„Pan Cogito – zapiski z martwego domu” – Zbigniew Herbert

[ Powrót do poezji Zbigniewa Herberta ]

[ Powrót do tomu Raport z oblężonego Miasta ]

Poezja

„Pan Cogito – zapiski z martwego domu” – Zbigniew Herbert

1

leżeliśmy pokotem
na dnie świątyni absurdu
namaszczeni cierpieniem
w mokrych całunach trwogi

jak owoce
upadłe
z drzewa życia
gnijące osobno
każdy na swój sposób
w tym tylko drzemała
resztka człowieczeństwa

niepojętym wyrokiem
wyzuci z tronu naczelnych
podobni do jamochłonów
pierwotniaków
obleńców

wyzbyci
ambicji
istnienia

i wtedy
o dziesiątej wieczór
kiedy gaszono światła
nieoczekiwanie
jak każde objawienie
odezwał się
głos

męski
wolny
nakazujący
powstanie
z martwych

głos
potężny
królewski
wywodzący
z domu niewoli

leżeliśmy pokotem
nisko
zasłuchani

a on
unaszał
się nad nami

2

nikt nie znał
jego twarzy

zamknięty szczelnie
w niedostępnym miejscu
zwanym
debir

w samym
sercu skarbca

pod strażą okrutnych kapłanów
pod strażą okrutnych aniołów

nazwaliśmy go Adam
to znaczy wzięty z ziemi

o dziesiątej wieczór
kiedy gaszono światło
Adam rozpoczynał koncert

dla uszu profanów
brzmiał on
jak ryk spętanego

dla nas
epifania

był
pomazańcem
zwierzęciem ofiarnym
psalmistą

opiewał
niepojętą pustynię
wołanie przepaści
pętlę na wysokościach

krzyk Adama
składał się
z dwu trzech samogłosek
rozpiętych ja żebra nieboskłonów

potem
nagła
pauza

rozdarcie przestrzeni

i znów
jak bliski grom
te same dwie trzy
samogłoski

kamienna lawina
głos wielu wód
trąby sądu

a nie było w tym
żadnej skargi
prośby
ani cienia doloroso

rósł
potężniał
zawrotny

ciemna kolumna
która roztrąca
gwiazdy

3

po kilku koncertach
umilkł

iluminacja głosu
trwała krótko

nie odkupił
wyznawców

zabrali Adama
lub sam wycofał się
w wieczność

zgasło
źródło
buntu

i może tylko ja jeden
słyszę jeszcze
echo
jego głosu

coraz smuklejsze
coraz bardziej dalekie
jak muzyka sfer
harmonia wszechświata

tak doskonała
że niedosłyszalna

Dodaj komentarz