Dostęp do informacji publicznej podczas rządów Platformy Obywatelskiej
– Przez całe swoje rządy Platforma Obywatelska utrudniała dostęp do informacji publicznej. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wymierzył 10 tys. zł grzywny premierowi Donaldowi Tuskowi za niewykonanie wyroku nakazującego udostępnić raport o CBA z 2007 roku. O wgląd zabiegał prawnik Piotr Brzozowski. Gdy mu odmówiono, odwołał się do sądu, który nakazał ponownie zbadać sprawę i zdecydować o udostępnieniu dokumentu. Nowej decyzji w terminie nie wydano i sąd ukarał premiera grzywną. Jak się okazało raport z grudnia 2007 roku został zniszczony.
Aby nie przegrać sprawy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka rząd chciał szybko załatać lukę w ustawie o dostępie do informacji publicznej. Kontrowersyjne zapisy w ustawie przygotowane przez MSWiA dotyczyły ograniczeń informacji, które miały objąć m.in. stanowiska, opinie, instrukcje lub analizy w procesie komercjalizacji czy prywatyzacji mienia Skarbu Państwa lub gmin, a także postępowań przed sądami, trybunałami i innymi organami orzekającymi, z udziałem Rzeczypospolitej Polskiej, Skarbu Państwa lub jednostek samorządu terytorialnego.
Według projektu ustawy ograniczeniom podlegać także miały instrukcje negocjacyjne na arenie międzynarodowej. Ograniczenia do projektu wprowadzono w ostatniej chwili, bez konsultacji z organizacjami pozarządowymi. Według organizacji pozarządowych zapisy, które zamierzał wprowadzić rząd, były niezgodne z konstytucją. Zmiany w projekcie nastąpiły po tym jak premier Donald Tusk przegrał sprawę kasacyjną przed Naczelnym Sądem Administracyjnym o odmowę ujawnienia jego polecenia rozpoczynającego działanie tzw. tarczy antykorupcyjnej.
Jak ciężko otrzymać było dostęp do informacji publicznej można było przekonać się w warszawskim ratuszu, który odmawiał podania informacji kto z kim podpisuje umowy o dzieło i umowy zlecenie, mimo wyroku Stołecznego Sądu Okręgowego. Urzędnicy nie chcieli zdradzić tej informacji, a tylko w 2010 roku urząd miasta podpisał 14 tysięcy takich dokumentów na ponad 31 milionów złotych. Podobnie było w Katowicach, a śląscy urzędnicy zasłaniali się ustawą o ochronie danych osobowych.
Również Kancelaria Prezydenta odmówiła ujawnienia ekspertyz w sprawie ustawy ograniczającej składki do Otwartych Funduszy Emerytalnych. Kancelarię Bronisława Komorowskiego zaskarżyła do sądu fundacja Leszka Balcerowicza. Prezydent przegrał kolejne rozprawy i odwołał się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
– Pod koniec 2010 roku do dziennikarzy „Pulsu Biznesu” dotarły informacje, że na zwrotach najatrakcyjniejszych nieruchomości warszawskich, zabranych tzw. dekretem Bieruta, najwięcej zyskiwali często nie prawowici spadkobiercy poszkodowanych przedwojennych właścicieli, lecz zorganizowane grupy osób skupujące roszczenia reprywatyzacyjne za bezcen. W niektórych przypadkach zwracane były nie tylko działki, ale też wybudowane na nich kamienice, choć te w czasie wojny miały zostać doszczętnie zniszczone. Informacje te łatwo byłoby zweryfikować za pomocą urzędników stołecznego Ratusza, jednak łamali oni ustawę o dostępie do informacji publicznych utrudniając dziennikarzom uzyskanie potrzebnych danych.
– Platforma Obywatelska przyjęła poprawkę do ustawy o dostępie do informacji publicznej, którą przygotował senator Marek Rocki. Według niej możliwe się stało ograniczenie prawa do informacji publicznej ze względu na „ochronę ważnego interesu gospodarczego państwa” w dwóch przypadkach – gdy osłabiałoby to pozycję państwa w negocjacjach np. umów międzynarodowych lub w ramach Unii Europejskiej oraz by chronić interesy majątkowe państwa w postępowaniach przed sądami czy trybunałami. Takie brzmienie ustawy sprawia, że władza otrzymała furtkę do tego, by po prostu odmówić dostępu do informacji. Przeciwko tej poprawce protestowały organizacje pozarządowe, w tym m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
– Sekcja Krajowa NSZZ „Solidarność” Pracowników Skarbowych (SK) poprosiła Ministra Finansów w czerwcu 2011 roku m.in. o protokoły oraz nagrania dźwiękowe z narad kierownictwa Ministerstwa Finansów przeprowadzanych w 2011 roku. Minister Finansów uznał, że ta informacja publiczna jest informacją przetworzoną i pomimo wyrażenia przez SK swojego stanowiska umorzył postępowanie. SK złożyła wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy, lecz Minister podtrzymał swoją decyzję kolejną decyzją. Wojewódzki Sąd Administracyjny wyrokiem z 11 stycznia 2012 roku, uchylił obie zaskarżone decyzje Ministra. Minister złożył skargę kasacyjną, która została oddalona przez Naczelny Sąd Administracyjny.
Po otrzymaniu wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy od SK Minister Finansów wydał w grudniu 2012 roku decyzję utrzymującą w mocy swoje listopadowe rozstrzygnięcie. SK złożyła kolejną skargę do WSA w Warszawie, który wyrokiem z 12 czerwca 2013 roku, uchylił dwie decyzje Ministra i wyrok stał się prawomocny. Od złożenia wniosku upłynęło dwa lata, trzy miesiące oraz dziesięć dni, gdy Minister przystąpił do wykonania wyroku sądowego. Udostępnił jednak protokoły w taki sposób, że nic z nich nie wynikało, ocenzurowane zostały napisem: „Treść nie stanowi informacji publicznej”. Czyżby na posiedzeniach w Ministerstwie Finansów rozmawiano o prywatnych sprawach?
– Kancelaria premier Ewy Kopacz odmówiła ujawnienia opinii publicznej raportu z kontroli w ZUS. Oficjalnie nie wiadomo jaki był szczegółowy zakres kontroli i co podczas niej wykryto. Nieoficjalnie mówiło się, że kontrola wykazała poważne nieprawidłowości w funkcjonowaniu i kosztach obsługi systemu informatycznego ZUS w latach 2008-2013, czyli w okresie rządów PO-PSL.
– Ministerstwo Skarbu Państwa zniszczyło księgi wejść i wyjść do budynku resortu sprzed 2013 roku. Zgodnie z procedurami w Ministerstwie Skarbu tzw. księga wejść i wyjść po roku jest niszczona. W innych resortach, np. w Ministerstwach Spraw Zagranicznych i Rolnictwa informacje o odwiedzających przechowywane były przez dziesięć lat. Z kolei np. w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie przez pięć lat. W resorcie skarbu od 2008 roku w ogóle nie było papierowych ksiąg wejść i wyjść, działał za to elektroniczny system rejestracji gości. Informacje znajdujące się w bazie po roku kasowane były automatycznie. Często księga wejść i wyjść to istotny dowód w postępowaniu karnym. Może niezaprzeczalnie wskazywać, że ktoś, kto jest obiektem zainteresowania organów ścigania, kontaktował się z danym urzędnikiem.