Epilog Pacyfikacji wsi polskich w Lasach Janowskich 1944 r.

[ Powrót do historii Polski ]

[ Powrót do: 1944 r.: Pacyfikacje wsi polskich w Lasach Janowskich ]

[ Przebieg ] [ Epilog ]

Ci z mieszkańców, którym udało się przeżyć niemieckie pacyfikacje rozproszyli się następnie po okolicznych bagnach i lasach, gdzie szukali schronienia. Niemcy przez kilkanaście dni poszukiwali w okolicy zbiegów rabując inwentarz i ocalałe dobra.

Schwytanych ludzi mordowano na miejscu a ludności zakazywano grzebania ciał swoich ziomków i członków rodzin. Ponad 300 „odłowionych” Polaków, którzy ocaleli z wiejskich pacyfikacji pognano kolumną marszową do Gościeradłowa lub do obozu pracy w Budzyniu. W trakcie marszu, jak już wspomniano, mordowano tych, którzy nie byli w stanie go kontynuować. Wiele kobiet i dzieci wywieziono do III Rzeszy na roboty przymusowe. Mężczyzn w większości wymordowano i wywieziono do niemieckich obozów koncentracyjnych.

Niemcy krwawą Pacyfikację wsi polskich w Lasach Janowskich uzasadniali absurdalnymi argumentami. Meldunek sytuacyjny niemieckiego Komendanta Policji Porządkowej na dystrykt lubelski, datowany na 3 lutego 1944 roku mówi o podjęciu „wielkiej akcji na terenie miejscowości Borów, Wola Szczecka, Szczecyn i Łążek” opisanej jako zaciekłą walkę z „600-osobową bolszewicką bandą”. W jej trakcie oddziały niemieckie miały zlikwidować:

„480 bandytów i podejrzanych podczas wymiany ognia bądź podczas ucieczki – ponad 300 członków rodzin odtransportowano i przekazano do dyspozycji urzędów pracy”.

Spalenie samych wsi miało być efektem rzekomego pożaru wywołanego ostrzałem na „gniazda oporu” partyzantów i wichurą, która miała spotęgować ogień. Summa summarum niemieckie doniesienia wydają się momentami absurdalne – w raportach mówiących o walce z dużą i liczną „bolszewicką bandą”, Niemcy chwalą się, że zdobyły „trzy pistolety, trzy karabiny, jeden rewolwer, trzy granaty oraz niewielką ilość amunicji”.

Nikt z bezpośrednich dowódców i katów pacyfikacji nie poniósł po II wojnie światowej odpowiedzialności karnej. Polska strona próbowała ukarać SS-Gruppenfuhrera Jakoba Sporrenberga, dowódcę SS i Policji na dystrykt lubelski), jak i generała Hilmara Mosera, dowódcę 372. głównej komendantury polowej. Ani jednemu ani drugiemu nie udało się udowodnić wydania rozkazu pacyfikacji samego Borowa, jak i okolicznych wsi. Jakoba Sporrenberga ukarano śmiercią w 1952 roku za m.in. zamordowanie ponad 40 tys. Żydów w ramach tzw. Aktion Erntefest. Hilmar Moser odzyskał wolność w 1953 roku. Także w samym RFN, na początku lat 60. podjęto śledztwo w sprawie zbrodni popełnionych przez 1. batalion 4. pułku operacyjnego SS. Do udziału w pacyfikacjach polskich wsi dystryktu lubelskiego przyznało się wówczas kilku byłych żołnierzy jednostki. Ostatecznie jednak nie postawiono tym osobom zarzutów, tłumacząc ich sprawstwo w pacyfikacjach znajdowaniem się w „stanie konieczności wywołanym rozkazem”.

Z zagadnieniem Pacyfikacji wsi polskich w Lasach Janowskich wiąże się także przypadek Winicjusza Natoniewskiego. Podczas krwawych wydarzeń pięcioletni Natoniewski został ciężko poparzony i tym samym trwale okaleczony. Ponieważ żadne z polsko- niemieckich porozumień nie uprawniało go do uzyskania odszkodowania za znaczną utratę zdrowia, w 2007 roku postanowił on złożyć pozew przeciw państwu niemieckiemu, w którym domagał się on miliona złotych odszkodowania. Co ciekawe, krajowe, polskie sądy kolejnych instancji odrzucały pozew Natoniewskiego. Sąd Najwyższy orzekł w październiku 2010 roku, że pomimo tego, iż niemieckie siły zbrojne ewidentnie naruszyły zasady prawa międzynarodowego, jego pozew nie może być rozpatrywany przez polski sąd. Winicjusz Natoniewski w odpowiedzi, w maju 2011 roku skierował przeciwko Polsce i Niemcom skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, w której domaga się zadośćuczynienia w kwocie 250 tysiąca euro.

Pacyfikacja wsi polskich w Lasach Janowskich, do której doszło 2 lutego 1944 roku była najbrutalniejszą taką akcją podjętą przez Niemców względem mieszkańców terenów okupowanej Polski. Po dziś dzień nie ustalono dokładnej liczby ofiar niemieckiej pacyfikacji. Ustalenia mówią traktują o, od 800 zamordowanych osobach, do ponad 900 (tak twierdzi Józef Fajkowski). Konrad Schuller szacuje z kolei liczbę ofiar pacyfikacji na ponad 1 tys. Skraje szacunki traktują nawet o 1300 ofiarach niemieckiej masowej zbrodni, z czego niemal połowę stanowiły kobiety i dzieci.