„Korale” – Tadeusz Gajcy

[Powrót do poezji Tadeusza Gajcego]

[Powrót do tomu Wiersze niewymierne]

Poezja

„Korale” – Tadeusz Gajcy

Pokrusz wątłe gałązki,
w których się wikłasz –

Z pejzażu małego jak okno
świergotem karmiąc dwie wąskie
stopy gołębie
wyjdzie starzec barwny jak witraż.

W brodzie wysnutej z wilgotnej głębi
ociekającej puszystym brzaskiem
przyniesie trzepot ruchliwy
ważek nadrzecznych i aster.

U warg zdziwionych i miękkich
zawiśnie dziecinny szczebiot,
kiedy ze ścieżek zaczerpie
oczu odjętych drzewom;

kiedy z powietrza dłonią omszałą
zerwie tę chwilę, w której się wikłasz,
usłyszysz znowu: za oknem gałąź
szumi mozolnie jak morska muszla.

– I będzie dłużej i będzie smutniej –
Starzec jak płatek z łatwej bibułki
sfrunie z pejzażu pod westchnieniem szybkim
i żal okrągło fioletem sukni
spłynie po rękach wiotszych od wiklin.
I sny wiązane na senną nić
będą opadać ku skroniom prędkim –
iść – żal,
żal iść –
Senne są stopy giętkie jak pręty,
przebyć nie mogą szeptu gałęzi – – –
źle iść,
żal.

Zamknij pejzaż jak okno ruchem uśpionej ręki,
do szeptu nachyl się czule – tak poznasz tę chwilę soczystą
i rozerwiesz korali sznurek, i odnajdziesz się w własnym uśmiechu
podwojona przez sen jak przez lustro.
Lecz się nie zjawi barwny starzec,
by zerwać dłonią omszałą
jeszcze raz, tę chwilę, w której się wikłasz.
Zostaw szumiącą gałąź
– najważniejsze dopiero się zdarzy –

pogubiły się korale lub zmieniły w witraż.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *