Polityka miłości

Tusk i Merkel„Kaczyńscy doprowadzą nasz kraj do wojny!”, „Przez to ich machanie szabelką spotka nas nieszczęście!”, „Mamy przez nich fatalny wizerunek!”, „Nienawidzą nas!”, „Śmieją się z nas!”…

Histeria medialna z lat 2005-2007 mocno utrwaliła w głowach części Polaków mity z nią związane. Wpojono widzom i czytelnikom, że dobry polityk to ten, którego „lubią” politycy z innych krajów. Poklepią naszych po plecach, z uśmiechem uściskają dłonie, ot sielanka, atmosfera wzajemnej adoracji i miłości. Tymczasem polityka to nie spotkania towarzyskie. Polityka to starcia w negocjacjach, próba sił, walka w obronie przeciwstawnych interesów.

Premierzy dwóch państw są wobec siebie rywalami, konkurentami, a nie przyjaciółmi. Nawet jeśli współpracują, to obaj mają na celu interes własnego państwa (w końcu do reprezentowania interesu własnego państwa zostali wybrani!). A jeśli tak nie jest, są zwyczajnymi zdrajcami

Swego czasu niemieckie media prowadziły kampanię „antykaczyńską”, a najsłynniejszym w Polsce jej objawem był satyryczny rysunek przedstawiający w niemieckiej gazecie prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego jako ziemniaka. I tutaj pytanie: kogo się nie lubi, kogo się krytykuje i próbuje wyśmiać, przedstawić w złym świetle? Twardego konkurenta, realnego rywala w walce o interesy – a może sympatycznego, uległego gamonia, z którym wszystko „się załatwi”?

Pojawia się ważne pytanie: co konkretnie dzieje się jeśli „się z nas śmieją” (i litościwie pomińmy już kwestię kto konkretnie się śmieje, no bo kto: autorzy satyr? publicyści? politycy? całe społeczeństwo? wszystkie narody?). Odpowiedź brzmi: nic! Niech się redakcja niemieckiego tygodnika śmieje, jeśli naszemu państwu (czyli nam, naszej rodzinie i naszym dzieciom) ma przynieść to korzyści. Niech cała Unia rży wniebogłosy, jeśli miałoby to spowodować niższe obciążenia podatkowe dla Polaków (czy jakiekolwiek inne korzystne rozwiązania!). Przecież jeśli polska firma oferuje zagranicznej dobry towar w dobrej cenie to zagraniczna firma kupuje go nie dlatego, że sprzedawca jest z kraju „fajnego prezydenta”, tyko właśnie dlatego, że sprzedawca oferuje dobry towar w dobrej cenie. W polityce – i biznesie – nie są istotne emocje, istotne są fakty. Przejdźmy zatem do faktów…

Czy przypadkiem jest, że Waldemar Pawlak (minister gospodarki w rządzie Donalda Tuska) podpisał z Rosją wieloletnią umowę na dostarczanie gazu w najgorszych warunkach finansowych w Europie? Nawet Państwa będące  o wiele dalej od Rosji płacą za rosyjski gaz mniej niż Polska, choć koszt jego przesyłu jest przecież znacznie wyższy! Co otrzymał w zamian Pawlak czy inni w tej sprawie decydujący? Może miłościwy uścisk dłoni prezesa Gazpromu? Dalej: rosyjsko-niemiecki rurociąg zablokował rozwój gazoportu w Świnoujściu: co w zamian? Poklepanie po plecach?

Polacy posiadają ogromne złoża węgla kamiennego, jednakże przepisy UE ograniczają nam jego eksploatację z powodu limitów emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Islandzkiego wulkanu, który w ciągu jednego swojego przebudzenia (słynne chmury na Europą z wiosny 2010) wyemitował  mnóstwo szkodliwych substancji, limity unijne nie obowiązują, ale nas tak. Mamy do wyboru: walczyć (jeśli chcemy móc wykorzystywać własne źródła energii) o zmianę tych przepisów – lub płacić. Kto chętny płacić?

Polskie „weto” (w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości) podczas szczytów Unii Europejskiej częstokroć irytowało ekspertów w studio TVN24. „Tak nie można!” – grzmieli. Ale kiedy „nie” mówi Wielka Brytania czy Niemcy – ocenia się to na chłodno, że to polityka i każdy walczy o swoje. O ile Niemcy są głównym płatnikiem Unii Europejskiej, stąd rządzą i dzielą, to Wielka Brytania jest przykładem na to, że można w UE przyjmować te warunki, które są korzystne. Jest to przecież największy unijny „gracz”, który nie przyjął wspólnej waluty.

Co ważne, szabelki w Europie brzęczą aż miło, a wojny z tego powodu nie ma. Jeden kłóci się o dopłaty dla rolników, innego interesuje zmiana polityki imigracyjnej… Ale gdyby Kaczyńscy czegoś się domagali dla Polski, wojna byłaby bez wątpienia nieunikniona! W latach 2005-2007 atmosferę grozy czuć było przecież w każdym europejskim domu, prawda?

Poniżej kilka „newsów” z życia UE:

„Kolejne weto niemieckiego rządu ws. obligacji. Niemiecki rząd podtrzymuje swój sprzeciw wobec wspólnych obligacji strefy euro. Kanclerz Angela Merkel zdementowała w czwartek w Strasburgu informacje prasy, jakoby rząd w Berlinie mógłby złagodzić swój sprzeciw wobec euroobligacji w zamian z ustępstwa pozostałych państw w sprawie zmiany w traktacie UE. ” (listopad 2011)

„Podczas czwartkowo-piątkowego szczytu UE Wielka Brytania była jedynym krajem, który zablokował wzmacniające dyscyplinę budżetową zmiany w traktacie.” (grudzień 2011)

Tusk i Cameron - kłótniaDania jest gotowa zawetować projekt budżetu Unii Europejskiej na lata 2014-2020, jeśli nie uzyska rabatu w składce – ostrzegła w czwartek premier Helle Thorning-Schmidt.” (październik 2012)

„Kanclerz Niemiec Angela Merkel zamierza ostrzec brytyjskiego premiera Davida Camerona, że będzie dążyła do odwołania szczytu UE, jeżeli Londyn nie zmieni swego bezkompromisowego stanowiska w sprawie budżetu”. (październik 2012)

Ładnie to tak blokować?! Gdzie wśród tych polityków miłość, empatia, europejska solidarność, ponadnarodowa jedność ?…

Co gorsza, z premierem Wielkiej Brytanii kłócił się (październiku 2012) przez całe dwie godziny premier Polski Donald Tusk! To już można?!

Dodaj komentarz