Katastrofa Smoleńska – czarne skrzynki
[ Strona informacyjna: Smoleńsk ]
[ Brzoza ] [ Ciała ofiar ] [ Czarne skrzynki ] [ Dwie wizyty ] [ Filmy ] [ Kłamstwa smoleńskie ] [ Komisja Millera ]
[ Książki ] [ Linki ] [ Lista ofiar ] [ Lot cywilny czy wojskowy? ] [ Lotnisko ] [ MAK ] [ Muzyka ] [ Mity smoleńskie ]
[ Obsługa lotniska ] [ Śledztwa ] [ Trotyl ] [ Wątpliwości ] [ Wrak ] [ Wybuch ]
[ Zespół Macieja Laska ] [ Zespół parlamentarny ] [ Zgony poza katastrofą ]
Pierwszy czarną skrzynkę zauważył montażysta TVP Sławomir Wiśniewski, na jego nagraniu widać rejestrator o godzinie 8:50. O 10:30 film pokazała telewizja Rossija 24 i TVP Info. Według raportu MAK rejestrator został znaleziony o 11:02. Inaczej twierdzi Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej, który podaje, że dwie pierwsze czarne skrzynki znaleziono między 12:30 a 18:55, gdy przeszukiwano sektor, w którym się znajdowały. W czynności tej nie uczestniczył żaden Polak.
Nagranie pierwszych chwil po katastrofie, wykonane przez Sławomira Wiśniewskiego, na którym widać jedną z czarnych skrzynek:
W związku z prośbą o nieotwierania czarnych skrzynek bez przedstawicieli strony polskiej, dopiero wieczorem polski prokurator Edmund Klich oraz członek jego komisji zostali zaprowadzeni do rejestratorów znajdujących się na miejscu katastrofy, następnie zapakowano je (bez udziału strony polskiej) i wysłano do Moskwy w asyście płk. Zbigniewa Rzepy i dwóch członków polskiej komisji rządowej. Mimo to minister ds. nadzwyczajnych Siergiej Szojgu powiedział dziennikarzom, że „znaleziono czarne skrzynki” i już „rozpoczęła się ich analiza”. Wieczorem zaś informował Władimira Putina i Donalda Tuska o tym, co zaszło, powołując się m.in. na zapisy rejestratorów.
Skrzynki zostały zdeponowane w sejfie MAK, zabezpieczone kartką z podpisem płk. Rzepy i dopiero następnego dnia Polacy uczestniczyli w ich otwieraniu. Płk Zbigniew Rzepa w filmie „Anatomia upadku” tak opisuje swoją obecność przy odczytywaniu czarnych skrzynek:
– Byłem przy tym, kiedy odczytywali te głosy zapisane na rekorderze.
– Miał Pan słuchawki na uszach?
– Nie, nie miałem słuchawek na uszach.
– A oni mieli słuchawki na uszach?
– Tak, oni mieli
– To skąd Pan wie co oni robili?
– Czasami ten głos był słyszalny, czasami było tak, że słuchali bez użycia słuchawek. Ok. godz. 17–18 opuszczaliśmy MAK i wracaliśmy do ambasady, wracaliśmy dopiero na drugi dzień rano.
– A w jaki sposób te komputery i twarde dyski zabezpieczono?
– Nie odpowiem na to pytanie. To już kwestia MAK. To były ich komputery, oni mieli to u siebie.
Polska strona odebrała od MAK kopię zapisów czarnych skrzynek dopiero 31 maja 2010 roku. Na kopii tej taśmy był problem z jakością odczytu ostatnich 17,5 sekundy czyli kluczowy dla śledztwa czas od komendy „odchodzimy” do końca nagrania. Zapis został skopiowany jeszcze raz.
„Nie jestem specjalistą od awiacji, ale widziałem porównanie stenogramu przygotowanego na potrzeby MAK i na potrzeby prokuratury przez Instytut Sehna. Różnica w odczytach, a zwłaszcza w kluczowym momencie – po komendzie „odchodzimy” – dochodzi do sześciu sekund!” – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Cezary Gmyz, dziennikarz „Do Rzeczy”.
W czerwcu 2010 roku, na zamówienie Komitetu Śledczego przy Prokuraturze Generalnej Rosji została wykonana ekspertyza rosyjskiej FSB na temat nagrań z czarnych skrzynek Tu-154M. Eksperci FSB podkreślają w opinii przekazanej rosyjskiej prokuraturze, że nie mogą stwierdzić, czy nagranie nie zostało zmanipulowane: „Ponieważ oryginały fonogramów lub inne kopie oryginalnych zapisów nie zostały przedstawione, to ustalenie, czy zapisy w przedstawionych plikach zostały wykonane nieprzerwanie, okazało się niemożliwe. (…) Nie można wykluczyć wprowadzenia zmian do zapisu, wykonanych w sposób cyfrowy.” FSB stwierdziła więc, że na podstawie posiadanej kopii nie da się wykluczyć ingerencji w treść nagrania.
Zapisy czarnych skrzynek urywają się przed uderzeniem tupolewa w ziemię i nie znamy przebiegu ostatnich dwóch sekund lotu. Autentyczność czarnych skrzynek budzi też wątpliwości, ponieważ ekspertyza rosyjska FSB wykazała, że analizowany przez nią zapis jest krótszy od tego, którym posługiwała się komisja Millera i MAK. Ma 36, a nie 38 minut. Różne są też długości nagrań na kilkunastu innych kopiach zapisu głosowej czarnej skrzynki Tu–154M.
Nikt dotychczas nie potrafił wytłumaczyć, skąd biorą się różnice w długości nagrania. Wersja, na której oparł się krakowski Instytut Sehna, trwa 38 min i 13,6 s, Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji dla komisji Millera pracowało na zapisie o blisko sekundę dłuższym, MAK – o kolejne 2,3 sekundy, kopia dla Foreneksu ma 36 min i 4 s, a dla FSB – 36 min i 58,6 s. W tej ostatniej najdłuższy jest też (ponad 20 sekund więcej niż w wersjach, na których pracowały Instytut Sehna i Centralne Laboratorium Kryminalistyczne) kluczowy fragment nagrania – od momentu, w którym samolot znajdował się 8 km przed lotniskiem.
Do opinii publicznej przedostały się spore fragmenty dwóch wersji nagrania, ujawnionych w czasie ogłaszania raportów MAK i raportu komisji Millera. Nagranie z konferencji MAK badała prof. Anna Gruszczyńska-Ziółkowska z Instytutu Muzykologii Uniwersytetu Warszawskiego. Wykazała ona m.in. na różne natężenie dźwięków zarejestrowanych w kokpicie. Do momentu rozpoczęcia komunikacji załogi z obsługą lotniska w Smoleńsku dźwięki z kabiny są o wiele lepszej jakości.
Prof. Anna Gruszczyńska-Ziółkowska, zwraca też uwagę na brak spójności nagrań prezentowanych przez MAK i komisję Millera. Na wykresach dźwiękowych m.in. w nagraniu MAK występuje przerwa po komendzie „odchodzimy” i pierwszej części komunikatu „pull up”. W wersji komisji Millera tej przerwy nie ma. Dowodem na ingerencję w nagrania czarnych skrzynek ma też być komenda kontrolera lotów odejścia na drugi krąg, w której pada słowo „wtaroj” i słychać wyraźnie jak następuje pauza, po której dopowiada słowo „krug”. Według prof Gruszczyńskiej-Ziółkowskiej jest to nienaturalne i pokazuje, że zapis nie jest integralny.
15 czerwca 2011 roku, w czasie wykonywania kopii i oględzin taśmy stwierdzono zniekształcenia, których nie obserwowano we wcześniejszych kopiach. W czasie czyszczenia głowicy w rejestratorze znaleziono wówczas „niewielki fragment innej taśmy magnetofonowej z doczepionym kawałkiem taśmy klejącej”.
W 2015 roku, 3 dni przed piątą rocznicą katastrofy smoleńskiej radio RMF FM opublikowało stenogramy, które sporządzone zostały na podstawie kolejnej kopii nagrań z czarnych skrzynek. Nieznani opinii publicznej eksperci, mieli według dziennikarzy RMF FM odczytać o 30% więcej niż specjaliści z Instytutu Sehna i Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego. Stenogramy potwierdzały wersję MAK o pijanym generale Andrzeju Błasiku, który do końca miał przebywać w kokpicie. Prokuratura wojskowa oświadczyła, że materiał zawiera wiele nieścisłości, które wskazali również internauci. Zobacz więcej: Stenogramy RMF FM.
Rosjanie nie oddali Polsce czarnych skrzynek, cały czas zasłaniając się przepisami i koniecznością posiadania dowodów do końca swojego śledztwa. Moskwa może argumentować to memorandum, które 31 maja 2010 roku podpisali rosyjski minister transportu Igor Lewitin, szefowa MAK Tatiana Anodina i Jerzy Miller. Polski minister zgodził się wówczas na to, by Rosjanie mogli przetrzymywać rejestratory w zasadzie tak długo, jak będą chcieli.
Zobacz więcej wątpliwości.