„Mordercy królów” – Zbigniew Herbert
[ Powrót do poezji Zbigniewa Herberta ]
[ Powrót do tomu Raport z oblężonego Miasta ]
„Mordercy królów” – Zbigniew Herbert
Jak twierdzi Régis są podobni do siebie
jak bliźnięta Ravaillac i Princip Clement i Caserio
pochodzą najczęściej z rodzin epileptyków i samobójców
sami jednak są zdrowi to znaczy przeciętni
zwykle młodzi bardzo młodzi i takimi pozostają na wieczność
ich samotność miesiące lata ostrzą swoje noże
i w lesie za miastem uczą się strzelać skrupulatnie
opracowują zamach są pracowici sami i bardzo uczciwi
oddają matce zarobione grosze troszczą się o rodzeństwo nie piją
bez dziewcząt i przyjaciół
po zamachu oddają się bez oporu
znoszą tortury mężnie nie proszą o łaskę
odrzucają podsuwanych w śledztwie rzekomych wspólników
nie było spisku naprawdę byli sami
ich nieludzka szczerość i prostota
drażni sędziów obrońców publiczność żądną sensacji
tych którzy wysyłają dusze
w zaświaty zadziwia spokój owych skazańców w ostatniej godzinie
spokój brak gniewu żalu nawet nienawiści
niemal promienność
szperano tedy w mózgach
ważono serce krajano wątrobę nie odkryto jednak
żadnych odstępstw od normy
żadnemu z nich nie udał się zmienić biegu historii
ale z pokolenia w pokolenie szło ciemne posłanie
więc godne zastanowienia są te małe ręce
małe ręce w których drży pewność ciosu