Konwencja stambulska

Konwencja została otwarta do podpisu 11 maja 2011 roku w tureckim Stambule. Dokument został podpisany przez 36 państw, w tym przez Polskę, co sprawiło, że weszła w życie, ponieważ wystarczało do tego ratyfikowanie dokumentu przez co najmniej dziesięć państw, w tym osiem będących członkami Rady Europy. Konwencja stambulska obowiązuje w szesnastu państwach europejskich.

Celem dokumentu jest wprowadzenie prawnych form reakcji, które mają przeciwdziałać jakimkolwiek formom przemocy wobec kobiet, stosowania szerokiej prewencji w tym zakresie oraz skutecznego ścigania oraz niwelowania przypadków przemocy wobec kobiet, w tym przypadków przemocy domowej. Środowiska przeciwne zapisom konwencji zwracają uwagę na kuriozalne, według nich i błędne logicznie stwierdzenia, jak np.:

Przemoc wobec kobiet stanowi jeden z podstawowych mechanizmów społecznych, za pomocą którego kobiety są spychane na podległą wobec mężczyzn pozycję”

Tym samym konwencja uznaje, iż kobiety w różnym wieku, w tym dziewczęta i nieletnie osoby płci żeńskiej są o wiele bardziej narażone na przemoc z powodu swojej płci, niż mężczyźni i nieletnie osoby płci męskiej. Tym samym, już w samej jej treści mamy przykłady dyskryminacji płci męskiej, i to pomimo tego, iż w domyśle konwencja ma być zastosowana do wszystkich ofiar przemocy domowej, niezależnie od płci.

Państwa-strony, które podpisały konwencję antyprzemocową tym samym zobowiązały się do prowadzenia szeroko zakrojonej prewencji w zakresie przemocy, w tym domowej. Ma to polegać m.in. na podejmowaniu koniecznych działań zachęcających społeczeństwo do aktywnego udziału w zapobieganiu wszelkim formom przemocy. I tutaj również jest przykład dyskryminacji męskiej części społeczeństwa, gdyż to właśnie treść dokumentu zobowiązuje „w szczególności mężczyzn i chłopców” do aktywnego udziału w zapobieganiu wszelkim formom przemocy. Zdaje się tym samym, iż konwencja zapomina o przypadkach przemocy psychicznej stosowanej wobec własnych dzieci przez tzw. „toksyczne matki”, jednocześnie biorąc na cel męską część społeczeństwa, stygmatyzując ją piętnem „prześladowców” kobiet i głównymi sprawcami przemocy, w tym domowej.

Organ doradczy i opiniodawczy Unii Europejskiej w postaci Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego wezwał państwa członkowskie Unii Europejskiej do szybkiego podpisania, ratyfikowania i wdrożenia owej konwencji.

Dokument nakłada na jego państwa-sygnatariuszy szereg zobowiązań w kwestii zapobiegania i zwalczania przemocy seksualnej.

Zobowiązane są one do:

* zmiany prawa polegającej na nowej definicji przestępstwa przemocy seksualnej, która ma się opierać na braku zgody osoby pokrzywdzonej, o czym mówi art. 36 dokumentu.
* zagwarantowania stosowania prawa względem przestępców seksualnych, których obecne i byłe żony i partnerki są pokrzywdzonymi osobami – mówi o tym również art. 36.
* zagwarantowania i zapewnienia regularnego zbierania danych statystycznych w kwestii przestępczości seksualnej – tak stanowi art. 11.
* zapewnienia specjalistycznej pomocy ofiarom przemocy seksualnej, co jest opisane w rodziale IV konwencji.
* inwestowanie w szeroko pojętą prewencję i zapobieganie przemocy seksualnej – ma temu służyć podnoszenie świadomości społecznej obywateli, edukacja oraz propaganda w mediach oraz wspieranie organizacji pozarządowych. Jest to opisane w rozdziale III dokumentu.

Szczególnie „pojemny” jest zakres czynności zmierzających do zagwarantowania ofiarom „promowania dostępu do wymiaru sprawiedliwości” – państwo, które podpisało ów dokument musi zapewnić, że:

* ściganie sprawcy i samej przemocy seksualnej nie jest tylko i wyłącznie uzależnione od takiego wniosku złożonego przez samą ofiarę – traktuje o tym art. 55.
* jakiekolwiek dowody odnoszące się do „historii” seksualnej ofiary można dopuścić jedynie wtedy, gdy jest to konieczne. Autorzy konwencji stoją na stanowisku, że zdarza się, iż takie dowody są używane do podważenia wiarygodności ofiary, szacunku do niej albo podważenia braku zgody na akt seksualny w wyniku którego doszło do przemocy seksualnej. Jest o tym mowa w art. 54
* wymóg przeprowadzenia alternatywy względem procesu karnego, w postaci mediacji między sprawcą i ofiarą będzie zakazany – traktuje o tym art. 48.
* ofiary przemocy seksualnej są i będą chronione na każdym etapie procesu karnego – stanowi tak art. 56.
* ofiary mają zapewniony dostęp do darmowej pomocy prawnej – jest to opisane w art. 57.

Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej została podpisana przez 36 państw, ale aby konwencja weszła w życie musiała zostać ratyfikowana przez parlamenty przynajmniej dziesięciu państw, w tym ośmiu będących członkami Rady Europy. Obecnie dokument został ratyfikowany i obowiązuje w szesnastu państwach: Albanii, Andorze, Austrii, Bośni i Hercegowinie, Czechach, Czarnogórze, Francji, Hiszpanii, Holandii, Monako, Belgii, Portugalii, Serbii, Słowenii, Szwecji, we Włoszech, Turcji oraz w Polsce.

Z ramienia Polski, stambulską konwencję antyprzemocową podpisał ówczesny prezydent RP, Bronisław Komorowski i została ona ratyfikowana 13 kwietnia 2015 roku. Poinformował o tym fakcie Polską Agencję Prasową Andrew Cutting, pracownik biura prasowego Rady Europy, tym samym potwierdzając, iż Polska stała się oficjalnie osiemnastym krajem, który się nią zobowiązał i zobligował do jej przestrzegania.

Sama treść, a nawet istota i zasadność konwencji budziła i budzi po dziś dzień liczne kontrowersje. Przeciwnicy dokumentu podnoszą zasadny argument, który mówi o tym, iż uderza ona w rodzinę rozumianą w tradycyjny sposób, w tradycję i religię wielu państw, w tym Polski. W Polsce podnoszono także argument, iż sama konwencja jest niezgodna z konstytucją, a Prezydium Konferencji Episkopatu Polski zwracało uwagę, iż:

konwencja wprowadza definicję płci jako społecznie skonstruowane role, zachowania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn”

Tym samym Kościół Katolicki w Polsce wyraził obawę, iż jej zapisy otwierają drogę do późniejszej legalizacji związków osób będących w jednopłciowych związkach – gejów i lesbijek. Zastrzeżenia do treści konwencji mieli także politycy, jak np. Jarosław Gowin, który stwierdził, iż:

Dokument jest wyrazem ideologii feministycznej i służy zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny, jak i promuje związki homoseksualne”

Z kolei o podpisanie konwencji apelowały liczne organizacje feministyczne oraz te broniące praw człowieka i pomagające ofiarom przemocy seksualnej – owe środowiska bardzo usilnie zapewniały, iż celem konwencji nie jest legalizacja związków osób tej samej płci, czy też zalegalizowania aborcji, o które to prawo do zabijania nienarodzonych istot ludzkich owe organizacje walczą konsekwentnie od wielu lat.

Pomimo tego, iż dokument został, jak już wspomniano, ratyfikowany przez polskie władze kilka lat temu, organizacje pozarządowe zajmujące się wspieraniem homoseksualistów oraz feministek zwracają uwagę, iż rząd Zjednoczonej Prawicy, na czele którego stoi PiS, nie postępuje zgodnie z zaleceniami i zobowiązaniami dokumentu. Minister pracy rządzie Prawa i Sprawiedliwości Elżbieta Rafalska przyznała nawet, że jest za wypowiedzeniem przez Polskę konwencji antyprzemocowej, ponieważ m.in. istnieje w niej zapis o kulturowym postrzeganiu płci.

Jednocześnie do pełnomocnika rządu ds. równego traktowania zwrócił się z zapytaniem o plany jej wypowiedzenia Rzecznik Praw Obywatelskich, p. Adam Bodnar. W odpowiedzi p. Adam Lipiński stwierdził, iż „wpłynął do mnie wniosek o wypowiedzenie konwencji wraz z uzasadnieniem do uzgodnień międzyresortowych”. Jednakże wydaje się, iż ostatecznej odpowiedzi udzielił p. Sebastian Kaleta, rzecznik ministra sprawiedliwości, który poinformował w styczniu 2017 roku, iż rząd nie podjął żadnego postanowienia i aktualnie nie pracuje nad wypowiedzeniem konwencji. Podkreślił także, iż „nie ma jakiegokolwiek postanowienia w zakresie wycofania się z ochrony praw kobiet i dzieci, które padają ofiarami przemocy domowej”.

Także premier polskiego rządu, p. Mateusz Morawiecki, jest zdania, że owa konwencja nie jest zasadna, a to zwłaszcza z powodu wprowadzania bocznymi drzwiami ideologii gender, która według niego przykrywa realny problem przemocy domowej wobec kobiet i dzieci. Premier Morawiecki jednocześnie odrzuca stanowisko, które mówi, że nierówności genderowe (nierówności między płciami) są podstawą i przyczyną przemocy.

Zwolennicy dokumentu podnoszą fakt, iż rząd Prawa i Sprawiedliwości, który jest odpowiedzialny za wdrożenie jego postanowień i zapisów, do tej pory nie podjął żadnych kroków do tego zmierzających. Środowiska feministyczne, lewicowe i społeczność LGBT krytykują także fakt, iż p. Anna Zalewska, ówczesna minister edukacji, w lipcu 2017 roku wycofała ze szkół wymóg prowadzenia „działań antydyskryminacyjnych”. Środowiska popierające konwencję antyprzemocową krytykują namiętnie polskie władze, wskazując jej rzekome zaniechania względem wprowadzenia zapisów owego dokumentu w życie i zwracają uwagę na to, że:

* brak instytucji koordynującej działania rządu na rzecz przeciwdziałania przemocy.
* brak wprowadzenia pojęcia przemocy ekonomicznej do krajowego porządku prawnego.
* brak opracowania całościowego systemu oceny ryzyka przemocy i procedur, które mają chronić kobiety.
* brak woli współpracy państwa z organizacjami pozarządowymi, w celu przeciwdziałania i zwalczania przemocy.
* brak dostosowania procedury Niebieskiej Karty do wymogów konwencji antyprzemocowej.
* brak przemodelowania systemu pomocy dla ofiar przemocy, zwłaszcza pomocy specjalistycznej.
* brak woli utworzenia specjalistycznych placówek pomocy ofiarom pomocy.
* brak miejsc, w których ofiary przemocy mogą szukać wsparcia, wadliwe lub brak funkcjonowania 24-godzinnej, bezpłatnej infolinii oraz szkoleń dla specjalistów.

Z kolei w październiku 2017 roku, były parlamentarzysta, p. Marek Jurek, zaapelował na antenie Radia Maryja do polskiego rządu o wycofanie się z Konwencji stambulskiej. Wskazał przy tym szereg artykułów dokumentu, które są szkodliwe i stanowią zagrożenie dla obowiązujących w Polsce praw konstytucyjnych oraz zasad kultury, wypracowanych przez ponad tysiąc lat istnienia polskiej państwowości. Według Marka Jurka:

*ochrona życia przed narodzinami jest uznana w myśl przepisów konwencji za jedną z form przemocy wobec kobiet, a jednocześnie aborcja jest uznawana za jedno z praw przysługujących kobietom.
* art. 14 dokumentu zobowiązuje państwa-sygnatariuszy do wprowadzenia zmian w edukacji zgodnych z ideologią gender – wychowania dzieci w poczuciu płci, zależnego od odczuwanej przez dziecko w danej chwili.
* art 12 wprost traktuje o zwalczaniu tradycji, która według autorów konwencji jest nośnikiem przemocy między płciami.

Wreszcie Marek Jurek zwraca uwagę, iż zapis art. 4, mówiący, że: „wszelkie środki użyte przez tę konwencję nie mogą być traktowane jako dyskryminacja”, de facto sprawia, że jakakolwiek dyskusja w tym temacie jest niemożliwa. Tym samym były parlamentarzysta wezwał polski rząd do „jak najszybszego wypowiedzenia konwencji stambulskiej i zawarcia z państwami europejskimi wspólnej Europejskiej Konwencji Praw Rodziny”, która byłaby pozbawioną „genderowego nalotu” alternatywą dla konwencji stambulskiej.

Co ciekawe, w trakcie samego procedowania owego dokumentu podpisanego w 2011 roku w Stambule, część europejskich państw zgłaszała poprawki do konwencji.

Rosja zgłosiła postulat likwidacji sformułowania „gender i orientacja seksualna są niedopuszczalnymi podstawami dyskryminacji kobiet”. Kraj rządzony przez Władimira Putina żądał także usunięcia art. 21, który gwarantował udzielenie pomocy w składaniu zbiorowych lub indywidualnych skarg przez ofiary przemocy seksualnej. Władze Federacji Rosyjskiej stoją na stanowisku, że nie jest to rolą państwa.

Takie samo zastrzeżenie do art. 21 zgłosiła strona Polska – polski rząd podziela pogląd Rosji na tę kwestię – państwo nie powinno być zobowiązane do pomagania obywatelom w tej sprawie. Jednocześnie RP zgłaszała zastrzeżenia do artykułów dotyczących trybu ścigania gwałtu oraz kwestii izolacji sprawcy od ofiary.

Szereg zastrzeżeń zgłosiła strona brytyjska. Wielka Brytania nie chciała, aby konwencja była stosowana w czasie konfliktu zbrojnego, jak i nie zgadzała się na określenie, że przemoc wobec kobiet jest pogwałceniem praw człowieka. Strona brytyjska zwróciła także uwagę na fakt, iż na państwie nie może spoczywać obowiązek podejmowania działań, które zapobiegają promowaniu przemocy wobec kobiet w mediach. Ciekawostką jest fakt, iż Brytyjczycy chcieli, aby małżeństwa zawierane pod przymusem przez osoby dorosłe i dzieci nie były uznawane za przestępstwo.

Włochy z kolei chciały dokooptować do art. 59 konwencji sformułowanie mówiące o tym, że ofiary przemocy ze statusem migrantek mógłby otrzymywać zgodę na pobyt w danym kraju tylko i wyłącznie zgodnie z zasadami i literą prawa w nim obowiązującego, czyli prawa wewnętrznego.

Jakkolwiek będąc przedmiotem sporu już w trakcie jej procedowania, Konwencja stambulska i jej zasadność jest nadal podważana – pomijając „oczywiste oczywistości” dotyczące ofiar i sprawców (ściganie, karalność, odpowiedzialność) to środowiska konserwatywne uważają, iż może być ona jednym z wytrychów polityczno-światopoglądowych, które mają umożliwić w dłuższej perspektywie czasu również „sięgnięcie” głębiej w strukturę europejskich społeczeństw i stopniowe, miękkie przemodelowanie obecnego, zgodnego z biologią, tradycją oraz uwarunkowaniami społecznymi statusu quo – co będzie otwierało drogę do pełnej akceptacji propagandy środowisk LGBT. Jak już wspomniano, szczególnie niebezpieczny dla przyszłych pokoleń wydaje się owym środowiskom fakt uznania aborcji za prawo kobiety, co poskutkuje pozbywaniem się nieplanowanych wcześniej, nienarodzonych istot ludzkich z powodu „widzimisię” kobiet noszących taki płód. Przestrzega przed tym Kościół Katolicki i środowiska prorodzinne z nim związane.

Przywoływane wcześniej środowiska konserwatywne i te skupione przy Kościele Katolickim stoją na stanowisku, że rozwój ludzkości oraz tysiące lat tradycji różnorakich społeczeństw wypracowały w sposób naturalny, na przestrzeni wieków, model społeczny, w którym rodzina składa się z ojca, matki i dzieci, warto więc uszanować wiele lat rozwoju świadomości człowieka na Ziemi i nie psuć czegoś, co doskonale działało, działa i będzie działać przez następne wieki istnienia gatunku ludzkiego. W tej perspektywie, konwencja stambulska jawi się antyliberalnym społecznie kręgom jako absurdalny dokument, przygotowujący grunt różnej maści dewiantom i dziwolągom do przejęcia prymatu nad zagadnieniem oraz modelem rodziny i jej roli w społeczeństwie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *