„Izydora Duncan” – Zbigniew Herbert

[ Powrót do poezji Zbigniewa Herberta ]

[ Powrót do tomu Raport z oblężonego Miasta ]

Poezja

„Izydora Duncan” – Zbigniew Herbert

Nie była piękna trochę kaczy nos
resztę powłoki cielesnej znawcy cenili wysoko
trzeba im wierzyć lecz teraz już nikt
nie odtworzy jej tańca nie wskrzesi Izydory
pozostanie zagadką w tiulach tajemnicą
jak pismo Majów jak uśmiech Giocondy

To czemu zawdzięczała niebotyczną sławę
może było w złym guście jak wiersze Nerona
sceniczne jęki boskiej Sary ryki Hallidaya
morderczą władzę sprawuje Zeitgeist
to znaczy diabeł mody diabeł przemijania
zegar epoki staje – bogowie idą na dno

Greków znała na tyle na ile znać może
przeciętna dziewczyna ze stanu Ohio
opętana wizją urojonej Hellady
Bourdelle ją rzeźbił w postaci bakchantki

Lekkomyślnie zdradziła sekrety serca i alkowy
w godnej nagany książce pod tytułem My life

Odtąd wiemy dokładnie jak aktor Beregy
odkrył przed nią świat zmysłów jak szalał
Gordon Craig Konstanty Stanisławski
hordy muzyków nababów pisarzy
a Parys Singer rzucił jej do stóp
wszystko co miał – imperium
niezawodnych maszyn do szycia et cetera

Ach gdyby żył podówczas Eurypides
pewnie by ją pokochał albo znienawidził
i dał rolę w tragedii już na całą wieczność

Im bardziej gasł jej talent tym goręcej
wierzyła że tylko taniec może uratować świat
od nędzy i udręki ta mistyczna wiara
pchnęła ją na trybuny więc agitowała
fluidy szły od niej jak z wielkiego pieca
a nędza i udręka stały w miejscu jak słup
zapomniała widocznie że sztuka hélas nie ocala
Apollo Muzagetes niech wybaczy błąd

Krótko ale namiętnie jak wszystko co robiła
pokochała młodziutki Kraj Rad i Lenina
Gwiazda zawisła na szyi Maszynisty Dziejów

Niestety żadna z tego nie wynikła iskra
Izydora nudziła jeszcze Ciężki Przemysł i Rolnictwo
rewolucja w lekkich pląsach jest i była snem

Biedaczce pomyliła się utopia z prawdą
passons skoro potem tłumy poszły za nią
luminarzy nauki pastorów i Sartre’ów

Kraj Nadziei musiała pożegnać niestety
na pocieszenie wzięła kosztownego poetę
nieprzytomny Jesienin sobaczył kochał wył

Zaprawdę finał sztuki godny był dramatu
po życiu pełnym wzlotów i upadków
narzędziem śmierci stał się kaszmirowy szal

zbyt długi pewnie jak ogon komety
wplątany w szprychy auta kaszmirowy szal
zadusił jak oszalały z zazdrości Otello

A ona jeszcze tańczy ma przeszło sto lat
siwa staruszka blada prawie niewidoczna
między wielkością a śmiesznością tańczy
już nie tak ekstatycznie jak dawniej przed laty
z rozwagą przeoryszy dojrzałym namysłem
stawia swe bose stopy nad przepaścią

Dodaj komentarz