Finansowanie kampanii Platformy Obywatelskiej

– W 2006 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie ewentualnego nielegalnego finansowania kampanii prezydenckiej Donalda Tuska w 2005 roku. Podejrzewano niegospodarność na kilkanaście milionów złotych podczas akcji bilboardowej. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył Jacek Kurski. Twierdził on, że PZU pośrednio finansował billboardy Donalda Tuska. Aby było to możliwe, dokonano manipulacji w związku z kampanią „Stop wariatom drogowym”. Przeciw temu hasłu zaprotestowali psychiatrzy. Wówczas PZU miał kampanię przerwać i sprzedać billboardy za zaniżoną cenę agencji reklamowej, która ich następnie użyła w kampanii prezydenckiej Donalda Tuska.

Śledztwo prowadzone też było w sprawie innych nieprawidłowości w finansowaniu kampanii wyborczej Donalda Tuska. Łukasz Lorentowicz, były asystent posłanki Beaty Sawickiej, twierdzi, że Sawicka, a także Mirosław Drzewiecki, naciskali na niego, by składał korzystne dla Platformy zeznania. Śledztwo zostało umorzone po przejęciu władzy przez Platformę Obywatelską. Z nieprawidłowościami przy finansowaniu kampanii związany był jeden z bohaterów afery podsłuchowej Piotr Wawrzynowicz, a także Marcin Rosół, jeden z najbardziej zaufanych ludzi Mirosława Drzewieckiego, bohatera afery hazardowej. Rosół i Wawrzynowicz podczas kampanii z 2004 i 2005 roku mieli wyprowadzać pieniądze poprzez tzw. słupy, z którymi sztab PO podpisywał fikcyjne umowy.

– Marcin Rosół karierę w Platformie Obywatelskiej zaczynał jako asystent Grzegorza Schetyny i szybko dał się poznać jako osoba dyskretna i godna zaufania. Wkrótce został asystentem Donalda Tuska. był pełnomocnikiem finansowym PO podczas kampanii wyborczych w 2004 i 2005 roku. Po wyborach w 2005 roku został dyrektorem Klubu Parlamentarnego PO w Sejmie. Gdy głośna stała się sprawa nieprawidłowości finansowych w kampaniach wyborczych PO z 2004 i 2005 roku, Marcin Rosół został wysłany na na dyrektorskie stanowisko w Agencji Rozwoju Mazowsza, która podlega samorządowi województwa.

Po wygranych przez PO wyborach parlamentarnych sprawa została umorzona przez prokuraturę, a Marcin Rosół znalazł się w Ministerstwie Sportu, gdzie uważany był za człowieka Mirosława Drzewieckiego. Marcin Rosół stał się jednym z najbardziej wpływowych ludzi w resorcie sportu i bohaterem afery hazardowej. Polecił córkę Ryszarda Sobiesiaka do pracy w zarządzie Totalizatora Sportowego. Jak wyszło na jaw podczas śledztwa w sprawie afery hazardowej, na pendrivie należącym do Marcina Rosoła prokuratura znalazła pytania do szefa CBA Mariusza Kamińskiego i plan wystąpienia Mirosława Drzewieckiego przed hazardową komisją śledczą. Mogło to oznaczać, że Rosół przygotowywał śledczych posłów PO do przesłuchania Mariusza Kamińskiego, szefa CBA, a także pracował nad wystąpieniem świadka komisji Mirosława Drzewieckiego, samemu także będąc świadkiem. Jak ujawnił tygodnik Wprost, pół godziny przed pojawieniem się CBA u Marcina Rosoła, został on powiadomiony przez funkcjonariuszy, że do niego się wybierają.

– Na nieprawidłowości w finansowaniu kampanii wyborczej PO do samorządów w 2010 roku zwrócili też uwagę politycy SLD. Złożyli oni do Państwowej Komisji Wyborczej wniosek w sprawie naruszenia przez komitet PO przepisów samorządowej ordynacji wyborczej. Według nich premier Donald Tusk i ministrowie jego rządu za publiczne pieniądze jeździli po kraju i promowali kandydatów Platformy. Zgodnie z ordynacją wyborczą do rad gmin, powiatów i sejmików województw, komitetom wyborczym nie wolno przyjmować wartości niepieniężnych, z wyjątkiem nieodpłatnych usług, polegających na rozpowszechnianiu plakatów i ulotek wyborczych przez osoby fizyczne”. Przyjazdy Donalda Tuska razem z obstawą BOR i całą świtą powinny być więc finansowane z funduszu wyborczego partii.

– W wyborach samorządowych w 2011 roku Platforma wydrukowała milion książeczek „Polska w budowie” i rozdawała je na ulicach. Na większości z nich nie było informacji, że to materiał wyborczy.

– Ubiegająca się o mandat poselski ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz, w czasie kampanii wyborczej w 2011 roku za pieniądze Europejskiego Funduszu Społecznego, w czterech ogólnopolskich stacjach radiowych i dziewięciu regionalnych zachęcała pielęgniarki do studiowania. Według Państwowej Komisji Wyborczej dopóki urzędnik wprost nie agituje za głosowaniem na siebie lub swój komitet, nie narusza prawa wyborczego. Jednak w czasie kampanii wyborczej cechy agitacji może mieć każdy gest.

– Tuż przed rozpoczęciem kampanii wyborczej i wyborami samorządowymi, prezydent Bronisław Komorowski oznaczył kilkudziesięciu komisarzy wyborczych i pracowników Państwowej Komisji Wyborczej oraz Krajowego Biura Wyborczego za zasługi na rzecz umacniania demokratycznego prawa wyborczego.

Dodaj komentarz