Państwo policyjne

Teoretycznie państwo może podsłuchać każdego za zgodą prokuratora generalnego i sądu. Praktycznie jednak robią to pracownicy firm telekomunikacyjnych z wydziałów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Zwykle są to byli oficerowie służb, policji, o różnych powiązaniach w biznesie i polityce. W czasie swoich rządów Prawo i Sprawiedliwość chciało odciąć operatorów sieci komórkowych od kontroli nad podsłuchami, i tak zmieniać prawo telekomunikacyjne, by wyprowadzić podsłuchy z tych firm. Operacjami tymi, we wszystkich sieciach telefonii komórkowej zarządzałby komputer obsługiwany przez służby specjalne, funkcjonowałyby także procedury kontrolne. Politycy PiS już w 2005 roku twierdzili, że państwo straciło kontrolę nad podsłuchami telefonicznymi i że tajne informacje mogą być przedmiotem handlu.

Polskie prawo nie zabezpiecza obywateli przez nieuzasadnioną inwigilacją. Każdy z nas może znaleźć się na celowniku służb specjalnych, policji czy prokuratury, nawet nie będąc tego świadomym.

W Polsce działa dziesięć instytucji, które w majestacie prawa mają dostęp do naszych tajemnic. Są wśród nich między innymi Policja, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencja Wywiadu czy Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Podsłuch, czyli również kontrola korespondencji, to zapoznanie się z treścią rozmowy telefonicznej, smsa, mmsa lub emaila. To zupełnie inna kategoria, niż pytania o dane abonenta, a które dotyczą informacji o posiadaczach numerów telefonów czy adresów IP, bilingów ich połączeń lub lokalizacji.

Polscy operatorzy mają obowiązek przez dwa lata przechowywać informację o tym kto, kiedy, gdzie i z kim się łączył i jak długo rozmawiał. Nazywa się to retencją danych. Informacje o połączeniach zbiera się „na wszelki wypadek”, a policja i służby mają do nich dość swobodny dostęp. Służby uzyskują wszystkie dane na temat właściciela telefonu. Znajduje się tam komplet informacji, które wpisano podczas zawierania umowy z firmą telekomunikacyjną, m.in. numer prawa jazdy, NIP, PESEL, imiona rodziców, miejsce pracy, stan majątkowy. Dzięki temu ABW błyskawicznie namierza właściciela danego numeru, dostając dodatkowo komplet informacji na jego temat. Nie wiemy, w jakich konkretnie postępowaniach nasze dane są faktycznie wykorzystywane ani w jakim celu są pobierane od operatorów.

Liczba pytań o dane abonenta w Polsce:

– w 2009 r. – 1 mln 48 318 tys.
– w 2010 r. – 1,4 mln
– w 2011 r. – 1,85 mln
– w 2012 r. – 1,75 mln
– w 2013 r. – 2,17 mln
– w 2014 r. – 2,35 mln

W krajach UE okres retencji danych wynosi najczęściej od 6 miesięcy do 1 roku. Według danych z 2010 roku w Polsce na tysiąc obywateli zakłada się ok. 27,5 podsłuchu, w Wielkiej Brytanii, która ma autentyczny problem z terroryzmem to jest 8 na tysiąc,a w Niemczech 0,2 na tysiąc.

Bardzo krytyczny wobec polskiej praktyki gromadzenia i udostępniania danych telekomunikacyjnych raport wydała Najwyższa Izba Kontroli. Mimo to w rządzie nie toczą się żadne prace dotyczące regulacji zapytań o dane abonenta i bilingi. Ostatnie ruchy w tej sprawie wykonano w 2012 roku. Nie podjęto też żadnych prac po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2014 roku w sprawie siedmiu skarg m.in. prokuratora generalnego na przepisy dotyczące kontroli operacyjnej i „billingowania”. Trybunał orzekł m.in., że należy ustanowić niezależną, zewnętrzna kontrolę, dać, po ostatecznym zamknięciu sprawy, osobom inwigilowanym prawo dowiedzenia się, że były inwigilowane, i wprowadzić nakaz niezwłocznego niszczenia materiałów, które zawierają tajemnicę zawodową, np. dziennikarską.

Organy ścigania zobowiązane są do powiadomienia prokuratora o wydaniu i wykonaniu zarządzenia dotyczącego zniszczenia materiałów z kontroli operacyjnej, które nie potwierdziły informacji o popełnieniu przestępstwa.

W 2014 rok roku Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że unijna dyrektywa, która nakazywała gromadzenie i udostępnianie organom ścigania danych telekomunikacyjnych, narusza Kartę Praw Podstawowych UE.

Dodaj komentarz