spandau, a reszta chłopców do Neukolln. Więzienie w Spandau miało znacznie gorsze warunki, Jarogniew Wojciechowski za śpiewanie kolęd trafił do karceru, gdzie musiał stać w wodzie po pas. Więzienie w Neukolln natomiast zbliżyło kolegów jeszcze bardziej. Nie przebywali w celi osobno i mieli możliwość spotkania się. Jednocześnie ich wiara w Boga pogłębiała się. Edward Kaźmierski w jednym z listów do rodziny pisał:

„Jakaż to siła, ta nasza wiara. Są także tacy tutaj, którzy w nic nie wierzą. Jaka dla nich straszna ta niewola. Słychać tam tylko przekleństwa i złorzeczenia. A u tych, co mają silną wiarę spokój, a zamiast przekleństw sama radość. Duch mój jest silny i coraz silniejszy się staje. Nic go już nie załamie, bo go Bóg umocnił. Jestem na wszystko przygotowany, bo wiem, że wszystkim Bóg kieruje, dlatego we wszystkim widzę niepojęte myśli Boże.”

Ich wiara pomogła zachować spokój, kiedy zostali skazani na śmierć za swoją działalność. Kilka chwil przed śmiercią napisali listy do swoich rodzin. Słowa, które przekazali najbliższym świadczą o tym jak niezachwiana była ich wiara, byli gotowi na śmierć. Czesław Jóźwiak pisał:

„Jest 7.45 wieczorem. O godz. 8.30, tj. pół do dziewiątej zejdę z tego świata. Proszę was tylko nie płaczcie, nie rozpaczajcie, nie przejmujcie się, Bóg tak chciał. Szczególnie zwracam się do Ciebie, Matusiu kochana, ofiaruj swój ból Matce Bożej Bolesnej, a Ona ukoi Twe zbolałe serce. Proszę Was bardzo, jeżeli w czym Was obraziłem, odpuście mej duszy.”

Natomiast Edward Kaźmierski przekazał swojej rodzinie takie słowa otuchy:

„O dziękujcie Najłaskawszemu Zbawcy, że nie wziął nas nieprzygotowanych z tego świata, lecz po pokucie, zaopatrzonych Ciałem Jezusa w dzień Marii W.W. O dziękujcie Bogu za Jego niepojęte miłosierdzie. Dał mi spokój. Pogodzony z Jego Przen. Wolą schodzę za chwilę z tego świata. Wszak On tak dobry, przebaczy nam. (…) Do upragnionego zobaczenia w niebie.”

Wkrótce po napisaniu tych listów, 24 sierpnia 1942 roku zostali zamordowani w Dreźnie poprzez zgilotynowanie.

Czesław Jóźwiak, zginął w wieku lat 22
Edward Kaźmierski, zginął w wieku 22 lat
Franciszek Kęsy, zginął w wieku 21 lat
Edward Klinik, zginął w wieku 23 lat
Jarogniew Wojciechowski, zginął w wieku 19 lat

Poznańska Piątka została beatyfikowana przez Papieża Jana Pawła II 13 czerwca 1999 roku w gronie 108 polskich męczenników. Błogosławieni z Poznańskiej Piątki są patronami parafii rzymskokatolickiej w Poznaniu.