Katastrofa Smoleńska – rozsądni wiedzą
[ Strona informacyjna: Smoleńsk ]
[ Brzoza ] [ Ciała ofiar ] [ Czarne skrzynki ] [ Dwie wizyty ] [ Filmy ] [ Kłamstwa smoleńskie ] [ Komisja Millera ]
[ Książki ] [ Linki ] [ Lista ofiar ] [ Lot cywilny czy wojskowy? ] [ Lotnisko ] [ MAK ] [ Muzyka ] [ Mity smoleńskie ]
[ Obsługa lotniska ] [ Śledztwa ] [ Trotyl ] [ Wątpliwości ] [ Wrak ] [ Wybuch ]
[ Zespół Macieja Laska ] [ Zespół parlamentarny ] [ Zgony poza katastrofą ]
Tzw. autorytety medialne i moralne (choć dziś to już chyba to samo?) od 10 kwietnia 2010 roku wmawiają nam, że każdy rozsądny człowiek dobrze wie, że w Smoleńsku nie doszło i nie mogło dojść do zamachu. Nie pojawiają się przy tych wypowiedziach żadne dowody mające je uzasadnić, są to po prostu osądy: na zasadzie „każdy inteligentny to wie”, bo przecież tylko oszołomy mogłyby sądzić, że katastrofę smoleńską mógł spowodować – celowo – człowiek. Na argumenty, że przecież historia ludzkości usłana jest zamachami usłyszeć można niewiele, za to czasem zobaczyć np. wzruszenie ramionami.
Oficjalna wersja, która krążyła w mediach w zasadzie już od 10 kwietnia 2010 i została później przelana na rosyjski i polski papier mówi o błędzie pilotów, a w tle sugeruje naciski na nich. O tym, że badanie nagrań z czarnych skrzynek i powstałych na ich podstawie stenogramów rozmów wykluczyło takie teorie, mówi się niewiele, aby nie burzyć utrwalonej w głowach tezy. Choć te i inne kłamstwa smoleńskie z każdym tygodniem, z każdym miesiącem upadały, retoryka „autorytetów” nie zmienia się. Wciąż słyszymy puste słowa na zasadzie „jak rąbnęło, to urwało” (cytat z wypowiedzi płk Edmunda Klicha, szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, polski akredytowany przy MAK). To głos jednego z wielu „rozsądnych„.
Kiedy sejmowa komisja pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza przedstawia badania, według których raport komisji Millera jest niezgodny z prawami fizyki, kiedy komisja ta prezentuje wyliczenia, symulacje i wizualizacje, eksperci rządowi milczą, a naukowców, którzy ośmielili się kontestować oficjalne tezy próbuje się zmarginalizować, ośmieszyć. Nie podejmuje się polemiki, nie wskazuje gdzie naukowcy się mylą. Nie trzeba tego robić. Przecież każdy rozsądny… Prawda?
Kiedy Ewa Kopacz twierdzi, że przekopano cały teren tragedii, okazuje się, że niczego nie przekopano, a dziennikarze i zwykli ludzie przywożą fragmenty szczątków i przedmiotów ofiar jeszcze długo po katastrofie. Kiedy powiadamia się nas, że polscy lekarze asystowali przy sekcjach, okazuje się to nieprawdą. Kiedy po dwóch latach (!) polscy prokuratorzy przywożą próbki wraku, na którym wykrywacz materiałów wybuchowych wykrył TNT (trotyl) mówi się nam, że wykrycie trotylu… nie oznacza obecności trotylu! Nic już nic nie znaczy. Nic nie musi już nic znaczyć. W końcu każdy rozsądny i tak już dawno wszystko wie! Zobacz: Wątpliwości wokół katastrofy smoleńskiej.
Szczytem tej hipokryzji była wypowiedź pewnego znawcy tematu – nazwisko niestety nieustalone – który w Polskim Radiu Program 1 powiedział 8 kwietnia 2013 około godz. 15:45: „może nawet badania zespołu Macierewicza są prawidłowe, ale i tak każdy racjonalnie myślący i tak wie, że…” – oczywiście każdy racjonalnie myślący wie, że zamachu nie było. Jak to zatem możliwe, że prawidłowe są zarówno badania zespołu Macierewicza, (które stoją w sprzeczności z oficjalną wersją, m.in. wykluczając zderzenie z brzozą i wskazują na dwa nieznanego pochodzenia wybuchy na pokładzie samolotu) i równocześnie prawidłowy jest raport komisji Millera. Czy jest jakiś rozsądny, który to rozumie?