Franciszek Bohomolec
Franciszek Bohomolec urodził się dnia 29 stycznia 1720 r. na Witebszczyźnie, a jego dokładne miejsce urodzenia niestety nie jest znane. Osobowość tego zasłużonego pedagoga ukształtowana została przez czasy saskie i w zasadzie z pośród jego licznego rodzeństwa tylko on i jego brat, Jan, zdołali się otrząsnąć z nalotu sarmackiego konserwatyzmu, wychodząc na spotkanie nowym prądom oświeceniowym, a nawet więcej, stając się ich krzewicielami.
Z czasów saskich pozostało Franciszkowi na wiele lat przywiązanie do dynastii Wettynów i niełatwo przyszło mu pogodzić się z faktem, że po śmierci Augusta III królem Polski nie został jeden z jego synów – Ksawery czy Karol – lecz stolnik litewski Stanisław August Poniatowski.
Od roku 1732 Franciszek Bohomolec kształcił się u jezuitów w Wilnie. Ukończył jezuickie kolegium z wyróżnieniem, po czym w roku 1737 wstąpił do nowicjatu i kontynuował naukę filozofii na Uniwersytecie Wileńskim, W dwa lata później złożył śluby zakonne, a po czteroletnim okresie przysposobienia do zawodu nauczycielskiego, podjął praktykę pedagogiczną w Wilnie i wykładał w tamtejszym kolegium retorykę i filozofię.
Na sumiennego i dobrze zapowiadającego się pedagoga szybko zwrócili uwagę ojcowie jezuici, którzy w roku 1747 wysłali go na dalszą naukę do Rzymu. Tam przez dwa lata Franciszek słuchał wykładów z retoryki słynnego profesora nauk wyzwolonych Archanioła Contucciego, znakomitego pisarza i autora świetnych mów pisanych klasyczną łaciną.
W tym samym Rzymie Franciszek Bohomolec zetknął się z nowym ruchem umysłowym, z modną wówczas filozofią Wolffa, Gassendiego, Kartezjusza i innych wybitnych myślicieli europejskiego oświecenia. To wtedy zdolny jezuita uświadomił sobie pilną potrzebę reorganizacji szkolnictwa jezuickiego w Polsce, w duchu reform podejmowanych właśnie przez Konarskiego.
Po powrocie do kraju w roku 1750 wyedukowany Bohomolec od razu stanął na czele grupy jezuitów, której celem była reforma szkolnictwa i podniesienie poziomu nauki w Polsce. Franciszek chciał też moralnego i umysłowego odrodzenia społeczeństwa polskiego.
Po krótkim pobycie w Akademii Wileńskiej na stanowisku profesora wymowy i poezji, Bohomolec przybył do Warszawy, gdzie objął wykłady z retoryki w Gimnasium Zaluscianum, przekształconym niebawem w szlachecką szkołę, na wzór słynnej szkoły Konarskiego.
Warszawie pozostał wierny już do końca swojego życia. Tu powstały jego główne prace literackie, rozprawy o języku polskim, komedie szkolne, jak i wystawiane w teatrach. Wybitnie uzdolniony, z ujmującym podejściem do otoczenia i bardzo towarzyski Franciszek Bohomolec posiadał szczególny dar zjednywania sobie ludzi, zarówno pośród osób duchownych, jak i świeckich. Obdarzony trzeźwym i przytomnym umysłem dostrzegał i wierzył w potrzebę odrodzenia narodu, wyrwania go z chaosu, otępienia i marazmu umysłowego.
W roku 1752 Franciszek Bohomolec objął stanowisko profesora wymowy i poezji w jezuickim Collegium Nobilium, uczelni nowego typu, zwanej także Akademią Szlachecką. Bohomolcowi powierzono także naukowe kierownictwo konkurencyjnej względem księży pijarów szkoły.
W warszawskiej jezuickiej Akademii Szlacheckiej stał się on czołowym szermierzem praw języka ojczystego, jak i żarliwym obrońcą godności narodowej Polaków, czego dowodem jest słynna polemika z wizytatorem pijarskim, Włochem Ubaldim Mignonim, do której doszło tuż po objęciu przez Bohomolca stanowiska profesora retoryki w jezuickim Collegium Nobilium.
Bawiący na dworze biskupa warmińskiego Stanisława Grabowskiego wizytator, wspomniany Ubaldo Mignoni, wystąpił w roku 1751 z dziełkiem „Noctium Sarmaticarum vigiliae” (Noce sarmackie), w którym w bardzo negatywnych i ciemnych barwach przedstawił stan polskiej nauki. Regres umysłowy Polaków w stosunku do Europy zachodniej włoski pijar wyjaśniał wpływem warunków geograficznych, atmosferą zimnej Północy, która rzekomo miała nie sprzyjać kulturalnemu i intelektualnemu postępowi, pozbawiając naszych rodaków inwencji twórczej i uzdolnień artystycznych. Repliką na te pseudonaukowe, krzywdzące naszych przodków poglądy była mowa Bohomolca „Pro ingeniis Polonorum” ( O talentach Polaków), wygłoszona z okazji inauguracji roku szkolnego w jezuickiej Akademii Szlacheckiej.
Bohomolec odrzucił zdecydowanie niedorzeczną koncepcję uprzedzonego Włocha, dowodząc, że dzieje kultur są zdeterminowane zupełnie innymi czynnikami, a mianowicie społeczną świadomością narodu, jego wolą, materialnymi możliwościami i odpowiednim zapleczem organizacyjnym.
„Gdyby należna cześć i uznanie spotykały ludzi prawdziwie wykształconych, gdyby zachęta pierwszych dostojników w państwie podniecała gorliwość w zdobywaniu wiedzy, to zaiste nie widzę powodu, dla którego nie moglibyśmy współzawodniczyć z innymi narodami o palmę pierwszeństwa”
Polemizując z tezami przeciwnika, Bohomolec pozwolił sobie także na drobne uszczypliwości względem Umbaldo Mignoniego:
„Żal mi doprawdy tych ludzi, którzy opuszczają owo tak bardzo talentom sprzyjające niebo, przybywają do Polski i spędzają lat szereg w surowym klimacie, wielce narażając w ten sposób umysł swój na otępienie”
Na tym nie koniec jednak polemiki z włoskim duchownym. Wizytator pijarski bardzo ostro odciął się obrońcy polskiej nauki w specjalnej broszurze, w której obrzucił Bohomolca niewyszukanymi wyzwiskami i obelgami. Nasz rodak nie pozostał mu jednak dłużny. Natychmiastową repliką profesora warszawskiego była znacznie ostrzejsza odpowiedź, potwierdzająca w całej rozciągłości jego uprzednie stanowisko w sprawie czynników decydujących o postępie kulturalnym i talentach artystycznych.
Zagorzały obrońca języka polskiego nie dożył sędziwego wieku. Zmarł 24 kwietnia 1784 roku, mając 64 lata i został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim. Cały swój majątek w postaci 3000 dukatów zapisał w testamencie ubogim mieszkańcom Warszawy.