Jeden procent dla Polski!

Zarabiasz 1000 zł? Przekaż 1% swojego dochodu na rzecz budowania lepszej Polski! Zarabiasz 2000 zł? Przekaż 20 zł na rzecz odbudowania świadomości narodowej Polaków! Tylko tyle i aż tyle: 1% miesięcznie. Rób to systemowo, regularnie, konsekwentnie. Wybierz organizację (albo kilka) i przekazuj im stałą, niewielką kwotę co miesiąc. Dlaczego?

Wielu z nas narzeka, jak to jest w Polsce źle. Podatki zbyt wysokie, administracja niewydolna, rząd nieudolny, drogi dziurawe, paliwo drogie, na ulicach brudno, w telewizji głupie programy, w radiu głupie piosenki, a w przedszkolach w ramach lewicowej „równości” genderyści przebierają chłopców za dziewczynki (i odwrotnie). Naturalnie chcielibyśmy, aby zmieniło się to, co nam się nie podoba, lecz zwykle… niewiele (lub nic) w tym celu robimy. Są jednak tacy, którzy coś robią. Pomóż im!

Sam możesz wybrać organizację, którą wspierasz. Tekst, który czytasz nie jest zachętą do wsparcia Fundacji „Blisko Polski” ani żadnej innej konkretnej. Ma on na celu zachęcić do „myślenia wspólnego”. Przez lata komunizmu, a później niestety i III RP, z Polaków próbowano wykorzenić myślenie o wspólnocie, narodzie, kraju jako całości. Postęp i mądrość szły ze Wschodu. Po 1989 r. zmienił się głównie kierunek: już nie Wschód, a Zachód. Teraz nie „partia”, a „Unia”. Ona zapewni nam dobrobyt. Niestety „Unia” za darmo nic nie daje (płacimy przecież składkę, która wkrótce będzie większa niż otrzymywane „wsparcie”), a politycy i powiązane z nimi firmy przy okazji dotacji załatwiają swoje interesy. Sprawy trzeba wziąć w swoje ręce. I są tacy, którzy biorą.

Jak wspomniano, niniejszy artykuł nie ma być reklamą, ale siłą rzeczy muszą w nim pojawić się przykłady. Oto jeden z nich: Fundacja Republikańska. Organizacja ta za prywatne pieniądze zorganizowała m.in. mapę wydatków państwa (a teraz lokalne oddziały przygotowują mapy wydatków miast). Dzięki niej nie musimy czytać setek stron raportów i sprawozdań. Ktoś to zrobił za nas, dla nas. Otwieramy „mapę” i mamy jak na dłoni zestawienie tego na co wydawane są nasze, publiczne pieniądze – możemy domagać się zmian, wskazać nieprawidłowości itp. Mamy tę mapę za darmo, ale przecież ktoś włożył swoją pracę, aby nam ją udostępnić. A oprócz wielu godzin analiz dokumentów i pracochłonnych wyliczeń, taki projekt wymaga również wsparcia graficznego, promocji itp.

Są również organizacje zajmujące się sztuką, kulturą czy historią. Dla przykładu Fundacja Łączka walczy o „pamięć i godność Żołnierzy Wyklętych„, zbiera fundusze na ekshumacje zamordowanych przez komunistów polskich patriotów, których ciała wrzucano do masowych grobów. Praktycznie w każdej dziedzinie życia istnieją ludzie, którzy nie czekają aż „samo się zrobi” (lub aż zrobi to rząd), tylko poświęcają swój czas i środki na działalność dla dobra wspólnego (pro publico bono). Istnieją fundacje wspierające osoby niepełnosprawne czy pomagające zaistnieć młodym polskim artystom. Inny przykład to Fundacja Inicjatyw Polskich, której celem jest upowszechnienie dorobku polskiego Obozu Narodowego. Czyni to FIP m.in. poprzez kwartalnik „Polityka Narodowa” i właśnie jeden z tekstów tego wydawnictwa był inspiracją do napisania niniejszego artykułu.

Naturalnie, poprzez wydawanie prasy, wspieranie młodych polskich artystów, publikowanie map wydatków czy czczenie polskich bohaterów nie powstaną dobre drogi ani nie zmieni się fatalny rząd na lepszy. Tyle tylko, że aby dokonać wielkich zmian „na górze” muszą dokonać się wielkie zmiany „na dole”. Jeśli nie zaczniemy rozglądać się dookoła siebie, jeśli nie przestaniemy myśleć nie tylko o sobie, to w jaki sposób możemy oczekiwać, że kolejne wybory przyniosą realną zmianę, a nie tylko „roszadę przy korycie”? Przecież politycy stanowią reprezentację społeczeństwa, choć faktem jest, że to sformułowanie nie odnosi się ściśle do dzisiejszej Polski.

Prawdą jest, że rządzący to dziś u nas postkomunistyczna kasta, okrągłostołowy zabetonowany układ. Ale mimo to, ten układ ma spore poparcie społeczne. Ludzie bezwiednie na nich mimo wszystko głosują. Głównie jednak z niewiedzy, głównie z braku świadomości, nieznajomości alternatywy. Część ludzi naprawdę nie wie, że może być inaczej, że może być lepiej. A przecież są organizacje, wydawnictwa czy artyści, które tą świadomość próbują budować. Pomóż im.

Ponadto, jeżeli odpowiednio duża liczba Polaków odzyska świadomość narodową i zrozumie sens dobra wspólnego to takie właśnie społeczeństwo samo wyda z siebie prawdziwe elity, uczciwych robotników, mądrych nauczycieli, rozsądnych przedsiębiorców i lepszych polityków.

Warto również zaznaczyć, że tytułowy jeden procent to nie „jeden procent podatku”. Procent z podatku to pożyteczna sprawa, mocno nagłośniona i szczęśliwie coraz bardziej popularna, ale ostatecznie nie rzecz w tym, żeby przeznaczyć na ważny cel „jeden procent z tego, czego już i tak nie mamy”, bo do tego sprowadza się podatkowy 1%. Tytułowy jeden procent (a jeśli ktoś ma możliwość, może to być i więcej) należy wyciągnąć z kieszeni, z portfela, z rachunku bankowego. To powinna być świadoma decyzja: rezygnuję z jakiegoś zakupu, z jakiejś przyjemności, jakiegoś dobra i przekazuję środki na coś większego, ważniejszego, bardziej wartościowego.

Co ważne: nie oszukuj sam siebie twierdząc, że kupiłeś „słuszny” tygodnik czy patriotyczną płytę, a więc „pomogłeś”, „wsparłeś”. Bo jeśli faktycznie wsparłeś, to głównie siebie, gdyż dzięki dzięki temu będziesz miał co czytać i czego słuchać. Jednak do autora dotrze zaledwie ułamek kwoty, którą wydałeś w sklepie (zatem wsparłeś również sprzedawcę, zastanów się teraz czy była to polska firma). Nie znaczy to, żeby przestać kupować prasę, muzykę, książki czy filmy (ale jeśli nie musisz: nie płać kartą), bo to również ważne, ale mając na myśli wsparcie mamy na myśli wsparcie prawdziwe: odebranie czegoś sobie i przekazanie tego w całości komuś innemu, bez oczekiwania za to wynagrodzenia, upominku, nagrody.

Ta nagroda naturalnie może przyjść i przyjdzie, ale w dłuższej perspektywie. A może, kiedy już przyjdzie, nie zdążymy osobiście z tej nagrody skorzystać? To jednak długofalowa inwestycja, a nie szybki handel. Byli tu bowiem Polacy przed nami, będą i po nas, prawda?

Dodaj komentarz