„Mademoiselle Corday” – Zbigniew Herbert

[ Powrót do poezji Zbigniewa Herberta ]

[ Powrót do tomu Rovigo ]

Poezja

„Mademoiselle Corday” – Zbigniew Herbert

W sukni sinej jak skała – Charlotte’a – słomkowy kapelusz
dwie wstążki mocno zaciśnięte pod brodą – pochyla się nad Maratem

i szybciej niż spadająca gwiazda – wymierza sprawiedliwość

Za ścianą turkot miasta Bębny Rewolucji

A dalej – las – pole – strumień – pierzaste obłoki –
skłony powietrza – dziki łubin – ślaz

I wszystko było normalne w ten dzień nieodwracalny

Sztywno wyprostowana jechała Panna Corday
odziana – jak sąd nakazał – w suknię ojcobójców
pośród wyjących tłumów rzucanych w twarz ogryzków
jechała na stracenie w duszny dzień przez Paryż
pośród złorzeczeń ale jakby w koronie
na krótko obciętych włosach

Należy jej się pomnik lub przynajmniej obelisk
za to że cała była z mitycznych czasów
kiedy autorzy greccy albo rzymscy
i czytelnicy przy lampie oliwnej lub świecy
pakt zawierali i mocno wierzyli
że obrona wolności jest rzeczą chwalebną

Panna Corday po nocach czytała Plutarcha
książki brano na serio

Dodaj komentarz